Zaległości płacowe pozwalają na „zerowe koszty” wyjścia z Ałtaju. W rozmowie z Renascença, król strzelców tureckiej II ligi przyznaje, że marzy o zakończeniu kariery w Portugalii, opowiada o swojej relacji z bratem bliźniakiem Flávio i ciepło wspomina swój związek z Sesimbrą.Marco Paixão jest wolnym zawodnikiem na rynek. Nie dlatego, że jest bez klubu, ale dlatego, że Altay, z którym ma ważny jeszcze rok kontrakt, nie wywiązuje się z terminowych płatności dla 38-letniego portugalskiego napastnika.

W wywiadzie dla Renascença z Izmiru w Turcji Marco Paixão potwierdza, że ​​może opuścić Altay bez żadnych kosztów.

„Z prawnego punktu widzenia mogę rozwiązać kontrakt i podpisać kontrakt z dowolnym klubem bez żadnych kosztów”, potwierdza Marco Paixão, który skonfrontowany ze stopniem świadomości, jaki dyrektorzy klubu mają na temat obecnej sytuacji, odpowiada „100%”.

Altay ma długi do uregulowania u Marco Paixão i nie jest to kwestia małych pieniędzy.

„To dużo, ale taki jest futbol. Przepisy chronią kluby, a nie zawodników”, mówi w czasie, gdy jego priorytetem jest odzyskanie tego, co jest mu winne, i znalezienie alternatyw, aby ruszyć w kierunku swojej kariery.

„Globetrotter” marzy o powrocie do domu, ale „telefon musi dzwonić”

Do tej pory Portugalczyk miał trzy konkretne propozycje: dwie na kontynuację w Turcji i jedną w Azerbejdżanie, miejscu, które byłoby nowością w jego karierze, naznaczonym mniej lub bardziej długimi przejazdami przez Hiszpanię, Szkocję, Iran, Cypr, Polskę, Czechy i Turcję, dokąd przybył pięć lat temu.

Napastnik nie wyklucza żadnego scenariusza – nawet arabskiego futbolu, mimo że nie otrzymał żadnej oficjalnej oferty w tym zakresie – ale tak naprawdę chce zakończyć karierę w Portugalii.

"Oczywiście. W zeszłym roku otrzymałem telefon od klubu, który ostatecznie awansował do I ligi i miałem wielką nadzieję, że coś się wydarzy, ale niestety tak się nie stało. Mam 38 lat i powiedziałbym, że jeszcze przez dwa lata mogę osiągnąć dobre liczby. Gdyby któryś z tych lat był w Portugalii, byłoby cudownie – wyznaje, dodając, że „telefon musi dzwonić”.

Rzeczywiście, wiek nie przeraża Marco Paixão, który jest inspirowany przez graczy swojego pokolenia do prezentowania referencji.

„Jestem jedynym zawodnikiem z Turcji, który czterokrotnie został królem strzelców ligi [druga liga] i grałem przeciwko młodym ludziom w wieku 25 lub 26 lat, którzy byli w dobrych ligach” – zaznacza, opowiadając się za tym, że rekord w tym karacie jest uzasadniony : „To dlatego, że bardzo o siebie dbam i codziennie chodzę na siłownię. Jest w pewnym sensie przykładem piłkarzy z wysokiego poziomu, takich jak Cristiano, Modrić czy Benzema. Musimy bardzo o siebie dbać, bo bez dbania o siebie jest trudniej”.

Dwie pretensje zakorzenione w Sesimbrze: jedna rodzina, druga sport

Marco urodził się w Sesimbrze 19 września 1984 r. w towarzystwie Flávio. Los chciał, że bliźniacy Paixão dorastali razem dla piłki nożnej i przez wiele lat prowadzili równoległe kariery, co jest godne uwagi.

Tak było przez dziesięć lat szkolenia w Sesimbrze (1995-2005). Potem dzielili sezon w FC Porto B, trzy w hiszpańskiej piłce nożnej, dwa w Szkocji, jeden w Iranie i cztery w Polsce. Wody rozeszły się dopiero w 2018 roku, kiedy Marco opuścił Polskę (Lechia Gdańsk) i udał się do Ałtaju w Turcji, a Flávio został w Lechii, gdzie w zeszłym sezonie pożegnał się z trawnikami.

To właśnie z powodu tej długiej wspólnej podróży i faktu, że są braćmi bliźniakami, wyznanie Marco Paixão wobec Bola Branca jest dziwne w porównaniu z rodzajem relacji, jakie ma obecnie z Flávio.

„To dobre pytanie” — oświadcza. „Nasz związek był lepszy, teraz nie jest to zdrowy związek. To część życia” – mówi Marco, zaznaczając, że mimo większej odległości nie zrywa więzi ze swoim bliźniakiem Flávio.

„Od czasu do czasu rozmawiamy, niezbyt wytrwale, ale kiedy zakończył karierę, zadzwoniłem do niego, aby podziękować mu za przykład, jaki był. Mam nadzieję, że poza boiskiem pozostanie związany z piłką nożną i że inspiracja, którą był dla innych, dla dzieci, nadal będzie przekazywana. Tego najbardziej od ciebie chcę” – mówi.
Tak jak życie to karuzela emocji, tak samo rywalizacja w piłce nożnej składa się ze wzlotów i upadków. Marco Paixão przeżył jeden z takich momentów dwa lata temu, kiedy w sezonie 2020/21 Altay awansował do tureckiej Superligi, by w kolejnym sezonie spaść do II ligi.

Grupo Desportivo de Sesimbra, w którym Marco Paixão dorastał w piłce nożnej, od kilku lat bezskutecznie próbuje wrócić na krajowe poziomy portugalskiej piłki nożnej. Czterokrotny mistrz kraju 3. ligi i kilka sezonów na dobrym poziomie w drugiej lidze, od 2013 roku Sesimbra chodzi po kamieniach w dzielnicach Setúbal. Sezon 2023/24 będzie w drugiej lidze AF Setúbal.

Do Marco Paixão, boli mnie serce, gdy widzę takiego GD Sesimbrę:
„To bardzo boli, ponieważ mam bardzo bliskie relacje ze wszystkimi w klubie, prezesem, dyrektorami i zawodnikami. Odkąd byliśmy dziećmi, dorastaliśmy razem i wytrwale rozmawialiśmy. Pomagam klubowi w każdy możliwy sposób i już kilka razy rozmawiałem ze znajomymi o tym, że pewnego dnia, kiedy zakończę karierę, będę mógł pomóc przy ciekawym projekcie, aby Sesimbra mogła piąć się po szczeblach kariery”

„To piękna wioska nad morzem, pełna dobrych ludzi, z dobrymi rybami. Jak Bóg da, zawrócą” – deklaruje na znak nadziei, że GD Sesimbra, podobnie jak on, znowu się uśmiechnie.

 

źródło: Renascença / własne