Antoni Browarczyk (21 października 1961 - 17 grudnia 1981)
Zginął 17 grudnia 1981 r. Miał zaledwie 20 lat. Był jedną z pierwszych ofiar stanu wojennego. Został trafiony strzałem w głowę podczas rozpędzania demonstracji w Gdańsku pod KW PZPR. Według świadków zastrzelił go snajper znajdujący się na dachu tego budynku, według innych padł od strzałów z pancernego skota.
Antoni Browarczyk – chłopak z gdańskiej Zaspy, zagorzały kibic Lechii Gdańsk, zafascynowany ruchem „Solidarność”, antykomunista, odważny uczestnik pierwszych demonstracji po wprowadzeniu stanu wojennego. O nim będzie ta opowieść.
„Posłuchajcie tej historii,
która w naszych duszach gra.
O nich pieśni wam dam,
oni tworzą klan,
wojownicy Lechii Gdańsk.”
(Marek Hładki, Jarosław Turbiasz)
Fanatyk gdańskiej Lechii i „Solidarności”
Na stadion przy Traugutta Antoni Browarczyk trafił w latach 70. Już wówczas było to miejsce, w którym kibice biało-zielonych odważnie kontestowali komunistyczną rzeczywistość. Po wydarzeniach Grudnia’70 w Gdańsku nic już nie było takie samo. Ludzie podnosili się z kolan, przez całą dekadę organizując uroczystości upamiętniające ofiary grudniowej masakry. Angażowali się w powstające po 1976 r. niezależne organizacje: Studenckie Komitety Solidarności, Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża, Ruch Młodej Polski.
Ludzie z gdańskiej opozycji doskonale znani byli stałym bywalcom meczów Lechii. Młody Tolek chłonął tą specyficzną atmosferę. Stał się wiernym fanem biało-zielonych. Jeden z najaktywniejszych pod koniec lat 70. kibiców Lechii Jerzy Litwin (dziś na emigracji w Hamburgu) wspominał: – Tolka Browarczyka poznałem przez „Złotego” w 1978 r. Okazało się, że namiętnie chodzi na mecze naszej Lechii. Wciągnęliśmy go wtedy do „młyna”. Niejednokrotnie jeździł też z nami na wyjazdy. Z reguły tworzyliśmy stałą, liczącą kilka osób paczkę, którą stanowili m.in. „Dula”, „Muła”, „Teheran”, „Żółty” i Tolek.
W sierpniu 1980 roku w gdańskiej Stoczni im. Lenina wybuchł strajk. Zmienił bieg historii. Gdańsk stał się w tym czasie centrum życia politycznego w Polsce. Antoni Browarczyk całym sobą włączył się w wolnościową działalność związkową. Był członkiem „Solidarności” w swoim zakładzie pracy. Kolportował ulotki, rozwieszał plakaty związkowe. Razem z kolegami z Lechii brał udział w licznych manifestacjach na ulicach Gdańska. Jerzy Litwin wspomina demonstracje tzw. karnawału Solidarności: – Dziwnym zbiegiem okoliczności, mimo że nigdy nie umawialiśmy się na antypaństwowe zadymy, za każdym razem (a zaliczaliśmy w tamtych latach chyba wszystkie takie wydarzenia) spotykaliśmy się z Tolkiem i innymi chłopakami w Gdańsku bądź Wrzeszczu, i niejednokrotnie trzymaliśmy się razem.
Wojna polsko-jaruzelska
Niedługo Polacy cieszyli się wolnościowym klimatem zapoczątkowanym strajkami w Stoczni Gdańskiej pamiętnego sierpnia 1980 r. 13 grudnia 1981 r. gen. Jaruzelski wprowadził na terytorium całego państwa stan wojenny, rozpoczynając swoją wojnę z narodem. Przez kolejne dni tysiące gdańszczan wyszło na ulice, aby pokazać juncie wojskowej, że naród nie da się zniszczyć siłą czołgów. Natychmiast zorganizowano podziemną działalność. Pojawiły się pierwsze ulotki wzywające do solidarnościowych manifestacji.
13 grudnia 1981 r. Antoni był świadkiem aresztowania kolegów. W domu zniszczył notesik z kontaktami. 16 grudnia, po raz pierwszy od ogłoszenia stanu wojennego, wziął udział w ulicznej demonstracji. W okolicach dworca i Stoczni Gdańskiej zgromadził się wówczas około 30-tysięczny tłum. Jak stwierdza raport partyjny, najbardziej aktywna była 10-tysięczna grupa uczestników manifestacji, „głównie ludzi młodych i młodocianych”. Wszyscy chcieli dostać się pod Pomnik Poległych Stoczniowców. Około 15:30 milicja i wojsko zaczęły rozpędzać protestujący tłum. Rozpoczęły się wielogodzinne walki na ulicach Gdańska. Trwały do 22:00. Po powrocie do domu Antoni Browarczyk oznajmił rodzicom, że chyba jest śledzony.
17 grudnia tłumy gdańszczan ponownie pojawiły się na ulicach miasta. KW PZPR w teleksie wysłanym do centrali partyjnej o godz. 12:00 informował: „Napięta sytuacja utrzymuje się w Gdańsku. Po wczorajszym rozproszeniu tłumu przez MO i wojsko spod pomnika, dziś nadal przed Dworcem Głównym w Gdańsku i w pobliżu Stoczni im. Lenina oraz na ciągu ulicznym w kierunku KW PZPR zbierają się kilkusetosobowe grupy, głównie młodzieży, prowokujące do interwencji służb porządkowych”. Z każdą godziną manifestantów przybywało. Antoni Browarczyk po zakończeniu pracy także uczestniczył w demonstracji. Spotkał na niej Jurka Litwina. – Trafiliśmy na siebie pod „Sobieskim”. Namawiałem Tolka, byśmy przenieśli się pod „Brygidę”, jednak ostatnie słowa, jakie od niego usłyszałem, wypowiedziane z rozbrajającym uśmiechem na ustach, brzmiały: „Ja zostaję, tu będzie się działo” – wspomina po latach.
Tłum gromadzący się na ulicach Gdańska narastał. Raz po raz dochodziło do potyczek z oddziałami ZOMO. Skandowano solidarnościowe hasła. Manifestanci zaczęli napierać na kordony milicji, chcąc dostać się pod gmach KW PZPR. Przeciw demonstrantom użyto gazów łzawiących. Milicja zaczęła ściągać posiłki. W rejonie budynku partii pojawiły się opancerzone skoty i oddziały MO wyposażone w broń maszynową. Około 16:30 użyto ostrej amunicji. Antoni Browarczyk padł nieprzytomny na ziemię z raną postrzałową czaszki.
Ludzie natychmiast przetransportowali go do pobliskiego szpitala na ul. Świerczewskiego. Nieprzytomnego nieśli na ławce z autobusowego przystanku. Zmarł, nie odzyskawszy przytomności. Rodzina dowiedziała się o tragedii po godz. 18:00, ale do szpitala dotarła dopiero nazajutrz. Lekarze, na wniosek służb, mieli podłączyć go do aparatury, aby mieć więcej czasu na zatuszowanie śladów zbrodni. Oficjalnie śmierć nastąpiła 23 grudnia, chociaż prawdopodobnie nie żył już tego samego dnia, kiedy został postrzelony. Pogrzeb odbył się w sylwestra.
Fałszowanie śledztwa
6 sierpnia 1982 roku prokurator Marynarki Wojennej ppor. Włodzimierz Pluta umorzył śledztwo w sprawie zabójstwa Antoniego Browarczyka. Natychmiast zareagowała na to podziemna prasa. W piśmie Międzyzakładowego Komitetu Protestacyjnego Trójmiasta „Wolność” komentowano ten fakt następująco: „W ciele zabitego znaleziono trzy pociski kal. 7,62, które są dowodem w sprawie. Wiadomo, gdzie i kiedy zabito ofiarę. Wiadomo, z jakiej broni. Wiadomo, jaki oddział ZOMO wtedy tam był, kto nim dowodził, wiadomo, kto wydał rozkaz, wiadomo, kto użył ostrej amunicji, ale jak podaje prokurator Pluta – śledztwo umorzono z powodu niewykrycia sprawców. […] Prokuratura działa do czasu! Sprawcy zostaną wykryci!”. Niestety, nie zostali do dziś, mimo 20 lat tzw. wolnej Polski. Trzeba dodać, że ten sam prokurator Włodzimierz Pluta jeszcze raz umorzył śledztwo w sprawie okoliczności śmierci Antoniego Browarczyka - w sierpniu 1983 r. Na nic się zdały zażalenia i odwołania od tych wyroków, systematycznie składane przez rodziców Tolka – Mariannę i Czesława Browarczyków. Jaruzelski w ostatnim programie „Teraz My” powiedział, że śledztwa nie były fałszowane, tylko czasami nieudolnie prowadzone…
Po 1989 r. sprawą Tolka zajęła się nadzwyczajna komisja do zbadania zabójstw z okresu dyktatury Jaruzelskiego. Jego przypadek został szeroko opisany w „Raporcie Rokity”. Winą za nieprawidłowości w śledztwie, w tym niezabezpieczenie dowodów przestępstwa funkcjonariuszy ZOMO w postaci broni, z której oddano strzały, raport obarczył ówczesnego Prokuratora Wojewódzkiego w Gdańsku, Prokuratora Marynarki Wojennej w Gdyni i Komendanta Wojewódzkiego MO w Gdańsku. Nigdy nie postawiono im zarzutów i nie pociągnięto do odpowiedzialności.
…nie rozwieje wiatr tych pokoleń Lechii Gdańsk!
Jakim był człowiekiem? – spytałem przywoływanego już tutaj wielokrotnie Jurka Litwina. – Na pierwszym miejscu stawiam na lojalność i honor (jak każdy biało-zielony). Wesołość, uśmiech i humor nigdy go nie opuszczały. Niewielki wzrostem, wielki duchem, pełen chęci życia.
Młodsza o 13 lat od Tolka jego siostra Grażyna wspomina, że uwielbiała się z nim bawić. Pięknie grał na akordeonie. Kiedy wracał z pracy, rzucała mu się na szyję. Brat zabierał ją na spacery i mecze, a nawet na randki. Miał dziewczynę Dorotę. Planowali wspólną przyszłość. Trzy lata po śmierci brata Grażyna napisała wiersz: „Ta kula, bracie, która Cię zabiła, ona również moje serce zraniła. Lecz bardziej boli mnie prawda taka, że zginąłeś, bracie, z ręki Polaka!”. Dzisiaj jego fragment widnieje na pomniku Antoniego Browarczyka na cmentarzu Łostowickim.
W 27. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego Prezydent RP Lech Kaczyński nadał Antoniemu Browarczykowi pośmiertnie Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce. Pamiętaliśmy o nim w uroczystym Apelu Młodych Poległych podczas uroczystości 25-lecia Federacji Młodzieży Walczącej w Muzeum Powstania Warszawskiego. 13 grudnia 2009 r. kibice uczcili pamięć Tolka podczas meczu z Cracovią.
Jak mówią kibice, pamięć o Tolku musi trwać, jak w piosence: „Na niektórych śmierć, na niektórych czas, tak jak kruk na gałęzi siadł. Lecz nie skryje, nie rozwieje wiatr tych pokoleń Lechii Gdańsk!”. Był jednym z nas, wojownikiem biało-zielonej „Solidarności”. Walczył o wolną Polskę najlepiej, jak potrafił – na gdańskich ulicach. I poniósł największą ofiarę - za wolną ojczyznę oddał swoje młode życie.
ks. Jarosław Wąsowicz SDB
Wspomnienia
W Sektorze Niebo jest miejsce dla każdego zmarłego kibica Lechii Gdańsk. Piszcie do nas (Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.) jeżeli jakiejś osoby brakuje lub dane, które posiadamy są błędne lub niekompletne.
Znaliście bardzo dobrze zmarłego? A może po prostu kojarzycie go z meczów? Nie czekajcie na innych tylko przysyłajcie do nas osobiste wspomnienia i zdjęcia a my dodamy je na stronę by każdy ze zmarłych był godnie uwieczniony.