Mila od przyjścia do Lechii był podstawowym piłkarzem biało-zielonych. Trener Jerzy Brzęczek stawiał na niego regularnie, nawet jeśli ten grał poniżej oczekiwań. Dla Thomasa von Heesena Mila nie jest graczem podstawowej „11”.

 

- Indywidualności nie wygrywają meczów. Bardzo cenię Milę, jego zaangażowanie i znaczenie w szatni, ale on musi teraz ciężko pracować i poprawić przygotowanie fizyczne - ocenił nowy szkoleniowiec gdańskiej Lechii.

 

- Może trener chce zrobić sobie w drużynie nazwisko i dlatego postanowił poświęcić Milę, który jest najlepszym piłkarzem tej drużyny. Do dobrej reprezentacji Polski nie bierze się, nawet na ławkę rezerwowych, słabych piłkarzy. A powołania pokazują, że Sebastian należy do czołówki w naszej lidze. Nawet jeśli jest coś nie tak, to można go odbudować i skorzystać z jego umiejętności, bo inni piłkarze Lechii takich nie mają. Dziwna to sytuacja i oby nie odbiła się Lechii czkawką - twierdzi Jacek Grembocki, który w 1983 roku sięgnął z Lechią po Puchar Polski. - Może trener chce go zmobilizować, a może chodzi o długość kontraktu i ktoś w klubie uznał, że Mila za dużo zarabia - zastanawia się Grembocki.

 

- Prędzej czy później Sebastian dostanie szansę powrotu. Jednak żeby tak się stało, to musi dać bardzo czytelny sygnał na treningu, że jest już gotowy do gry, bo widać było, że w opinii trenera von Heesena nie jest - mówi trener Bogusław „Bobo” Kaczmarek.

 

- Sytuacja z Milą to sygnał od trenera dla zawodników, że nie ma świętych krów, że nikt nie może być pewny miejsca w składzie, nawet reprezentant kraju. To właściwy sygnał. Sebastian jest inteligentnym i doświadczonym piłkarzem i wie doskonale, że musi wziąć się mocno do roboty, żeby wrócić do składu - powiedział z kolei trener Jerzy Jastrzębowski.

Cały artukuł znajdziesz tu

 

 

Źródło: dziennikbaltycki.pl/własne