- Przychodząc do Lechii, nie nastawiałam się na wyniki. Nie chciałam czuć tej presji, którą miałam w Medyku. Ona mnie męczyła. Przyszłam do Lechii, żeby gra w piłkę sprawiała mi przyjemność -  mówi w rozmowie z Lechia.net Weronika Szmatułą, 20 - letnia piłkarka Lechii Gdańsk

Mateusz Błażewicz (Lechia.net): Jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką nożną?

Weronik Szmatuła: Tak jak w przypadku większości dziewczynek. Grałam z chłopakami na podwórku. Później trafiłam do drużyny chłopców w Opalenicy, którą trenował mój nauczyciel WFu. Po przeprowadzce do Grodziska Wielkopolskiego zapisałam się do GGS Grodzisk Wielkopolski do drużyny dziewcząt, gdzie grałam cztery lata. Stamtąd trafiłam do kadry województwa wielkopolskiego.

A Skąd w ogóle pomysł na piłkę nożną? To wciąż mało popularna dyscyplina wśród dziewczynek?

Ogólnie rzecz biorąc za dzieciaka uprawiałam wszystkie możliwe dyscypliny. W szkole biegałam na różnych dystansach, grałam w koszykówkę, w końcu w piłkę. Po prostu, kiedy dziewczyny w moim wieku zaczynały się malować, ja wolałam uprawiać sport i jeździć na różne turnieje.

Z Grodziska Wielkopolskiego trafiłaś do akademii najbardziej utytułowanego kobiecego klubu, Medyka Konin

Tak. Zaczęło się od tego, że zostałam powołana do kadry Wielkopolski, a tam zostałam zauważona przez trenerkę Medyka. Wówczas Medyk ściągał do siebie najlepsze nastolatki w Polsce. Zapewniał im bursę oraz możliwość uczenia się w szkole mistrzostwa sportowego.  Zapytali się, czy chciałabym rozwijać się w Koninie.  Chciałam grać w piłkę, więc w tamtym czasie była to dla mnie najlepsza opcja. I tak trafiłam do Medyka.

Będąc już w Medyku zostałaś powołana do reprezentacji Polski dziewcząt do lat 15

Na początku mojego pobytu w Koninie kilka razy byłam powoływana na zgrupowania reprezentacji Polski U-15. Nawet udało mi się zagrać w meczu przeciwko Norwegii, ale przez swoją głupotę trochę zahamowałam karierę. 

Przez głupotę?

Jeśli ktoś nie ma mocnej psychiki, to ulega pokusom. Razem z koleżankami z bursy chciałyśmy „posmakować” dorosłości i zostałyśmy przyłapane przez wychowawców na tym, że pijemy alkohol w pokojach. Dowiedziała się o tym nasza trenerka i zostałam odsunięta od reprezentacji.

img 0770.1

Tą trenerką była legenda polskiej piłki kobiecej, skądinąd wciąż grająca, Anna Gawrońska. Jak wspominasz współpracę z nią?

Jeśli chodzi o mój rozwój sportowy, to najwięcej zawdzięczam właśnie pani Ani Gawrońskiej. Nigdzie nie nauczyłam się tyle, co u niej. Pomimo tego, że w Medyku miałam przesyt gry w piłkę, to z perspektywy czasu, wspominam ten okres bardzo dobrze. Zwłaszcza przez to, jak się rozwinęłam piłkarsko i ile się nauczyłam.

Pograłaś w Opalenicy, Grodzisku, Koninie. Co było dalej?

Po Medyku miałam przesyt piłki i myśli, żeby zakończyć totalnie z grą w piłkę.  Pięć treningów dziennie, a w weekendy nawet dwa mecze. Poza tym zero życia dla siebie. W pierwszej klasie liceum zdecydowałam się odejść z Medyka. Właściwie chciałam już zakończyć granie, ale nadarzyła się jeszcze okazja, żeby pokopać w piłkę w Polonii Poznań, która właśnie awansowała do Ekstraligi  i tam właśnie trafiłam.

Nie miałaś w tamtym czasie dużego doświadczenia w Ekstralidze. Trudno było się przebić do pierwszego składu?

Raczej nie. Praktycznie grałam we wszystkich meczach. Może w całym sezonie nie zagrałam w pięciu. To też było tak, że Polonia miała problem ze składem. Czasami na mecz jechałyśmy w 12-13 osób, co przekładało się na gorsze wyniki. Polonia spadła do I ligi, w której pograłam pół roku, bo m.in. przez słabe wyniki, ogromne długi klubu oraz brak sponsorów drużyna się rozpadła. Mimo wszystko bardzo fajnie wspominam ten czas i doświadczenie, które zdobyłam, grając w Polonii.

No i trafiłaś do Lechii. Jak to się stało, że zdecydowałaś się wyjechać z Poznania nad morze?

To była spontaniczna decyzja. W lipcu ubiegłego roku odwiedziłam w Gdańsku moją obecną współlokatorkę i koleżankę z drużyny Julię Witczak. Julka namówiła mnie, żebym poszła z nią na jeden trening. Ona pechowo w tamtym czasie zerwała więzadła, ale ja mimo to postanowiłam spróbować. Dziewczyny miały wówczas obóz dochodzeniowy na Traugutta. Spodobało mi się. Pomyślałam sobie, że w sumie nic mnie nie trzyma w tym Poznaniu, że warto spróbować. I tak od sierpnia zostałam piłkarką Lechii.

Z Ekstraligi do trzeciej. To spory zjazd w dół…

Przychodząc do Lechii, nie nastawiałam się na wyniki. Nie chciałam czuć tej presji, którą miałam w Medyku. Ona mnie męczyła. Przyszłam do Lechii, żeby gra w piłkę sprawiała mi przyjemność, bardziej dla zabawy.

dsc 0012 edited ii.1

Myślałaś o powrocie do Ekstraligi?

Fajnie byłoby wrócić wyżej, do poważniejszego grania, ale nie mam ciśnienia. Szczerze mówiąc, trochę się boję.  Przez ciągłą presję na wyniki straciłam chęć do grania i wypalałam się. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Nie wiem, czy zdecydowałabym się wrócić teraz do gry w Ekstralidze, gdybym dostała taką propozycję.

Ważne żeby mieć plan „b” na życie, odskocznię od piłki?

W piłce kobiecej na pewno trzeba mieć plan „b”, bo ciężko utrzymać się tylko z grania w piłkę, nawet w Ekstralidze.

Gdybyś miała odskocznie od piłki, to może udałoby się uniknąć tych wpadek w bursie, a Twoja kariera inaczej by się potoczyła?

Myślę, że błędy, które popełniałam w bursie, były wynikiem młodzieńczej ciekawości, tego, że przebywałyśmy ze sobą 24 godziny i chciałyśmy nawzajem sobie imponować. Pokazać, że jesteśmy takie super dorosłe. Jak ktoś nie potrafi powiedzieć „nie”, to ciężko odmówić.  Ja wtedy nie potrafiłam. Sądziłam, że jeśli nie będę tego robić, to zostanę „odstawiona”.

W Lechii współpracujesz z psychologiem sportowym Natalią Brezą

To prawda. Natalia Breza dużo mi pomaga pod względem psychologicznym. Jestem jej naprawdę bardzo wdzięczna. Pewniej czuje się na boisku. Kiedyś słyszałam „Nie kiwaj! Nie kiwaj!”. Dlatego nie robiłam tego, bałam się. Natalia pozwoliła mi spojrzeć na to z innej strony. Efekty współpracy z psychologiem może nie są widoczne na pierwszy rzut oka, ale po jakimś czasie zaczęły mieć wpływ na to, jak zachowuje się na boisku. Wcześniej byłam mocno wybuchowa, dawałam się łatwo wyprowadzić z równowagi. Teraz jestem spokojniejsza. Nauczyłam się w jakimś stopniu kontrolować emocje. 

16.09.2020 GDANSK PILKA NOZNA , WOJEWODZKI PUCHAR POLSKI SEZON 2020/2021 POLFINALLECHIA GDANSK - LEW LEBORKFOT.ANNA LANGOWSKA/ LECHIA.NET

Jak wygląda współpraca z psychologiem?

To wygląda tak, że umawiamy się raz w miesiącu na konsultacje. Takie konsultacje trwają około półtorej godziny. Omawiamy różne aspekty. Dużo rozmawiamy o meczach. Opowiadam o tym, jak mi się grało, analizujemy dobre i złe sytuacje meczowe. Przede wszystkim są to rozmowy.

Miałaś okazję wcześniej współpracować z psychologiem, gdy grałaś w Medyku czy Polonii?

Niestety, w drużynach w których grałam nie było psychologa. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że gdyby taki był, to może inaczej potoczyłaby się moja kariera, a ja inaczej zachowałabym się w pewnych sytuacjach.

Kończąc chciałbym jeszcze wrócić do Lechii. Po ostatnim sezonie miałaś propozycję z innych klubów, ale zdecydowałaś się zostać w Lechii. Dlaczego?

Miałam propozycje z Marcusa Gdynia i z Pogoni Tczew. Jeśli chodzi o Tczew, to ich propozycja nie była zadowalająca, bo jednak gra w Tczewie wiązałaby się z dalekimi dojazdami. Później jeszcze dostałam propozycję z Marcusa. Sprawy jednak potoczyły się tak, że to Lechia przekonała mnie, żebym została w strukturach  i powalczyła w najbliższym sezonie o awans do II ligi.

Na koniec: Jak i gdzie wyobrażasz siebie za dziesięć lat?

Na pewno będę miała dwa psy, a może nawet więcej. Chciałabym mieć duży dom i stworzyć w nim tymczasowy dom dla psów, coś à la schronisko.  Myślałam także o tym, żeby zostać groomerem. Chciałabym się w tym kierunku rozwijać.

Tego Ci życzę.  Dzięki za rozmowę. 

Dziękuję