Raport meczowy: LKP Jareks Grabowo - Lechia Gdańsk | 1/16 finału | 2003/04 Okręg. PP |
LKP Jareks Grabowo | vs | Lechia Gdańsk |
2 | 8 |
Data meczu: środa, 21 kwiecień 2004 | ||
Godz. meczu: 17:30 h | ||
Sędzia: Andrzej Szerszeń | ||
Widzów : 400 |
Bramkarz | |
|
|
Obrońca | |
|
|
Pomocnik | |
|
|
Napastnik | |
|
Pierwszy trener | |
|
|
|
|
|
|
Bramki (Jareks):Tomasz Gierszewski 69’, Daniel Kowalewski 77’ Info:Mecz rozegrany na Stadionie Lechii „Sahara”. Brak możliwości rozegrania meczu w Grabowie. Relacja (Lechia.gda.pl):Lechia Gdańsk rozgromiła A-klasowy LKP Grabowo w meczu przypominającym sparing lub festyn oraz rozegranym na boisku pozbawionym źdźbła trawy. Chociaż w 35 minucie utrzymywał się jeszcze rezultat bezbramkowy, najmniej liczna w tym sezonie na Traugutta publiczność obejrzała w sumie aż dziesięć goli. Trener Jastrzębowski jeszcze nigdy nie zdecydował się na tak młody i rezerwowy skład, dlatego spotkanie można traktować jako nieformalny debiut mającej funkcjonować już od przyszłego sezonu drużyny rezerw. W kolejnej rundzie Pucharu Polski żartów już jednak nie będzie - za niespełna trzy tygodnie na obiekcie Lechii stawi się trzecioligowa Kaszubia Kościerzyna. Występujący oficjalnie w roli gości gdańszczanie rozpoczęli mecz z aż sześcioma graczami młodzieżowymi w składzie. W jedenastce był tylko jeden piłkarz mający na co dzień pewne miejsce w pierwszej drużynie, Marek Widzicki. Szybko jednak okazało się, że nie wynika to ze słabszej wiosną formy pomocnika, ale z zamiaru wykartkowania go na mecz w Sycewicach. Gdy cel został zrealizowany, Widzicki opuścił boisko jeszcze przed zakończeniem pierwszej połowy. Ustąpił miejsca debiutującemu w seniorskich barwach juniorowi młodszemu, 17-letniemu Pawłowi Piotrowskiemu. Z kolei pierwsze oficjalne występy w tym roku zaliczyli Mateusz Bąk, Dominik Czajka, Mariusz Łukowski, Wojciech Sekuła oraz Przemysław Urbański. Po pierwszej pół godzinie gry nie zanosiło się wcale na grad bramek, dość powiedzieć, że na otwarcie wyniku trzeba było czekać aż do 36 minuty. Do tego czasu sytuacji było wprawdzie niemało, ale przyjezdnym udawało się wychodzić cało z każdej opresji. W dodatku poczynali sobie na tyle odważnie i bezkompleksowo, że sami, przy odrobinę lepszych umiejętnościach, mogli pokusić się o trafienie. Umożliwiała im to obrona Lechii, której nie wszystkie ogniwa działały jak należy. Zwłaszcza do gry Łukasza Ciuciasa i Roberta Morki można było mieć zastrzeżenia - oprócz pewności w interwencjach, często brakowało im choćby szybkości. W 15 minucie Łukowski uderzył w dobrej sytuacji w długi róg, ale piłka minęła słupek, trzy minuty później rozminął się w polu karnym z udanym dośrodkowaniem Wasickiego. W 23 minucie ten ostatni wyszedł naprzeciw grabowskiego bramkarza, ale trafił w słupek, piłka pozostała w grze. Za chwilę Urbański strzelił z bliska ponad bramką po udanym dośrodkowaniu Sekuły. Ponieważ tego typu sytuacji było więcej, za naprawę obrazu nieporadnej ofensywy Lechii wziął się prawoskrzydłowy Jakub Gronowski. Dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy trafił do siatki z najbliższej odległości, a minutę przed przerwą nie zmarnował sytuacji sam na sam z bramkarzem, zapewniając Lechii prowadzenie 2:0. Co ciekawe, pół minuty przed drugim trafieniem Grabowo mogło wyrównać, ale po błędzie Morki piłka szczęśliwie trafiła tylko w słupek. Kontra lechistów okazała się zabójcza. Po trwającej tylko pięć minut przerwie piłkarze wrócili na boisko i kontynuowali zmagania w coraz większym rozluźnieniu. Defensywa grabowian nie grała już tak walecznie jak w pierwszej połowie, w dodatku trener Jastrzębowski wprowadził do gry samych piłkarzy ofensywnych, łącznie czterech. Ich nasycenie zrobiło się tak duże, że Wasicki z Markiem Szutowiczem grali w środku pomocy, w ataku z kolei biegał Jakub Bławat z Piotrowskim. Sytuacje sam na sam zaczynały się mnożyć. Osiem minut po przerwie na 3:0 podwyższył Wasicki, zaś od 66 minuty lechiści zdobyli trzy bramki w ciągu trzech minut. Pierwszą przejęty w debiucie Piotrowski - który wcześniej udanie straszył rywali uderzeniami głową - dwie kolejne Bławat. Biało-zieloni byli tacy szczęśliwi, że niemal od razu po wznowieniu gry niespodziewanie stracili gola na 6:1. Jakby tego było mało, w 77 minucie przyjezdni ponownie wykorzystali lukę w obronie i po raz drugi nie dali Mateuszowi Bąkowi większych szans. W ostatnich minutach Lechia odpowiedziała jednak na te straty dwoma trafieniami. Szutowicz wymierzył sprawiedliwość po sfaulowaniu go w polu karnym przez bramkarza, a trzy minuty przed końcem wynik ustalił Bławat. Mimo że Bławat przebywał na boisku najkrócej, zaledwie 32 minuty, popisał się hat-trickiem, a oprócz tego dwa razy niefortunnie trafił jeszcze w poprzeczkę. Z meczu na mecz eks-sopocianin radzi sobie coraz lepiej i w chwili obecnej wydaje się być najlepszym napastnikiem w kadrze Lechii. Na przeciwnym biegunie Urbański, który niestety pozwolił zrozumieć kibicom, dlaczego po kontuzji nie dostaje szansy w meczach ligowych. Mimo zaliczenia w końcówce dwóch asyst grał słabo, a obrońcy A-klasowca powstrzymywali go bez najmniejszego problemu. |