Po czterech kolejkach rozgrywek ekstraklasy sezonu 1985/86, Lechia zajmowała przedostatnie, piętnaste miejsce, a najbliższy rywal, Śląsk Wrocław, był piąty. Warunki atmosferyczne nie były sprzyjające do rozegrania dobrego meczu – boisko było mocno namoknięte, a temperatura powietrza przekraczała dwadzieścia pięć stopni.

Tymczasem spotkanie od początku prowadzone jest w szybkim tempie i zaczyna się znakomicie dla Lechii. Już w 9. minucie w polu karnym sfaulowany zostaje Jarosław Nowicki, a karnego pewnie na bramkę zamienia Mirosław Pękala. Kiedy w 21. minucie po indywidualnej akcji Jacka Grembockiego na 2:0 podwyższa Janusz Możejko, wydaje się, że Lechia odniesie pierwsze zwycięstwo w sezonie.

Nic nie zapowiadało diametralnej zmiany sytuacji. Lechiści – miast nadal naciskać rywali wykorzystując swą pomyślną passę – wyraźnie zwolnili. A goście jakby tylko na to czekali. Mając w swych szeregach kilku naprawdę świetnych piłkarzy, błyskawicznie przejęli inicjatywę i bardzo szybko wykorzystali błędy w defensywie gdańszczan.
„Lechia – Śląsk 4:4”, Głos Wybrzeża, 19.08.1985 roku

Goście atakują z impetem, a efekty przychodzą już w 36. minucie. – gola z karnego po faulu na jednym z zawodników Śląska zdobywa Ryszard Tarasiewicz, a w końcówce pierwszej części strzałem z dalszej odległości na 2:2 wyrównuje Góra.

Relacja prasowa z meczu Lechia Gdańsk – Śląsk Wrocław
Relacja prasowa z meczu Lechia Gdańsk – Śląsk Wrocław

Po przerwie koncert gry wrocławian trwa nadal. Między 51. a 56. minutą uzyskują dwa trafienia (Marciniak i ponownie Góra), po ewidentnych błędach obrony gdańskiego zespołu, i obejmują prowadzenie 4:2. W tym momencie goście popełniają taki sam błąd co Lechia w pierwszej części meczu, zadowalając się dwubramkowym prowadzeniem.

Na szczęście nie przerazili się tym gdańscy piłkarze, gorąco dopingowani przez najzagorzalszych kibiców. Teraz oni ruszają. Atak non stop! Strzały z bliska i daleka, akcja za akcją. Głównie prawą stroną, gdzie do każdej niemal akcji włącza się niezmordowany Grembocki
„Lechia – Śląsk 4:4”, Głos Wybrzeża, 19.08.1985 roku

Bramka kontaktowa pada na szczęście bardzo szybko, bo już pięć minut po czwartym trafieniu wrocławian. Z rzutu rożnego dośrodkowuje Aleksander Cybulski, a gola głową zdobywa Andrzej Salach. Od tego momentu trwa ciągły napór gospodarzy, Śląsk cofa się do bardzo głębokiej defensywy. Lechiści strzelają z każdej pozycji, ale nie mogą pokonać Kirszy.

Mecz powoli zbliża się do końca, ale gdańszczanie nie tracą wiary w sukces. Wreszcie w 85. minucie po indywidualnej akcji i strzale Grembockiego odbitą przez rywala piłkę do siatki kieruje Pękala. Lechiści, czując szansę na zwycięstwo, nadal atakują, stwarzając szereg groźnych sytuacji. Najlepszą okazję ma w ostatniej minucie Jacek Bąk, ale jego strzał z półobrotu o parę centymetrów mija spojenie słupka z poprzeczką. Ostatecznie więc mecz kończy się remisem 4:4.

17 sierpnia 1985 roku
Mecz ekstraklasy
Lechia Gdańsk – Śląsk Wrocław 4:4 (2:2)
Widzów: ok. 15 000
1:0 Pękala (9’ – karny), 2:0 Możejko (21’), 2:1 Tarasiewicz (36’ – karny), 2:2 Góra (44’), 2:3 Marciniak (51’), 2:4 Góra (56’), 3:4 Salach (61’), 4:4 Pękala (85’)
Lechia: Janusz Stawarz - Jacek Grembocki, Ryszard Szewczyk (56’ Aleksander Cybulski), Andrzej Salach, Maciej Kamiński, Marek Kowalczyk, Mirosław Pękala, Janusz Możejko, Zenon Małek (68’ Dariusz Wójtowicz), Jacek Bąk, Jarosław Nowicki; Trener: Wojciech Łazarek
Śląsk: Andrzej Kirsza - Waldemar Tęsiorowski, Paweł Król, Ryszard Rosa (69’Jacek Nocko), Janusz Góra, Zbigniew Mandziejewicz, Ryszard Tarasiewicz, Andrzej Rudy, Waldemar Prusik, Dariusz Marciniak (82’Jerzy Matys), Aleksander Socha;
Żółte kartki: Pękala oraz Góra, Mandziejewicz i Rudy

Henryk Apostel (Śląsk): Dość długo jestem już trenerem, ale po raz pierwszy zdarzyło mi się przeżyć na ławce taki mecz. Dla kibica był świetny i emocjonujący. (…) Strzelamy cztery bramki w meczu wyjazdowym i zdobywamy tylko jeden punkt. A przecież można było wyjechać i bez punktów! W końcówce mogliśmy wszak ten mecz przegrać. Uf… Nie, nic więcej nie mam już do powiedzenia, muszę ochłonąć…

Wojciech Łazarek (Lechia): Ja też proszę o chwilę oddechu. (…) Cóż za niefrasobliwość w grze defensywnej! Nie mam tu słów. Trzeba szukać rozwiązań, nie można strzelać tylu bramek i tracić punkty. Jedno, co naprawdę cieszy, to dobra wytrzymałość zespołu. Proszę zwrócić uwagę, że w końcówce meczu to my mamy inicjatywę. (…) Krakanie o czkawce po Pucharze Lata jest więc chyba, jak dotąd, bezpodstawne. (…) I jeszcze jedno, żeby się nie pomylili ci, którzy nas już teraz chcą spisywać na straty.

„W ocenie trenerów”, Dziennik Bałtycki, 19.08.1985 roku

 

O AUTORZE
DarioB
Author: DarioB
Badacz Historii Lechii
Z portalem Lechia.net związany od 2003 roku. Wcześniej głównie foto, obecnie archiwa oraz badanie historii Lechii Gdańsk.
Ostatnio napisane przez autora