T-Mobile Ekstraklasa:Orlando Sa trafił w ostatniej chwili, Legia wygrała z Lechią.
Tylko kilka minut dzieliło Lechię od wywiezienia cennego punktu ze stolicy. Gdańszczanie groźnie atakowali, przeważali zwłaszcza w drugiej połowie, ale nie byli w stanie strzelić gola. Zwycięstwo 1:0 (0:0) Legii Warszawa zapewnił za to Orlando Sa w samej końcówce meczu. Jak jednak pokazały powtórki Portugalczyk był na minimalnym spalonym. Mistrzowie Polski zostali nowym liderem tabeli T-Mobile Ekstraklasy, ale w niedzielę może ich wyprzedzić Górnik Zabrze.
- Zdajemy sobie sprawę, że to będzie trudne spotkanie, ale my lubimy grać u siebie. Jesteśmy gotowi na ten mecz - mówił trener mistrzów Polski Henning Berg.
Norweg mógł podchodzić do walki optymistycznie. Okazało się, że kontuzja Tomasza Jodłowca, którą ten odniósł w czasie spotkania z Niemcami nie jest groźna. Legia za wszelką cenę chciała wygrać, bo w ostatnim meczu ligowym przegrała w Gliwicach 1:3. Lechia natomiast w końcu przerwała złą passę i pokonała 1:0 Cracovię.
Początek spotkania 12. kolejki był naprawdę ciekawy Zdecydowaną przewagę miała Legia. Pierwsze minuty to popis Michała Kucharczyka. Lewy pomocnik, który był powołany na ostatnie spotkania kadry, co chwilę wpadał w pole karne Lechii. Dobrze jednak spisywał się bramkarz Mateusz Bąk.
Najlepszą okazję w pierwszej połowie mieli jednak gdańszczanie. Vranjes zagrał do Colaka, który szybko oddał piłkę Bośniakowi. Ten pięknie kopnął lewą nogą zza pola karnego. Dusan Kuciak z najwyższym trudem obronił. Do odbitej piłki dobiegł jeszcze Bruno Nazario, ale strzelił nad poprzeczką.
Na drugą połowę gospodarze wyszli bez Miroslava Radovicia. Serbski lider stołecznego zespołu narzekał na mięsień przywodziciela. Ten uraz doskwiera mu od pewnego czasu. W obliczu środowego spotkania w Lidze Europy z Metalistem Charków, trener Berg nie chciał ryzykować pogłębienia kontuzji.
Lechia uwierzyła w siebie. Pierwsze pięć minut drugiej części to zdecydowana przewaga przyjezdnych. Dobrze wyglądał młody Nazario. 19-letni zawodnik w sierpniu został wypożyczony przez Lechię z Hoffenheim. W Bundeslidze w poprzednim sezonie Brazylijczyk wystąpił dwa razy.
Po jego ładnym strzale lewą nogą piłka o centymetry minęła słupek Kuciaka. Ofensywny pomocnik z Ameryki Południowej z każdą kolejną akcją spisywał się coraz lepiej. Udanie podawał i stwarzał dobre okazje. Kwadrans przed końcem po błędach obrońców Legii znalazł się w idealne sytuacji. Słowacki golkiper gospodarzy pięknie obronił jednak nogami.
Chwilę później ładnie strzelił Vranjes, ale minimalnie nad poprzeczką. Lechia atakowała praktycznie cały czas, ale nie do pokonania był Kuciak. Gdyby nie on, Legia zapewne przegrałaby to spotkanie. Tak się jednak nie stało, a to zasługa Orlando Sa. Portugalczyk w samej końcówce wykorzystał wrzutkę rezerwowego Ondreja Dudy. Jak jednak pokazały powtórki napastnik był na minimalnym spalonym. Dla 26-latka była to szósta bramka w sezonie.
Legia miała 16 strzałów, w tym siedem celnych. Rywale kopali w stronę Kuciaka 21 razy, w tym także siedem celnie.
Dzięki temu zwycięstwu Legia awansowała na pierwsze miejsce w tabeli. W najgorszym wypadku po tej kolejce warszawianie będą na drugiej pozycji. Prowadzący Górnik w niedzielę zagra u siebie z Wisłą Kraków.
Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)
1:0 - Orlando Sa 87'
Składy:
Legia Warszawa: Dusan Kuciak, Łukasz Broź, Igor Lewczuk, Inaki Astiz, Tomasz Brzyski (76' Guilherme), Michał Żyro, Ivica Vrdoljak, Tomasz Jodłowiec, Michał Kucharczyk (80' Marek Saganowski), Miroslav Radović (45' Ondrej Duda), Orlando Sa.
Lechia Gdańsk: Mateusz Bąk, Marcin Pietrowski, Rafał Janicki, Tiago Valente, Nikola Leković, Maciej Makuszewski (73' Mateusz Możdżeń), Ariel Borysiuk (89' Kevin Friesenbichler), Daniel Łukasik, Bruno Nazario (89' Piotr Grzelczak), Stojan Vranjes, Antonio Colak.
Sędzia: Paweł Gil.
Źródło:eurosport.onet.pl/własne