W niedzielę Lechia Gdańsk zmierzy się na wyjeździe ze Zniczem Pruszków. Przed meczem porozmawialiśmy z Jackiem Grembocki, który dwukrotnie prowadził Znicza.

Jacek Grembocki prowadził Znicza Pruszków dwukrotnie, najpierw w latach 2007-08, a później w latach 2009-10. W sezonie 2007/08 Znicz pod wodzą Jacka Grembockiego sprawił olbrzymią sensację, bowiem jako absolutny debiutant na drugim poziomie rozgrywkowym zajął 5. miejsce i miał tyle samo punktów co czwarta Arka Gdynia (62), ale gorszy bilans bramkowy. Do awansu zabrakło bardzo niewiele.  - Zgadza się. Ja przyszedłem do Znicza, mając zadanie ten zespół utrzymać w lidze, a to był beniaminek. Okazało się, że na wiosnę nie przegraliśmy 13 meczów i mieliśmy dużą szansę awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej, niestety zaprzepaściliśmy ją w ostatnich trzech meczach. Patrząc od końca, przegraliśmy z karnego w 84 czy 86 minucie na Podbeskidziu, przedostatni mecz zremisowaliśmy u siebie z Wartą i trzeci od końca przegraliśmy z karnego na Lechii. Wystarczył tylko jeden punkt lub jedna bramka, żeby awansować do Ekstraklasy. Niestety się nie udało.

18 maja 2008 roku Lechia Gdańsk pokonała 1:0 Znicza Pruszków po rzucie karnym wykonywanym przez Macieja Rogalskiego i zapewniła sobie awans do Ekstraklasy. Jak Jacek Grembocki wspomina to spotkanie, w którym musiał stanąć naprzeciwko swojej ukochanej drużyny? - Moim zdaniem w tym meczu byliśmy lepszym zespołem. Mieliśmy swoje sytuacje, ale przegraliśmy po dość problematycznym rzucie karnym. Patrząc przez tyle lat, powtarzając tę sytuację, gdzieś tam nagraną, uważam, że tego karnego nie było i sędzia się pospieszył, ale taka jest piłka. VAR-u wtedy jeszcze nie było (śmiech) i o tę bramkę byliśmy na Lechii słabsi.

We wspomnianym sezonie Znicz miał całkiem mocny zespół. W drużynie z Pruszkowa występowali m.in. Igor Lewczuk, Paweł Zawistowski czy Robert Lewandowski, który został królem strzelców tych rozgrywek. - To była bardzo mocna drużyna, ponieważ w jej składzie znajdowali się Igor Lewczuk, Paweł Zawistowski, Robert Lewandowski, Zbigniew Kowalski, Artur Januszewski, Adrian Bieniek, który był bramkarzem, bracia Rybaczuki, Paweł Kaczmarek, Łukasz Grzeszczyk, Tomaszowie Chałas oraz Feliksiak. Było naprawdę dużo bardzo dobrych zawodników, którzy grali super w piłkę, także brakowało nam tylko tego awansu.

W sezonie 2007/08 w ówczesnej II lidze grały takie zespoły jak Arka Gdynia, Lechia Gdańsk, Polonia Warszawa, Śląsk Wrocław czy Wisła Płock, więc rozgrywki były mocno obsadzone tak jak w tym sezonie. W którym sezonie liga była silniejsza? - To jest bardzo podobny moment dla Lechii, tylko że w sezonie 2007/08 ta liga była silniejsza, bo moim zdaniem ten poziom był lepszy. Grało naprawdę dużo dobrych klubów czy piłkarzy, którzy wcześniej bądź później zrobili wielkie czy duże kariery. Tak jak u nas, bardzo mały klub, który był absolutnym beniaminkiem, a Robert Lewandowski został jednym z najlepszych piłkarzy na świecie, Igor Lewczuk grał w reprezentacji oraz trafił do Ligue 1, Pawłowie Zawistowski i Kaczmarek oraz Łukasz Grzeszczyk przez wiele lat grali w Ekstraklasie i na jej zapleczu, więc tych piłkarzy trochę było. To był naprawdę wysoki poziom. Wprawdzie teraz w I Lidze gra dużo uznanych marek, ale dzisiaj znajdują się w kryzysie. Nie ukrywajmy, że do tych klubów zaliczają się m.in. Wisła Kraków czy Lechia Gdańsk, ale sytuacja w porównaniu do sezonu 2007/08 jest podobna. - zaznacza Grembocki.

Po raz drugi Jacek Grembocki trenerem Znicza został w 2009 roku, jednak sytuacja drużyny była inna, bowiem była ona uwikłana w walkę o utrzymanie. Ta batalia zakończyła się niepowodzeniem, ponieważ Znicz zakończył sezon na 16. miejscu i do utrzymania zabrakło trzech oczek. - Tam była taka sytuacja, że obejmowałem Znicza, kiedy ten znajdował się w strefie spadkowej i wygrał mecze, które były ważne, bo wygrał z Widzewem Łódź u siebie, z Sandecją Nowy Sącz, która w przypadku wygranej z nami weszłaby do Ekstraklasy, ale przegrywał mecze z bezpośrednimi rywalami o utrzymanie z Dolcanem Ząbki czy Podbeskidziem Bielsko-Biała. Nie graliśmy źle, mieliśmy tych punktów dość dużo, ale meczów było mniej, bo na wiosnę rozgrywaliśmy mniejszą liczbę spotkań. W rundzie jesiennej zrobiliśmy 20 czy 21 punktów, ale nie na tych zespołach, które były do spadku i to przesądziło o tym. Decydującym meczem był mecz z Dolcanem Ząbki u siebie, gdzie nie oddaliśmy strzału na bramkę i graliśmy bardzo słabo. To był jednocześnie słaby mecz w naszym wykonaniu oraz bardzo smutny, bo ten mecz decydował o tym, która z tych drużyn się utrzyma, a która spadnie. Dolcan wygrał w Pruszkowie 1:0 i to on się utrzymał.

Po spadku w 2010 roku Znicz do I ligi awansował po sześciu latach przerwy, by w sezonie 2016/17 z niej spaść. Na zaplecze Ekstraklasy Znicz wrócił w tym sezonie, a obecnie podopieczni Mariusza Misiury po 20 meczach w Fortuna I Lidze plasują się na dwunastej lokacie z dorobkiem 26 punktów, mając 7 oczek nad strefą spadkową. - Uważam, że w tej chwili Znicz na początku sezonu miał dobrą serię, gdzie zdobył punkty na jesień i odbił się od tego dna. Mariusz Misiura wykonuje w Pruszkowie dobrą robotę, grają młodzi zawodnicy, a największą gwiazdą zespołu jest Shuma Nagamatsu, więc można zauważyć tę wymianę pokoleniową. Ponadto do Pruszkowa po wielu latach wrócił Radosław Majewski. Na pewno celem Znicza jest utrzymanie, choć pamiętajmy, jak trudno było Lechii wygrać mecz w sierpniu.

Jakiego meczu w niedzielę spodziewa się Jacek Grembocki? - Ten mecz będzie dość ciekawy, bowiem boisko i stadion Znicza są dość specyficzne, także nie będzie to łatwe spotkanie dla Lechii. Jeżeli Lechia chce awansować, to ten mecz musi wygrać, ponieważ może wskoczyć na miejsca dające bezpośredni awans. Natomiast Znicz w przypadku wygranej Znicz zanotuje skok w tabeli oraz zdobędzie bezcenne punkty w walce o utrzymanie. Dla obu drużyn będzie to bardzo ważne spotkanie, bowiem wygrany przybliży się do swojego celu.   

 

źródło: własne