Niedosyt, ból, rozczarowanie - tak można opisać humory w Gdańsku po wczorajszych derbach Trójmiasta. - Nie uważam, że byliśmy słabsi. O wyniku zdecydował jeden głupi błąd - powiedział w pomeczowej rozmowie z dziennikarzami Jan Biegański.
- Nie uważam, że byliśmy słabsi. O wyniku zdecydował jeden głupi błąd. W końcówce mieliśmy przewagę jednego zawodnika i powinniśmy to lepiej wykorzystać. To dla nas ciężki dzień. Inaczej wyobrażaliśmy sobie powrót do Gdańska - przyznał 20-letni pomocnik.
Dla Arki piątkowy wynik to pierwsza wygrana nad Lechią od 2007 roku. Był to też pierwszy mecz w tym sezonie z kibicami. - Kibice przyszli, bo przyjechała Lechia. Gdyby to był inny zespół, to bojkot dalej by trwał i kibiców wciąż by nie było. Zawodnicy chcieli się pokazać z dobrej strony. Udało im się wygrać pierwszy raz od szesnastu lat. Mam nadzieję, że kolejny raz uda im się to za szesnaście lat - ocenił.
- Ja na pewno będę miał ciężką noc, może nawet nieprzespaną. Myślę, że pozostali podobnie. To bolesna i trudna do zaakceptowania przegrana, ale czasami w życiu tak jest, że nie wszystko układa się po naszej myśli. Trzeba oczyścić głowę. Każdy powinien zrobić rachunek sumienia i zastanowić się, czy mógł zachować się lepiej w jakiejś sytuacji - dodał.
Biegański w piątek wystąpił w wyjściowym składzie, na co wpływ miały m.in. absencje Tomasza Neugebauera i Iwana Żelizko. Był to jego pierwszy raz w wyjściowej "11" od dwóch miesięcy. - Od dłuższego czasu miałem problemy. Walczę z Achillesem, nie jest to przyjemna sprawa, ciągnie się to już ósmy miesiąc. Ostatnio miałem podawany zastrzyk. Każdego dnia czeka mnie praca, jutro tak samo. Mimo iż jestem świeżo po meczu, to muszę wykonać pewne ćwiczenia od fizjoterapeutów. Trochę ich męczę, ale czuję się coraz lepiej - zakończył.
źródło: WP SportoweFakty