Już dziś premiera książki 'Fanatycy. Futbol na śmierć i życie'.

Pozycja, której autorem jest anonimowy fanatyk jednego z polskich klubów to pasjonująca lektura na temat ruchu kibicowskiego, w przekazie, który nie jest zniekształcony przez media. Przeczytacie w niej m.in. o tym, jak ważni dla klubu są fani.

Na zachętę, prezentujemy poniżej fragment książki.

Jedni na futbol patrzą wyłącznie przez pryzmat dyscypliny sportowej. Inni widzą w tym całą otoczkę, ogromne rzesze ludzi, którzy skupiają się wokół klubów. Jeszcze inni widzą wór kasy, którą można rozgrabić. Nie będę odkrywczy, jeśli powiem, że piłka bez kibiców nie ma racji bytu. Jesteśmy sobie nawzajem potrzebni, bez siebie nie istniejemy. Kibic nie pogodzi się z tym, że jego klub upada, zawsze znajdą się zapaleńcy, prawdziwi fanatycy, którzy wezmą na swoje barki ciężar odbudowy tego, co zasługuje na świetność. Tak było w przypadku Lechii Gdańsk czy Zawiszy Bydgoszcz przed erą Osucha i obecnie. Zanim ktokolwiek mógł pomarzyć o tym, by Lechia biła się o europejskie puchary czy by Zawisza sięgał po Puchar Polski, ktoś podjął się ogromnego wysiłku, by podnieść z popiołów te zasłużone piłkarskie marki. Gdy klub pada na gębę, piłkarze – z nielicznymi wyjątkami – uciekają jako pierwsi. Biegną z płaczem do swoich menedżerów, by szybko znaleźli im opłacalną alternatywę. Tu nie ma sentymentów, tym sportem już od dawna rządzi pieniądz. Jest to fakt, z którym my, kibice, musieliśmy się pogodzić. Nie oznacza to jednak, że staniemy biernie z boku i będziemy przyglądać się degrengoladzie klubu, będącej winą piłkarzy bez ambicji czy działaczy myślących jedynie o swoich portfelach.

Niepodważalnym prawem – czy wręcz obowiązkiem – kibica jest możliwość mówienia o tym, co mu się nie podoba w polityce klubowej czy zachowaniu poszczególnych osób. A że środowisko piłkarzy i działaczy często jest głuche na opinie, to dochodzi do przesilenia i w mediach rozpętują się gównoburze. Jest to dość modne ostatnio określenie, ale w tym kontekście bardzo adekwatne.

W wojenki na linii kibice – klub zawsze ochoczo wpieprzają się dziennikarze. Jest klikalność, jest pieniądz. Im kibice też do szczęścia potrzebni nie są, chyba że jest awantura – wtedy można serwować medialną papkę, bez refleksji nad przyczynami tych czy innych wydarzeń. Takie rzeczy jak rozbieranie piłkarzy z klubowych koszulek, wizyty na treningach, race na murawie zawsze są opisywane jako coś skandalicznego, wołającego o pomstę do nieba. Nikt nie pokusi się o refleksję na temat ciągu zdarzeń, który doprowadził do tego, że kibol musiał eksplodować. Nie przywidziało wam się – „musiał” jest tu słowem kluczowym. To nasz obowiązek interweniować zawsze wtedy, gdy sytuacja tego wymaga. To pokolenia kibiców wiernie stoją przy klubach, ba!, to one je tworzą. Czym dziś byłaby Legia czy Lech bez oddanych fanatyków? Na czym budowano by narrację o „derbach Polski”? Na Kubie Koseckim kopiącym się z Manuelem Arboledą? Ciśnienie na boisku zawsze determinowane jest ciśnieniem na trybunach. To nie piłkarze czy działacze i ich rodziny zapełniają stadiony przy Bułgarskiej w Poznaniu i Łazienkowskiej w Warszawie. Robią to kibice, którzy przyjdą na mecz bez względu na poziom sportowy. To właśnie oni od zawsze napędzali ten biznes. A biznes jest ogromny, skoro kluby mogą płacić piłkarzom kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. To pieniądze niewyobrażalne dla szarego Polaka. Pamiętać też trzeba, że są w polskiej lidze piłkarze zarabiający dobrze ponad sto tysięcy. Totalna abstrakcja przy tym poziomie sportowym naszej rodzimej piłki.

Tak, zdaję sobie sprawę, że są kluby płacące znacznie mniej, odpowiednio do swoich możliwości czy potencjału marketingowego. Nie będziemy jednak przerzucać się tabelkami z wynikami finansowymi. Jakiekolwiek byłyby to sumy, znalazły się w tych tabelkach dzięki kibicom. To my kupujemy karnety, klubowe gadżety i ciuchy, to my płacimy abonamenty. To do nas jako targetu marketingowego próbują trafić sponsorzy. Już widzę, jak jeden czy drugi bogacz ochoczo pcha się w sponsoring klubu z pustymi trybunami. Czy prawa do transmisji z polskiej ligi poszłyby za tak duże pieniądze, gdyby nikt nie chciał tego oglądać? Wątpię. Perpetuum mobile tego interesu skupia się w kibicu. Każdym jednym i całości jako pokaźnej grupie najważniejszych sponsorów.

Wejdź na www.fanatycyksiazka.pl, przeczytaj kolejne fragmenty i dowiedz się więcej!

TUTAJ znajdziesz ksiażkę

O AUTORZE
DarioB
Author: DarioB
Badacz Historii Lechii
Z portalem Lechia.net związany od 2003 roku. Wcześniej głównie foto, obecnie archiwa oraz badanie historii Lechii Gdańsk.
Ostatnio napisane przez autora