Lechia Gdańsk po 11. kolejkach zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. 19 września nowym trenerem Biało-Zielonych został Marcin Kaczmarek. Po meczu z Pogonią Szczecin spotkaliśmy się z trenerem i poruszyliśmy kilka kwestii dotyczących m.in. poszczególnych piłkarzy czy potencjalnych wzmocnień. Oto efekty naszego spotkania z szkoleniowcem.
Karolina Jaskulska, Lechia.net: Pamięta Pan debiut jako trenera Lechii w 2004 roku i emocje, jakie wówczas Panu towarzyszyły?
Trener Marcin Kaczmarek: Tak, tak, pamiętam. Graliśmy z Połchowem. Zmiana nastąpiła w trakcie sezonu, wcześniej byłem grającym asystentem trenera Jastrzębowskiego. To był trudny debiut – Lechii nie szło, a każdy liczył na zwycięstwo. Mecz ostatecznie zremisowaliśmy, ale na szczęście w kolejnych tygodniach Lechia zaczęła wygrywać i awansowaliśmy do wyższej klasy rozgrywkowej, a w kolejnym roku na zaplecze Ekstraklasy.
Jakby Pan mógł wobec tego porównać te dwa debiuty – z 2004 roku oraz ten sobotni ze Szczecina – czym one się różniły? Który był bardziej emocjonalny?
Różniły przede wszystkim tym, że teraz jestem wiele lat starszy i bardziej doświadczony...Nie można tego jednak porównać - teraz jest inna rzeczywistość, mamy inne stadiony, innych piłkarzy, wtedy była zupełnie inna sytuacja. Natomiast Lechia zawsze ta sama i traktuję swoje obecne zadanie, jako sporą odpowiedzialność.
Co Pan czuje jak widzi nasz stadion? Pamięta Pan przecież jeszcze czasy z Traugutta 29.
Na pewno satysfakcję. Miałem przyjemność przed laty uczestniczyć w tym procesie odbudowy Lechii, budowaliśmy klub niemal od podstaw, za niewielkie pieniądze i przy wsparciu rzeszy ludzi. Kibice często oddawali swoje pensje, nawet część ciężko zarobionych pieniędzy dla klubu – to była niesamowita inicjatywa. Jak dziś patrzę na stadion, to myślę sobie, że byliśmy częścią odbudowy Lechii i czuję dumę z tym związaną. Uważam, że ten stadion jest jednym z najpiękniejszych obiektów w Polsce, jak i w całej Europie. Miałem okazję widzieć wiele stadionów i ten „Bursztynek” rzeczywiście robi wrażenie.
Był Pan zaskoczony propozycją z Lechii?
Tak. Nie ukrywam, że nie spodziewałem się, że Lechia zwróci się akurat do mnie. Ale piłka potrafi zaskakiwać i padają propozycje, których się nie spodziewamy i musimy być gotowi w każdej chwili. Kiedy dostałem telefon, to zbyt długo się nie zastanawiałem. Porozmawialiśmy, przedstawiliśmy pewne możliwości działania na przyszłość no i jestem!
A jaka była reakcja Pańskiego Taty?
Był zaskoczony, natomiast zdaje sobie też sprawę z trudności zadania, którego się podjąłem. Wiadomo, że położenie Lechii nie jest łatwe. Myślę, że był też w jakimś stopniu dumny – bo jest z klubem bardzo związany.
Tata udziela Panu czasami rad, jeśli chodzi o pracę trenerską?
To pytanie się przewija bardzo często, co siłą rzeczy jest zrozumiałe. Natomiast od 18 lat idę swoją własną drogą. Tata nauczył mnie przede wszystkim gry w piłkę oraz etosu pracy i za to jestem mu wdzięczny. Później poszedłem swoją drogą. Oczywiście, że rozmawiamy o piłce, ale nie proszę go o rady.
Ma Pan już spore doświadczenie, jeśli chodzi o pracę w polskich klubach.
Te projekty, w których miałem szansę uczestniczyć były zazwyczaj długofalowe. Najpierw Lechia, później Olimpia Grudziądz, w której pracowałem 3 lata i awansowałem z III ligi na zaplecze Ekstraklasy. W Wiśle Płock byłem przez 5 lat i awansowałem z II ligi do Ekstraklasy, a także dla Płocka ją utrzymaliśmy. Byłem też trenerem w Niecieczy, którą objąłem w podobnej sytuacji co teraz Lechię – po 9 meczach z 5 punktami. Termalikę udało się odbudować. Później udało się też zrobić awans z Widzewem. Doświadczenie na polskich boiskach mam dość długie, wiele lat pracuję na szczeblu centralnym i znam specyfikę polskiej piłki.
Przejdźmy więc do tego co tu i teraz. Co jest obecnie największym problemem Lechii?
Nałożyło się sporo różnego rodzaju kłopotów. Pierwszy to problem mentalny. Większość piłkarzy nie potrafiła sobie poradzić z obecną sytuacją. Dwa miesiące temu grali jeszcze w europejskich pucharach, a teraz wszystko wywróciło się do góry nogami. Nad tym aspektem mentalnym staraliśmy się od samego początku popracować. Po drugie wydaje się, że te wszystkie konflikty, które gdzieś po drodze się działy, nie brały się znikąd. Na obecną sytuację nałożyło się sporo czynników, ale teraz pytanie: jak się z tego wydostać. Staramy się wdrażać nasz plan doraźny i przygotowywać zespół z meczu na mecz. Musimy postarać się zdobyć jak najwięcej punktów do zimy, później usiąść z zarządem i porozmawiać o tym co dalej. Zdaję sobie sprawę, że sytuacja jest trudna i że meczów jest coraz mniej, a punktów póki co nie przybywa. Mam nadzieję, że od następnego meczu się to zmieni. O tym musimy myśleć i w to wierzyć.
Lechii zdarza się przegrywać po błędach indywidualnych, co było widać choćby w Szczecinie…
Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że tracimy zdecydowanie za dużo bramek i to w zdecydowanie za prosty sposób. Trzeba nad tym pracować. Należy też pamiętać, że mieliśmy ostatnio ograniczoną sytuację kadrową, szczególnie w defensywie. Takie rzeczy się zdarzają, ale to nie pomaga kiedy zespół jest w trudnym położeniu. Ale tak, ilość błędów indywidualnych jest za wysoka, i to często przekłada się niestety na punkty. Uważam, że potrzebne jest nam teraz zwycięstwo i jeden bardzo dobry mecz, który dodatkowo da wiarę. W tej chwili nie mam zastrzeżeń do piłkarzy, do tego jak pracują i reagują. Oni zdają sobie sprawę z powagi sytuacji i na każdym treningu widać zaangażowanie.
Kristers Tobers – czy Pan widzi go bardziej jako obrońcę czy na pozycji numer „6”?
Czasami to potrzeba decyduje o naszych wyborach. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że on lepiej czuje się na pozycji numer „6”. Natomiast my jako trenerzy czasami musimy działać pod wpływem potrzeby.
Prawa obrona wydaje się również pozycją, na której ma Pan ból głowy. Zwłaszcza że na mecz z Cracovią wykartkował się David Stec.
Koperski trenuje, a Brzęk ma skręcony staw skokowy. Mamy pewnego rodzaju deficyty kadrowe, ale musimy sobie z tym jakoś poradzić.
Skoro są deficyty kadrowe, to przydadzą się zimowe wzmocnienia. Będzie Pan rozmawiał z zarządem i o takowe zabiegał?
Tak, my się tak umówiliśmy. Teraz jest już poza okienkiem i nawet gdybyśmy chcieli zespół wzmocnić, to musielibyśmy mieć pewność, że to zawodnik na tu i teraz. Większość piłkarzy z tzw. „wolną kartą” na rynku to zawodnicy nie grający czy też będący poza treningiem – ich zatrudnienie również mogłoby wiązać się z ryzykiem. Staramy się więc zrobić wszystko i pracować jak najlepiej z tą kadrą, którą mamy. Przed przerwą zimową usiądziemy i porozmawiamy o decyzjach kadrowych.
Co dzieje się z pozyskanym niedawno Abu Hanną?
Joel jest w treningu i jeśli będzie potrzeba, jest do naszej dyspozycji.
A Marco Terrazzino? Otrzymuje w tym sezonie mało minut…
Cały czas przyglądamy się piłkarzom na co dzień. Mamy duży wybór zawodników grających w środku pola m.in. właśnie Terrazzino czy Gajos, Kubicki i De Kamps. Są także młodzi – Kuba Kałuziński czy Tomek Neugebauer. Jest duża grupa tych zawodników i rywalizacja stoi na bardzo wysokim poziomie. Dobieramy możliwie najlepszy skład w danej chwili.
Jaki argumenty daje obecnie Christian Clemens?
Przychodząc do klubu wyszedłem z takiego założenia, że chciałbym przyjrzeć się każdemu piłkarzowi z osobna. Christian ma bardzo bogatą przeszłość i z jakiegoś powodu tutaj do Gdańska trafił. W pierwszej rozmowie z zespołem powiedziałem, że dla mnie w tej chwili priorytetem jest dobro Lechii i że chciałbym, aby oni swoją dobrą grą pomogli klubowi. Tak samo traktuję Clemensa. Obserwuje jego cechy i liczę na niego równie mocno, co na innych piłkarzy. Z każdego z tych chłopaków staram się wyciągnąć maksa. Nie mogę zamknąć się na żadne rozwiązania i muszę szukać plusów wszędzie.
Spory ogląd na piłkarzy dał Panu i sztabowi na pewno obóz w Cetniewie.
Położyliśmy duży nacisk na aspekt mentalny. Chciałem mieć tych chłopaków do swojej pełnej dyspozycji, dużo rozmawialiśmy i staraliśmy się wyciągnąć dla siebie wiele wniosków. To jest dopiero początek mojej pracy i staramy się przetwarzać informacje na bieżąco. Czas ucieka, a punkty są potrzebne.
Co z piłkarzami wypożyczonymi?
Obserwujemy ich, na bieżąco spływają do nas raporty i ja też będę rozmawiał z trenerami o tych zawodnikach. Szczerze mówiąc teraz jednak staramy się poświęcić maksymalnie dużo czasu temu, co jest w tej chwili i tej grupie ludzi, którymi dysponujemy na dziś.
Obecnie gramy formacją z czterema obrońcami. Czy nie rozważał Pan przejścia na system gry np. z trójką obrońców?
Nie wykluczam żadnych możliwości. Na wdrażanie nowych wariantów trzeba mieć jednak czas. Czasami jest tak, że trzeba podjąć decyzję bardzo szybko i nie możemy zamknąć się na pewnego rodzaju rozwiązania. Na razie jednak raczej będziemy grali w defensywie tak jak dotychczas, a więc z czwórką defensorów.
Przed nami bardzo ważny, ale też trudny mecz w Krakowie.
Jesteśmy już po pierwszym meczu w Szczecinie oraz jego analizie. Zdajemy sobie sprawę, gdzie trzeba pracować jeszcze intensywniej. Zdajemy sobie, że gramy z czołówką ligi, ale musimy szukać punktów wszędzie. Z takim zamiarem pojedziemy do Krakowa.
Co z Łukaszem Zwolińskim? Czy będzie gotowy do gry w sobotę?
Jest w treningu indywidualnym od początku tygodnia. Cały czas jesteśmy w kontakcie z lekarzami, fizjoterapeutami oraz samym Łukaszem i będziemy podejmować decyzję co do najbliższej przyszłości.
Niestety w Krakowie nie pomogą Wam kibice, którzy w Szczecinie dali sporo wsparcia.
To było fantastyczne. To jest sens piłki. Takich meczów, w takiej atmosferze chciałoby się grać jak najwięcej. Szkoda, że nie popsuliśmy święta w Szczecinie. Atmosfera była super. Zdajemy sobie sprawę, co Lechia znaczy dla gdańskiego środowiska i mi również nikt tego nie musi tłumaczyć.
Odczuwa Pan wsparcie kibiców również na co dzień np. robiąc zakupy czy idąc na spacer?
Dostałem bardzo dużo wsparcia od samego początku, także teraz. Choćby wczoraj mieliśmy w klubie małą uroczystość z okazji urodzin trenera Wojciecha Łazarka i miałem okazję zamienić kilka słów choćby z tymi starszymi piłkarzami i trenerami – oni również bardzo wszystko przeżywają i mocno trzymają kciuki. Dla nich Lechia również jest szalenie istotna. Doświadczyłem też kilku takich sytuacji czy to u siebie na osiedlu, czy tutaj przy stadionie. To wsparcie jest szalenie istotne w obecnej sytuacji. Chociaż oczywiście zdajemy sobie sprawę, że nadejdzie moment, że będziemy patrzeć w tabelę i gorąco wierzę w to, że uda się z tego dołka wygrzebać.
Czas na pierwsze podsumowania przyjdzie na pewno po tej rundzie.
Zdecydowanie tak. Żeby mieć chociaż minimalny komfort musimy zebrać jak najwięcej punktów. Chcemy mieć kontakt i jak najmniejszą stratę punktową. To jest potrzebne również po to, abyśmy utwierdzali się w przekonaniu, że to co robimy ma sens. Oczywiście nie zapominamy o tym, że przed nami jeszcze runda rewanżowa i tutaj wszystkie ręce na pokład. Musimy dmuchać w jeden gwizdek wszyscy razem i tylko tak damy radę.
Jest nowy trener, ale jest też nowy kapitan wybrany przez zespół. Cieszy się Pan, że drużyna wybrała akurat Maćka Gajosa?
To jest człowiek mający wpływ na funkcjonowanie szatni. Szczerze mówiąc nie zdziwiłem się, że wybór padł akurat na niego. Wierzę, że ten kapitan i rada drużyny poprowadzą Lechię do lepszej gry i zdobyczy punktów.
Dziękuję za rozmowę.
źródło: własne