Trzeba powiedzieć wprost – w niedzielę biało-zieloni nie zagrali dobrego spotkania. Lechiści nie stworzyli sobie zbyt wielu okazji, Karol Fila zmarnował setkę w samej końcówce i generalnie było sporo błędów. Z drugiej strony nie można też powiedzieć, że Legia całkowicie Lechię zdominowała. Spójrzmy na głównie liczby meczowe.

Obie drużyny miały się o co bić w niedzielne popołudnie w Gdańsku. Legia jest na ostatniej prostej do wywalczenia tytułu mistrzowskiego, a biało-zieloni wciąż grają o czwarte miejsce w lidze. Mecz reklamowano jako hit kolejki, jednak trzeba uczciwie przyznać, że nie było to porywające spotkanie. Legia wygrała po bramce z rzutu karnego, a Lechia nie oddała ani jednego celnego strzału.

Konkretniejsza Legia

Piłkarze Legii wyglądali lepiej od gospodarzy pod wieloma względami. Kluczem do tego było większe posiadanie piłki. Zawodnicy z Warszawy utrzymywali się przy futbolówce aż przez 54% czasu, a szczególnie ich przewagę w tym aspekcie można było dostrzec w drugiej połowie spotkania. Jak pokazują wykresy z oficjalnych raportów, Legia zdominowała biało-zielonych szczególnie między 60 a 75 minutą. Wtedy właśnie padła decydująca bramka. Ponadto posiadanie piłki przekuło się na większą liczbę ataków pozycyjnych czy też stałych fragmentów gry.

Uwagę przykuwa też statystyka dotycząca strzałów. Biało-zieloni ukończyli mecz z niechlubną liczbą zero przy kategorii strzały celne. Łącznie gospodarze oddali sześć uderzeń, jednak żadne z nich nie powędrowało w światło bramki. Dwie najgroźniejsze sytuacje do zdobycia gola biało-zieloni mieli po akcji Flavio Paixao, kiedy Portugalczyk uderzył w słupek oraz w samej końcówce, kiedy stuprocentową akcję zmarnował Karol Fila, uderzając obok bramki. Dla porównania Legia oddała aż 15 strzałów, z czego cztery celne. I tutaj ogromne brawa należą się Dusanowi Kuciakowi, który wybronił trzy bardzo groźne strzały Legionistów.

Przewagę Mistrzów Polski widać też w liczbie podań, co jest naturalną kwestią przy takim posiadaniu piłki. Legioniści wymienili między sobą 573 zagrania, z czego 477 to były zagrania celne. Skuteczność w tym aspekcie wyniosła więc 83%. Biało-zieloni wykonali mniej podań i robili to też mniej dokładnie. Przy 441 podaniach, 347 z nich było celnych (79%).

Lechia górą w pojedynkach

Obie drużyny walczyły na boisku. Łącznie zawodnicy obu ekip zmierzyli się ze sobą 148 razy – z czego w 78 starciach lepsi byli gospodarze. Legioniści okazali się lepsi w 70 pojedynkach bezpośrednich. Co ciekawe mimo niesprzyjającej pogody i śniegu, w niedzielę było więcej pojedynków na ziemi niż w powietrzu (105).

Zarówno piłkarze Lechii jak i Legii sporo dryblowali swoich przeciwników. W szeregach gospodarzy na 29 zwodów, 19 zakończyło się sukcesem. W Legii na 31 dryblingów także 19 było skutecznych. Indywidualnie w drużynie biało-zielonych najwięcej razy oszukać rywali próbował Flavio Paixao. Na dziewięć dryblingów, sześć zakończyło się powodzeniem. W Legii pod tym względem najlepsi byli Luquinias oraz Filip Mladenović.

W niedzielę w Gdańsku piłkarze obu ekip zaliczyli też sporo strat piłki. Po stronie Lechii było ich 68, a po stronie Legii 65. W odbiorach skuteczniejsi byli biało-zieloni, którzy na 37 prób odebrali 18 piłek. Goście na 32 odbiory, skutecznie robili to tylko trzynastokrotnie.

Maratończyk Kubicki

Pod względem przebiegniętych kilometrów górą w niedzielę byli biało-zieloni, co jest pokłosiem, tego, że musieli „gonić” za piłką, która była częściej po stronie Legii. Gospodarze przebiegli łącznie 111,86 kilometrów, a Legia nieco ponad 110 kilometrów. Indywidualnie najwięcej przebiegł, i chyba tutaj nie będzie zaskoczenia, Jarosław Kubicki. Pomocnik na liczniku wykręcił 12,37 kilometrów. W Legii najlepszy był młodzieżowiec Bartosz Ślisz – 11,82 kilometrów.

Goście w niedzielę byli lepszymi sprinterami. Łącznie wykonali ich aż 89, co przy 67 sprintach Lechii robi wrażenie. Indywidualnie najwięcej sprintował Filip Mladenović – 17 razy. U gdańszczan pod tym względem najlepszy był Conrado, który o taki bieg pokusił się 10 razy. Brazylijczykowi zmierzono także największą prędkość spośród wszystkich piłkarzy – 33,51 km/h. Po stronie Legii najszybszy był Josip Juranović – 32,69 km/h.

Indywidualności

Prawdę mówiąc, po stronie Lechii ciężko o pozytywy, jednak trzech graczy zasługuje na chociaż minimalne wyróżnienie. Mowa oczywiście o Dusanie Kuciaku, który zanotował trzy bardzo ważne interwencje po strzałach Legionistów. Ponadto bramkarz podawał w miarę dokładnie do swoich kolegów, skuteczność zagrań wyniosła 84%. Drugim piłkarzem, który w drugiej połowie zrobił różnicę, był Kenny Saief. Co prawda pomocnik spędził na boisku tylko 22 minuty, jednak zdołał w tym czasie nieco rozruszać ofensywę Lechii i próbował zdziałać coś w ataku. Wdawał się w pojedynki i dryblingi, co czynił też na wysokim poziomie. Generalnie po jego wejściu na boisku w miarę zaczęło się coś dziać. Wyróżnić można też Żarko Udovicica, który świetnie zagrał do Karola Fili w doliczonym czasie gry. Wielka szkoda, że Fila nie strzelił gola po tej akcji.

W Legii było więcej jasnych punktów. Na plus z pewnością występ wspomnianego już młodzieżowca Bartosza Ślisza. Ponadto na placu gry swoją obecność zaznaczyli Filip Mladenović i Luquinhas – a więc lewa strona ataku. Na boisku okazje stwarzał sobie też Tomas Pekhart, który aż sześć razy próbował pokonać Kuciaka. Jednak sztuka pokonania słowackiego bramkarza udała się tylko raz – po rzucie karnym. Po wejściu na plac gry różnicę zrobił też Rafael Lopes.

Podsumowując liczby trzeba przyznać, że z jednej strony Lechia zasłużenie przegrała, bo w większości aspektów to goście przeważali. Z drugiej strony nie można też powiedzieć, że Legia zagrała wielkie zawody i całkowicie zdominowała biało-zielonych. Z pewnością jednak kibice mogli czuć się zawiedzeni poziomem sportowym spotkania, które reklamowane było jako hit kolejki. Obie drużyny nie stworzyły porywającego widowiska.

źródło: ekstraklasa.org / własne