Po swoim trenerskim debiucie w Lechii Thomas von Heesen nie krył niezadowolenia wynikiem, ale występ piłkarzy ocenił pozytywnie. Jak przyznał, widzi spory potencjał w następnych spotkaniach.

 

- To był pierwszy mecz. Momentami był dość wyrównany. W pierwszej połowie, dopóki mieliśmy dynamikę i szybkość w grze, stwarzaliśmy okazje i mogliśmy objąć prowadzenie. Dla mnie ten początek jest okej - stwierdził na pomeczowej konferencji Niemiec. - Oczekuję na boisku dominacji mojego zespołu. A kiedy masz okazje do strzelenia gola, musisz ją wykorzystać. A my mieliśmy dwie sytuacje i należało je wykorzystać - dodał von Heesen.

 

Spotkanie po przerwie w wykonaniu Lechii, delikatnie mówiąc, nie było udane. Gospodarze wyraźnie nie mieli pomysłu na dobrze ustawionych w destrukcji gości. Ci niekiedy głęboko cofając się pod własne pole karne, skutecznie odpierali jakiekolwiek ofensywne próby Lechii. Tym samym gdańszczanie po przerwie nie stworzyli żadnej klarownej okazji.

 

- W drugiej połowie Korona cofała się coraz głębiej i mieliśmy mniej miejsca na skuteczne rozegranie piłki w ofensywie. To nas absolutnie nie tłumaczy w kontekście wyniku, ale w takiej sytuacji gra się zdecydowanie trudniej. Musimy znaleźć receptę i na takie rozwiązania, kiedy zespół rywala będzie się cofał głęboko na swoją połowę. To, że zagraliśmy na zero z tyłu, to jest dobrze, ale z przodu nie mogę być z tego rezultatu zadowolony - tłumaczył 54-letni szkoleniowiec.

 

Sporym zaskoczeniem w tym meczu była nieobecność w osiemnastce meczowej kapitana Lechii Sebastiana Mili. Pomocnik biało-zielonych nie narzekał przed meczem na żaden uraz, przez co tym bardziej dziwi decyzja nowego szkoleniowca gdańszczan.

 

- Widziałem go raz, może dwa razy w treningu, a z pozostałymi zawodnikami trenowałem częściej. Nie chcę rozmawiać o zawodnikach, których w składzie nie było. Możemy o tym porozmawiać jutro, ale dzisiaj chcę się zająć tylko tymi, którzy grali, bądź znaleźli się w meczowej osiemnastce - zdecydowanie uciął temat von Heesen.

 

 

Cały artykuł znajdziesz tu

Źródło: trojmiasto.sport.pl/własne