Cluj, Unirea, APOEL i wiele innych - drużyny z krajów, które nie stanowią potęgi, a w europejskim futbolu miały lub mają swoje pięć minut. Dlaczego Polskie zespoły wciąż są na marginesie światowej piłki nożnej?
Chciałoby się powiedzieć, że nie mamy piłkarzy. Tylko, że to nie prawda: Grosicki, Małecki, Brożek to znani polscy piłkarze, którzy na pewno poradziliby sobie w powyższych zespołach. Posiadamy dobrych zawodników zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Przecież czy nie jest tak, że produkujemy gwiazdę ligową (choć w sumie patrząc na naszą ligę to nie problem), a ona w polskim klubie nie prezentuje niczego na europejskim poziomie, zaś po transferze staje się gwiazdą w słabszych ligach. Ma tam coś więcej - grę w Lidze Mistrzów. Co zatem jest problemem polskich ekip? Jeżeli nie piłkarze to...
Sztab szkoleniowy. Trenerzy stanowią o sile zespołu. Co nam da, że w Wiśle zagra choćby Lionel Messi, jeżeli będą go trenowali polscy „przestarzali trenerzy”? Po roku, czy kilku latach, stanie się o klasę gorszym piłkarzem, nie mając wzorców od których mógłby się uczyć. Choć w szarej polskiej rzeczywistości są wyjątki. Nie patrząc na managerów, mamy wspaniałego trenera bramkarzy. Pan Dowhan to z pewnością jeden z najlepszych trenerów bramkarzy i nie zawaham się powiedzieć że na świecie. Wyprodukował takich bramkarzy jak Boruc, Fabiański czy Mucha, a co najważniejsze to wszystko w polskich marnych warunkach. Co do managerów, to przyszłościowi są - Maciej Skorża mający już jakieś sukcesy, ale i tacy trenerzy jak Probierz i nasz wspaniały Tomasz Kafarski. Tylko skoro mamy managerów i trenerów, dlaczego nie ma sukcesów?
No i teraz czeka nas temat, który w Polsce jest bardzo grząski. Działacze. No i chyba znaleźliśmy problem, choć pewnym być nie można. Afera korupcyjna goni aferę, a końca nie widać. Jak w takiej sytuacji ma prosperować porządny klub o ambicjach większych niż jedynie puchar albo mistrz Polski? Ano myśleć o niczym więcej nawet nie powinien. Pomijając nawet fakt korupcyjny, polscy działacze tj. prezesi i dyrektorzy sportowi klubów, prowadzą politykę transferową, która większych możliwości nie daje. Załóżmy, że nasza Lechia „wyprodukowała” albo znalazła poprzez skautów wspaniały talent , na miarę Deyny. Tylko co z tego, jeśli ten piłkarz musi przejść przez lawinę łapówek, nieudolnych trenerów (choć nie wszystkich), a to wszystko w 99,9% kończy się transferem do zespołu, który choć nie jest futbolowym gigantem, daje większe możliwości niż najlepsze polskie teamy.
Jest jeszcze jedna rzecz która kiedyś była problemem, choć teraz z upływem czasu przechodzi w zapomnienie. Stadiony są coraz piękniejsze i okazałe. Tylko, że potrzebne są jeszcze budynki do szkolenia młodzieży, boiska treningowe i więcej orlików - i choć to szalony pomysł to może właśnie jest receptą na lepszą przyszłość. Przecież często piłkarz, po wyjeździe do zagranicznego klubu mówi, że tam są o wiele lepsze warunki do rozwoju niż u nas. A zatem? Niech polscy wspaniali ludzie w PZPN zaczną choć tutaj działać, bo przecież młodzi będą decydować o tym, czy kiedyś jeszcze wejdziemy na taki poziom jaki mieliśmy za ś.p. Kazimierza Górskiego.
Co więc stanowi problem polskich drużyn? Wszystko po troszku. No bo przecież nie mamy wielkich piłkarzy, którzy dryblowaliby jak Lionel Messi, bronili jak Petr Cech, albo chociaż faulowali z taką finezją jak Gattuso. Co więcej nie mamy piłkarza, który byłby lojalny wobec klubu i dawał dla niego wszystkie swoje możliwości. Nie mamy również trenerów, którzy mogliby podzielić się wiedzą większą, niż ta nabyta na polskich boiskach, i choć mamy wyjątki to i te zdarzają się w europejskich pucharach (Lech Poznań). Mimo jednak tych wszystkich braków mamy coś czego brakuje wszystkim najlepszym klubom na świecie... najlepszych kibiców.