Wobec kontuzji Grzegorza Wojtkowiaka pewniakiem do gry na prawej obronie w zespole biało-zielonych jest obecnie Paweł Stolarski. Czy jednak wykorzysta swoją szansę?
Paweł Stolarski, gdy trafił do Lechii na początku 2014 roku, okrzyknięty był wielkim talentem. Jednak w Gdańsku go nie potwierdził, nie mając wielkich szans na grę. Wystąpił w ekstraklasie zaledwie pięć razy i postanowił po sezonie odejść na wypożyczenie do pierwszoligowego wówczas Zagłębia Lubin.
– Chciałem złapać tam regularność występów. Nie do końca wszystko potoczyło się jak myślałem, bo wiele miesięcy straciłem z uwagi na naderwanie mięśnia czworogłowego, co w Lubinie przytrafiło mi się aż trzykrotnie – podkreślił Stolarski. – Mimo to Zagłębie chciało mnie wykupić na stałe. Ale Lechia się nie zgodziła i postanowiła dać mi jeszcze jedną szansę, z czego bardzo się cieszę – dodał.
W miniony piątek Stolarski wskoczył do wyjściowego składu biało-zielonych za Wojtkowiaka. I choć zagrał z Górnikiem Łęczna (3:1) po raz pierwszy w barwach Lechii przez pełne 90 minut, to jednak nie był to występ godny zapamiętania.
– Nie do końca jestem zadowolony ze swojej gry w ostatnim spotkaniu. Nie ustrzegłem się jednak błędów, zdaję sobie z tego sprawę. Stać mnie na zdecydowanie więcej. Niemniej wygraliśmy tamten mecz i to jest najważniejsze. Styl gry zawsze można poprawić, ale rezultatu danego spotkania już nie – mówi Stolarski, który razem z kolegami chce teraz pójść za ciosem i w piątek sięgnąć po trzy punkty w Bielsku-Białej, gdy Lechia zagra z Podbeskidziem.
– Łatwo nie będzie, bo Podbeskidzie, choć nie wygrało jeszcze meczu, to niewygodny rywal. Niemniej jedziemy tam po trzy punkty. A ja osobiście z czystą głową i nadzieją na lepszą własną grę – przyznał obrońca Lechii.
Źródło: przegladsportowy.pl/własne