Dla mnie polityczne uaktywnienie kibiców Lechii Gdańsk zaczęło się od meczu z Widzewem (1976 mecz o wejście do I ligi) myślę, że zadyma z milicją pod koniec meczu jak i walki trwające na ulicach Wrzeszcza po meczu były pierwszym tego symptomem.

W kilka tygodni później w klubie harcerskim Watra założono Klub Kibica Lechii Gdańsk. Z osób mocno zaangażowanych pamiętam Modzelewskiego - jeśli nie mylę nazwiska przewodniczący Klubu Kibica. Braci Pawła i chyba Tomasza Zbierskich - oni byli autorami piosenki

"Dopingują Lechię, dopingują
A nad nimi tęcza z waszych łez
Darmo pierwszej ligi wypatrują"

Piosenka ułożona na melodię "Szarej piechoty". Ułożyli ją po tym jak władze klubu wywaliły Wojciecha Łazarka. Dziś wiem, że wybór tej melodii nie był dziełem przypadku. Pierwszą akcją jaką przeprowadził Klub Kibica było wyrzucenie milicji z terenu Lechii. Klub Kibica postawił władzom miasta ultimatum "albo zadymy z milicją na każdym meczu albo spokój ale oni nie mogą przebywać na stadionie". Byliśmy jedynym Klubem w Polsce, gdzie porządku pilnowali kibice. Czasami dochodziło do bójek np. z Arką, Zawiszą itp. ale do nich doszłoby i tak nawet gdyby kordony milicji oddzielały nas od arkowców. Inne osoby zaangażowane w działanie w Klubu Kibica to "Pecio" - Roman Peter, bracia Greyman Irek i Waldek - "Kura", "Gebels" - Zbyszek Zalewski i jego kuzyn "Młody", Wiesia Cimoszko - "Cimocha", "Rybka" - młodszy z braci Rybickich oraz niżej podpisany "Gajek" - Adam Gajkowski.
W końcówce lat 70-tych bracia Rybiccy a szczególnie starszy Arek byli zaangażowani w działanie Ruchu Młodej Polski. Ja natomiast rozprowadzałem "Bratniaka" oraz "Robotnika Wybrzeża" w trójmiejskich elektrowniach, w których pracowałem. Brałem czynny udział w strajku Sierpniowym, reprezentując Zakład Remontowy Energetyki w Międzyzakładowym Komitecie Strajkowym. Zostałem też pierwszym przewodniczącym "Solidarności" w tymże zakładzie, mając tylko 20 lat. Bracia Rybiccy natomiast udzielali się w Zarządzie Regionu.
W roku 1981 sbecja próbowała rozbić jedność "Młyna" wezwali kilkudziesięciu z nas na rozmowy. Chcieli byśmy zamiast do wojska zgodzili się pójść do milicji. Na kilkadziesiąt osób tylko jedna, której nazwiska nie pamiętam zgodziła się zostać zomowcem. cdn.

Po ogłoszeniu stanu wojennego udało mi się uniknąć internowania, brałem udział w strajku grudniowym i w zadymach na ulicach miasta po spacyfikowaniu Stoczni Gdańskiej 16 i 17 grudnia 1981 roku. W ciągu tych dwudniowych zmagań z zomo spotkałem na ulicach Gdańska wielu kumpli z Lechii. Aresztowano mnie 13 marca 1982. Tego ranka grupa, którą zorganizowałem wpadła przy rozprowadzaniu ulotek i rozwieszaniu plakatów. Jeden z nich nie wytrzymał śledztwa i sypnął następne dwie osoby. Więc tak znalazłem się w piwnicach gmachu SB przy ul. Okopowej. Po zadymach w sierpniu 1982, kiedy areszty gdańskie były pełne. Przywieziono na krótki czas do Potulic (gdzie przetrzymywano więźniów politycznych z Wybrzeża) zadymiarzy. Wśród nich był znany mi z Młyna "Partyzant". Z więzienia wyszedłem pod koniec maja 1983 roku. Tak się szczęśliwie złożyło, że chyba na tydzień lub dwa przed półfinałowym meczem z Ruchem Chorzów wygranym przez Lechię. Tu mogę opowiedzieć zabawne zdarzenie. Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, że nie mogłem siedzieć w Młynie, by niepotrzebnie nie narażać się na powtórne aresztowanie. Więc z członkami rodziny zasiedliśmy na zakręcie naprzeciwko zegara. Po meczu zadowoleni kibice Lechii wychodzili ze stadionu krzycząc "precz z komuną" itp. W tym tłumie podchodzi do mnie młody chłopak z Młyna i mówi "a ty komuchu czemu nie krzyczysz?!!". Nie będę się przecież tłumaczył temu młodziankowi, że mam ważniejsze sprawy na głowie, więc mówię, że mi się nie chce. Próbuje mi skoczyć do oczu ale wtedy szwagrowie występują. Chłopczyna odgrażając się odchodzi. Po chwili z tyłu dochodzi nas grupa kibiców z Młyna - "Glut", Zdzichu Grabacz, "Kysy" i inni. Młodzieniaszek wskazując na mnie krzyczy, że to ten ubek i komuch co to nie chce krzyczeć "precz z komuną". Na co "Glut" - zdziwiony, że już jestem na wolności, witając się ze mną pyta czy mają wpierdolić młodzieńcowi. Pochwaliłem młodzieńca za gorliwość ni mniej poradziłem mu by jednak uważał kogo wyzywa od komuchów.

Mecz z Juventusem w Gdańsku to pokaz antykomunistycznego dopingu. W przerwie meczu na stadion zostaje wprowadzony L. Wałęsa, akcja została przeprowadzona przez podziemną "Solidarność". Transmisja na zachodzie pokazała całemu światu jakie jest nastawienie polskiego Narodu do komuny i dyktatury jaruzela. Polska transmisja była posiekana nożem cenzora. Co i tak zdało się komuchom na nic, bo cała Polska bez wysiłku mogła się domyśleć co skandowali Kibice Lechii w tych wyciętych kawałkach.

Pozdrawiam
Adam Gajkowski - "Gajek"