Christian Clemens, Henrik Castegren, Tomasz Kaczmarek – co łączy te postacie? Wszyscy zawiedli i nie spełnili pokładanych w nich na rok 2022 oczekiwań. Na pierwszy rzut oka odpowiedź może nie być jednak taka oczywista.
Rok 2022 powoli zmierza ku końcowi. Dla kibiców Lechii Gdańsk był to słodko-gorzki czas. W pierwszej połowie roku cieszyliśmy się z wysokiej formy drużyny i awansu do europejskich pucharów, a od sierpnia Biało-Zieloni zmagali się z kryzysem. I choć pod koniec roku sytuacja jest dużo lepsza, w dużej mierze dzięki trenerowi Marcinowi Kaczmarkowi, to lista osób, które w minionych 12 miesiącach zawiodły jest spora. I nie chodzi tu o samych piłkarzy, ale też sztab i zarząd.
Piłkarze
Zacznijmy od tych, którzy grają pierwszoplanowe role na boisku. Kiedy myślimy o zawodniczych zawodach, pierwsze nazwisko które przychodzi do głowy to Christian Clemens. Niemiec trafił do Lechii na początku lutego i miał poprawić poziom rywalizacji na skrzydle. Przynajmniej na papierze wydawało się, że tak będzie. 31-latek rozegrał w przeszłości 144 mecze w Bundeslidze oraz 65 spotkań w 2. Bundeslidze – w Polsce niewielu piłkarzy może pochwalić się takim CV. Papiery jedno, boisko drugie. Stadiony ekstraklasy zweryfikowały Clemensa. Skrzydłowy wystąpił w 26 meczach i zdobył tylko JEDNEGO gola. Na piłkarza z takim doświadczeniem to zdecydowanie za mało. Clemens zawiódł na całej linii i wydaje się, że wygasająca w czerwcu umowa nie ma prawa zostać przedłużona.
Kolejnym piłkarzem, który nie spełnił oczekiwań jest Henrik Castegren. W jego przypadku jednak bardziej nawaliło chyba zdrowie. Choć Szwed przyszedł do Lechii w lutym, to debiutu doczekał się dopiero…1 października podczas meczu w Szczecinie, czyli już za kadencji Marcina Kaczmarka. Gdy jednak stoper pojawił się na boisku zagrał nieźle. Wydaje się więc, że gdyby zdrowie bardziej mu dopisywało, mógłby odgrywać większą rolę w zespole. Podobnie jak Joel Abu Hanna, który został wypożyczony w sierpniu z Legii Warszawa. 24-latek miał wzmocnić linię defensywną, a póki co rozegrał tylko pięć spotkań.
Spore zastrzeżenia jeśli chodzi o formę w 2022 roku można mieć także do Marco Terrazzino. W ostatnich dwunastu miesiącach Niemiec rozegrał 24 spotkania, w których tylko zanotował jedną asystę. Podobnie jak Clemens, Terrazzino kiedy przychodził do Gdańska uważany był za solidne wzmocnienie. Teraz pomocnik więcej siedzi na ławce niż wychodzi w pierwszym składzie i wydaje się, że jego umowa również nie powinna być przedłużana.
I o piłkarzach moglibyśmy jeszcze tak długo prawić, jednak wydaje się, że to powyżsi zawiedli najbardziej. Oczywiście możemy mieć zastrzeżenia czy to do innych obrońców czy nawet do Flavio czy Łukasza Zwolińskiego, jednak oni potrafili pokazać choć odrobinę potencjału i szczególnie w pierwszej części roku doprowadzić Lechię do sukcesu.
Sztab szkoleniowy
Kiedy Biało-Zieloni awansowali do eliminacji do Ligi Konferencji Europy, wszyscy w Gdańsku nosili Tomasza Kaczmarka na rękach. Bo to młody trener, bo to szkoleniowiec z potencjałem, bo jego pierwszy sukces już w debiutanckim sezonie. Niestety lato zweryfikowało 38-letniego trenera. Zresztą w maju, podczas podsumowania sezonu, trener sam mówił, że prawdziwym egzaminem będzie letni okres przygotowawczy. Kaczmarek egzamin oblał.
Zespół słabo wyglądał już od początku sezonu. W pierwszym meczu ligowym Lechia dostała na wyjeździe łomot 3:0 od Wisły Płock. Wówczas można było jednak jeszcze tłumaczyć, że porażka bo zespół skupia się na pucharach, że zmęczenie i nieprzyzwyczajenie do gry co trzy dni. Po odpadnięciu z pucharów było jeszcze gorzej. Lechia w pewnym momencie była ostatnia w tabeli. Ktoś musiał za to zapłacić. 1 września, równo rok po objęciu drużyny, Tomasz Kaczmarek został zwolniony. A wraz z nim z klubu odszedł Łukasz Jankowski, trener przygotowania fizycznego.
Zarząd
Niestety ryba psuje się od głowy. Głową Lechii są jej włodarze, którzy co tu dużo mówić, w 2022 roku podejmowali sporo chybionych decyzji. Pierwsza – nieprzemyślane transfery zimą takich piłkarzy jak choćby Clemens. Druga – brak solidnych wzmocnień latem, kiedy drużyna przygotowywała się do europejskich pucharów. Trzecia – likwidacja zespołu rezerw. Lista grzechów Pawła Żelema i Adama Mandziary jest jednak znacznie dłuższa i pewne jest, że co najmniej w jakimś stopniu działania klubu poskutkowały słabymi wynikami.
Inną sprawą pozostaje kwestia związana ze sprzedażą Lechii. W kwietniu Adam Mandziara poinformował, że aktualny właściciel Josef Franz Wernze zamierza wycofać się z Lechii i sprzedać swoje udziały. W kolejnych miesiącach do klubu miały spływać oferty od potencjalnych nabywców, a w mediach padały nazwy konkretnych firm i trwały różnego rodzaju dywagacje. Ostatecznie do sprzedaży nie doszło, a zamieszanie wokół klubu odbiło się też pewnie na rezultatach.
Kibice
Jako portalowi kibicowskiemu dość ciężko nam to pisać, ale zawodzili też kibice, którzy w marnej liczbie pojawiali się na meczach domowych. 7 czy 8 tysięcy to nie jest liczba, na którą zasługuje nasz klub i stadion. Zdarzały się mecze, jak choćby z Wartą Poznań, gdzie trybuny były bardziej puste niż zazwyczaj (wówczas frekwencja wyniosła 4770 osób). Pozostaje mieć nadzieję, że na wiosnę wyniki się poprawią, ale poprawi się też frekwencja na meczach. Cała Lechia Zawsze Razem!
źródło: własne