3 - tyle bramek zdobyła Lechia Gdańsk w 5 meczach rundy wiosennej. To drugi najgorszy wynik w lidze. Mniej, bo 2, zdobył tylko Górnik Zabrze. Lechia notuje sportowy regres, posada Marcina Kaczmarka wisi na włosku, a widmo spadku coraz mocniej zagląda Biało-Zielonym w oczy. Zwłaszcza że nie istnieje gra ofensywna.

Ostatnie tygodnie w wykonaniu Lechii Gdańsk są koszmarne. Pięć punktów w pięciu meczach to wynik znacznie poniżej oczekiwań. Zwłaszcza jeśli spojrzy się na zespoły, z którymi grała Lechia. Tydzień temu w Kielcach Biało-Zieloni grali być może jeden z ważniejszych meczów całego sezonu z walczącą o utrzymanie Koroną. Przegrali go, mimo że pół godziny grali w przewadze. W sobotę piłkarze Lechii dali „popis” w spotkaniu z Radomiakiem przegranym 1:3. Nic dziwnego, że posada Marcina Kaczmarka wisi na włosku, choć w Gdańsku ma on wciąż wielu zwolenników. 

Problemy w klubie są jednak znacznie większe. Patrząc na grę gdańszczan w tej rundzie, zaobserwować można bardzo wiele niedociągnięć. Zarówno ze strony piłkarzy, jak i sztabu, który co tydzień stawia na te same nazwiska. Nie można zapomnieć o zarządzie, który nie wywiązał się z transferów, o które prosił trener Kaczmarek. Skupiając się na samych aspektach sportowych, w oczy rzuca się jeden szczegół. Gra ofensywna. A raczej jej brak. Na ten moment wydaje się to być największym grzechem Lechii Gdańsk.

Na bardzo złą formę pomocników Lechii zwrócił uwagę Sebastian Mila, były piłkarz gdańskiego klubu. - Zespół prezentuje się przeciętnie w pomocy. Jeżeli masz Tobersa, Gajosa, Durmusa, Terrazzino - oni wspólnie może mają 2 bramki czy 2 asysty. Za mało. Conrado nie ma jakiś znakomitych liczb. Grałem na pomocy, więc wiem, co to oznacza. Kreowanie - to jest nasze zadanie. Ja nie dostrzegam tego w grze tych zawodników. Kiedy słyszę w Gdańsku, ze Durmus jest dobry i jest to motor napędowy, to ja uważam, że nie. Oczywiście ktoś może powiedzieć próbuje, przekłada piłkarzy, ale na sam koniec trzeba napisać total. Tam się nie znajduje nic. Problem jest ogromny – powiedział w niedzielę na kanale  Meczyki.pl były gracz.

Ciężko nie zgodzić się ze słowami Mili. Ilkay Durmus, Conrado, Łukasz Zwoliński, Kacper Sezonienko, Kevin Friesenbichler oraz Maciej Gajos. Na tych piłkarzy w formacji ofensywnej stawiał trener Kaczmarek od pierwszych minut. Żaden z piłkarzy nie porwał i nie pociągnął gry Lechii. Durmus, boiskowy indywidualista, jest totalnie pod formą i dziwi fakt, że dostał nowy kontrakt. Conrado szarpie i wydaje się być najkonkretniejszy spośród wymienionych, jednakże nie przekłada umiejętności na liczby. Zwoliński oprócz trzech bramek, które w zasadzie padły w dość szczęśliwych okolicznościach – dwie po dobitkach i jedna po rzucie karnym – nie pokazuje nic. Występy Kacpra Sezonienko najlepiej przemilczeć, podobnie jak Macieja Gajosa, który bardzo często ma więcej zadań defensywnych i w zasadzie nie kreuje akcji. O Kevinie Friesenbichlerze możemy powiedzieć kilka dobrych słów, ale na razie to tylko słowa i kilka udanych akcji. Biało-Zieloni wyglądają po prostu koszmarnie.

Druga sprawa to zaangażowanie. W ostatnich meczach nie było go widać u piłkarzy gdańskiej Lechii. Kiedy drużyna walczy o utrzymanie, na boisku powinno być widać serce, motywację i walkę o każdą piłkę. O graczach Lechii, niestety, powiedzieć tego nie można. Potwierdza to też liczba żółtych kartek otrzymanych przez gdańszczan. Nie od dziś wiadomo, że drużyna walczącą na boisku otrzymuje więcej napomnień. W pierwszych meczach wiosny Lechiści otrzymali 8 żółtych kartek. Dla porównania w pierwszych pięciu meczach sezonu Biało-Zieloni obejrzeli 15 napomnień.

Trudno powiedzieć, co wpływa na obecną sportową sytuację gdańszczan. Z pewnością jednym z czynników jest atmosfera wokół klubu oraz pojawiające się coraz mocniej w mediach doniesienia o potencjalnej zmianie trenera. Inna sprawa to oczywiście personalne wybory trenera Kaczmarka. Tutaj zarzucić mu można sporo, bo Lechia gra zbyt defensywnie. Być może to ustawienie na boisku sprawia, że nie ma kto kreować, a Zwoliński jest zbyt osamotniony. Kibice na placu gry chętnie zobaczyliby Marco Terrazzino czy choćby Flavio Paixao. Z drugiej strony należy pamiętać, że klub znów nie wykorzystał w pełni okna transferowego, i poza Kevinem Friesenbichlerem do klubu nie przyszedł żaden ofensywny zawodnik. Tutaj wina spoczywa na zarządzie, który ma znacznie więcej grzechów na sumieniu.

W piątek Biało-Zielonych czeka trudna wyprawa do Poznania. Lech kilka dni temu osiągnął historyczny wynik w Lidze Konferencji Europy i wciąż jest w grze o ligowe podium. Lechia nie będzie więc faworytem tego meczu, a w przypadku porażki jej sytuacja w tabeli zrobi się jeszcze bardziej nieciekawa. Nieoficjalnie mówi się o tym, że pracę ma stracić trener Kaczmarek. Kto za niego? Na karuzeli pojawia się nazwisko Łukasza Smolarowa, a także legendy PSG Luisa Fernandeza. W przypadku tego drugiego w grę ma wchodzić też objęcie Jagiellonii Białystok. Według naszych informacji we wtorek wiele może się w tej sprawie wyjaśnić.

Na koniec - zachęcamy do oddania głosu w naszej ankiecie dotyczącej tego, czy Marcin Kaczmarek powinien zostać zwolniony z klubu.

źródło: własne