Po wywiadzie Adama Mandziary w "Przeglądzie Sportowym" przyszedł czas na kontrrozmowę na portalu Interia. Maciej Słomiński porozmawiał z Dariuszem Krawczykiem, który został przez Mandziarę "oskarżony" o próbę przejęcia klubu. Przedstawiamy najciekawsze wątki z tej rozmowy.
Kilka dni temu na łamach "Przeglądu Sportowego" ukazał się wywiad z Adamem Mandziarą. O najciekawszych wątkach rozmowy Jakuba Trecia pisaliśmy tutaj:
W poniedziałek na łamach Interii ukazała się rozmowa z Dariuszem Krawczykiem, która poniekąd odwoływała się do słów wypowiedzianych kilka dni temu przez Mandziarę. Prezentujemy Wam najciekawsze fragmenty.
O próbie przejęcia Lechii:
- Nigdy nie planowałem przejmować klubu - dla mnie słowo "przejęcie" w kontekście tego wywiadu ma konotacje negatywne, kojarzy się z zabieraniem komuś czegoś siłą. Mam wrażenie, że chodziło bardziej o zdezawuowanie mojej osoby. Wielokrotnie informowałem Adama Mandziarę, że tkwi w głębokim błędzie próbując wcisnąć mi coś, co nie jest zgodne z moimi intencjami. Nigdy nie byłem zainteresowany przejęciem klubu i nigdy nie wywierałem na nikogo presji w tej kwestii. Nie chcę, aby ktokolwiek mi coś darował. Kto mnie zna ten wie, że jak już to jest dokładnie odwrotnie, wiele lat sponsorowałem Lechię Gdańsk i to niemałym nakładem. Działania, które sugeruje Mandziara w wywiadzie są dalekie od mojego charakteru, sposobu działania i stylu pracy. To insynuacje, jak i cały wywiad Adama nie mają ładu i składu, wręcz zahaczają o bełkot.
O wywiadzie Mandziary:
- Ten wywiad jest odbiciem sytuacji w klubie, który jest zarządzany chaotycznie, pełno w nim nielogicznych ruchów. Brak decyzyjności, nie wiadomo, gdzie decyzje zapadają i kto za co odpowiada. W rozmowie dla "PS" przy pytaniach niewygodnych Adam odsyła do prezesa klubu Pawła Żelema, w sprawach sportowych do nowego dyrektora sportowego Łukasza Smolarowa, a gdy wspominany jest sukces chętnie podejmuje temat. Słyszeliśmy deklaracje Mandziary, że się odsuwa od działalności w Lechii, tymczasem z tego wywiadu wyłania się postać, która cały czas decyduje o najważniejszych sprawach, a w szczególności w tematach sportowych. Sukcesy to on, porażki to kto inny. Bardzo wygodna postawa. Wielokrotnie, gdy zaczyna być źle odgrzewa stare kotlety, że tzw. środowisko gdańskie czyha na jego dobra rodowe. Często powtarzanym przez niego sloganem jest, że środowisko nie inwestuje w klub. Tylko jak ktokolwiek ma zainwestować w klub tak amatorsko zarządzany? Uwagę polecam skierować na nieudolnych ludzi, których dobiera do prowadzenia Lechii.
O zarządzaniu Lechią:
- Z uwagą przyglądam się temu co dzieje się w Lechii, zdaję sobie sprawę jak klub jest zarządzany. Zresztą byłoby to nielogiczne, gdy przedstawiciel akcjonariusza większościowego nie decydowałby o tym, co dzieje się w Lechii. Tylko nie wiem po co te deklaracje? Wychodzi na to, że ktoś się gubi w swoich decyzjach albo mówi nieprawdę. Przecież każdy to widzi. Klub jest fatalnie zarządzany, świadczy o tym frekwencja i zapewne fatalny wynik finansowy jakim skończy się sezon. Mam nadzieję, że sportowo się utrzymamy w Ekstraklasie, a po sezonie przyjdzie czas na podsumowanie. Postanowiliśmy, że pochylimy się nad propozycją kolejnej konwersji, jeśli spółka będzie funkcjonować we właściwy sposób, a jej sytuacja finansowa będzie stabilna. Szkoda, że to poszło w złą stronę, bo ostatnie lata wskazywały, że sytuacja zmierza we właściwym kierunku.
O polityce transferowej:
- Polityka transferowa Lechii Gdańsk jest szokująca. Poprzez stratę kolejnych wychowanków tracimy tożsamość. Co przyciąga publiczność? Dobry wynik i to, że grają nasi. Sytuacja z Kubą Kałuzińskim na pewno daje do myślenia pozostałym młodym zawodnikom. Jaką młodzież ma motywację, żeby związać się z klubem, jeśli na koniec zostaną potraktowani jak piąte koło u wozu? To wbrew logice - oszczędzanie na swoich, żeby dać potem komuś z zewnątrz więcej. Trzeba to sobie jasno powiedzieć - to jest działanie na szkodę Lechii i jeśli Mandziara tego nie widzi to powinien zmienić profesję. Kałuziński i Okoniewski nie są pierwsi - podobna sytuacja była z Mateuszem Żukowskim czy przed laty z Przemkiem Frankowskim. Dlatego właśnie ludzie nie chcą przychodzić na mecze, a piłkarze wybierają inne oferty. Absolutnie nie dziwi mnie, że kibice nie chcą utożsamiać się z takim działaniem i wyrażają swoje niezadowolenie. Odbudowanie pozytywnego wizerunku oraz atmosfery, poprawa frekwencji to teraz bardzo duże wyzwanie i nie naprawi się tego szybko.
O Pawle Żelemie:
- Oprócz tych które wymieniłem, przede wszystkim nie ma z nim konstruktywnego dialogu, jego deklaracje okazały się bez pokrycia, przez co współpraca stała się niemożliwa. Paweł Żelem zamknął się w swym pokoju i przegląda faktury. To jest oczywiście chwalebne, ale przy okazji ucieka wiele ważnych spraw, które dzieją się dookoła. Jego częstsza obecność na spotkaniach i aktywność w kontaktach z potencjalnymi sponsorami na pewno nadałaby im wyższą rangę i pozwoliła wiele spraw załatwić szybciej i sprawniej. Jest potrzeba bardzo dużego zaangażowania się w odbudowę wizerunku spółki i tu powstaje pytanie czy prezes jest wstanie podołać temu zadaniu. Paweł Żelem lubi współpracować sam ze sobą, ma ambiwalentny stosunek do współpracowników i jak słyszeliśmy na spotkaniu otwartym z kibicami czysto po ludzku nie umie dotrzymywać słowa.
O potencjalnym spadku:
- Nie wydaje mi się, żeby spadek cokolwiek zmienił, a wręcz obawiam się, że kryzys pogłębiłby się i to w znacznym stopniu. Spadek jest zawsze klęską. Nie wiem jak szybko tak zarządzany klub powróciłby na najwyższy poziom rozgrywek? W I lidze połowa klubów bije się o awans, aby się liczyć trzeba utrzymać skład ekstraklasowy. Dlatego bardzo zachęcam, żeby nie poddawać się i przychodzić jak najliczniej na mecze i mocno dopingować naszej Lechii. Obrażać się można na ludzi, ale na Lechię nigdy. Jak spojrzymy na nie tak dawną historię, nasz klub zdołał przetrwać większe kryzysy.
Cała rozmowa z Dariuszem Krawczykiem do przeczytania --> TUTAJ.
źródło: Interia