Po nieudanym szturmie na ekstraklasę, w kolejnych rozgrywkach (1993/94) Lechia spisywała się fatalnie. Praktycznie od początku rozgrywek Biało-Zieloni zajmowali miejsce w strefie spadkowej. W piątej od końca kolejce do Gdańska przyjechała Arka.
Początek spotkania to ostrożna gra z obu stron, ale po około kwadransie Lechia śmielej zaatakowała. Mniej więcej w tym momencie wyróżniający się w barwach gdańskiej drużyny Marcin Kaczmarek znajduje się w sytuacji sam na sam z Krupskim, ale bramkarz Arki wychodzi zwycięsko z tego pojedynku.
Parę minut później znakomitą okazję ma Lisewski. Przerzuca piłkę nad wybiegającym Maciejem Kozakiem, ale przenosi ją również nad poprzeczką gdańskiej bramki.
Wreszcie w 31. minucie stadionem Lechii wstrząsa eksplozja radości. Sędzia dyktuje rzut wolny dla gospodarzy tuż przed linią pola karnego. Do piłki podchodzi Tomasz Unton i precyzyjnie dośrodkowuje ją na głowę Mirosława Girucia. Pomocnik Lechii uderza nie do obrony i gdańszczanie obejmują prowadzenie. Ta sytuacja dodaje skrzydeł gospodarzom, którzy uzyskują zdecydowaną przewagę. Swoje szanse mają Giruć, Kaczmarek i Unton, ale wynik do przerwy nie ulega zmianie i Biało-Zieloni prowadzą 1:0.
Początek drugiej części meczu nie jest zbyt interesujący, ale, ostatnie pół godziny spotkania przynosi niezwykłe emocje. Najpierw do głosu dochodzą goście.
Co prawda w 61. minucie akcję rozpoczyna Lechia, ale skuteczną kontrę przeprowadzają gdynianie, wywalczając rzut rożny. Po dośrodkowaniu Nicińskiego wyrównującego gola zdobywa Zinko. Od tego momentu Arka uzyskuje zdecydowaną przewagę. W 67. minucie na indywidualną akcję decyduje się Lisewski. Wpada w pole karne, gdzie fauluje go Kozak. Do piłki na jedenastym metrze podchodzi Tomecki i mimo prób wyprowadzenia go z równowagi przez kibiców Lechii, pewnie zdobywa prowadzenie dla swojego zespołu.
Do końca meczu pozostaje nieco ponad dwadzieścia minut i na tę chwilę Lechia była już praktycznie trzecioligowcem, dlatego trzeba podkreślić klasę graczy Lechii, którzy od tej chwili rzucili na szalę wszystkie siły i umiejętności. Warto było przyjść na ten mecz choćby dlatego, by zobaczyć końcowy kwadrans w wykonaniu gdańszczan.
W 77. minucie Kaczmarek wykazuje najwięcej sprytu w zamieszaniu podbramkowym, wyrównując stan meczu na 2:2.
Ostatnie minuty to nieustające ataki gospodarzy. Kiedy wydaje się już, że spotknie zakończy się remisem, na dwie minuty przed końcem znakomicie z rogu dośrodkowuje Giruć, a piłkę do bramki kieruje Grzegorz Motyka. Radość, która zapanowała na stadionie po zdobyciu tego gola, jest trudna do opisania.
Mecz II ligi
Lechia Gdańsk – Arka Gdynia 3:2 (1:0)
Widzów: ok. 6 000
1:0 Giruć (31’), 1:1 Zinko (61’), 1:2 Tomecki (67’ – karny), 2:2 Kaczmarek (77’), 3:2 Motyka (88’)
Lechia: Maciej Kozak - Marek Ługowski, Grzegorz Motyka, Leszek Góralski, Mariusz Pawlak, Rafał Kaczmarczyk, Marcin Kubsik, Tomasz Unton, Mirosław Giruć, Marcin Kaczmarek, Dariusz Głos (66’Karol Sobczak) / Trener: Marian Geszke
Arka: Krupski - Wielogórski, Ptach, Mądrzak, Faltyński, Zinko, Pyc, Tomecki, Rubaj, Niciński, Lisewski
Żółta kartka: Kaczmarek, Góralski oraz Mądrzak, Pyc
Wynik do końca nie ulega już zmianie, a Lechia odnosi niezwykle ważne i zasłużone zwycięstwo 3:2.
Gdańszczanie w całym meczu oddają dwadzieścia dwa strzały, w tym dwanaście celnych (goście – jedenaście strzałów, w tym siedem celnych). To zwycięstwo daje Biało-Zielonym nadzieje na utrzymanie, które ziściły się w ostatnim spotkaniu sezonu i Lechia zapewniła sobie II-ligowy byt.