Kiedyś futbol był religią, a klub wartością wyższą, dla której ludzie się poświęcali. Dziś coraz częściej jest produktem, rozrywką podobną do kina czy teatru.
Zamiast kibiców na stadionach pojawiają się „klienci usług rozrywkowych”. Dlaczego tak się dzieje – fanów Lechii i holenderskiego Twente porównają badacze z toruńskiego UMK.
Przepisy nakazujące siedzenie, zakazujące hałasowania i przeszkadzania innym, kontrola słów przyśpiewek, zakazy opraw meczowych – to część zmian, które mają przyciągnąć na stadiony nowych kibiców i zamienić je z miejsc uważanych za niebezpieczne na przyjazne dla rodzin z dziećmi. Jak te zmiany wpływają na postawy kibiców? To przeanalizują naukowcy z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Dla kogo zmiany w dzisiejszej piłce
Przez najbliższe 2 lata trzech badaczy wnikliwie przyjrzy się fanom Lechii Gdańsk i holenderskiego Twente Enschede. Jednak oba kluby mają być jedynie przykładem znacznie szerszych procesów. – Przeprowadzimy również wywiady z architektami projektującymi nowe stadiony na Euro oraz z menadżerami sportowymi, aby dowiedzieć się, czyje właściwe interesy są realizowane w ramach przygotowań. Zakładamy, że interes kibica nie jest pierwszym, a nawet drugim, czy trzecim – mówi dla Portalu Kibica kierownik projektu, prof. Tomasz Szlendak.
Proces zmian zachodzących obecnie w piłce nożnej autorzy opisali już w projekcie badawczym, który zapewnił im wsparcie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. „Kibicowanie było elementem praw obywatelskich, symbolem przynależności do lokalnej społeczności, stanowiło formę „niewidzialnej” religii [...], dobrem, za które trzeba było wprawdzie płacić (wejście na stadion), ale – paradoksalnie – nie było ono na sprzedaż” – czytamy we wniosku. Dziś podejście się zmieniło: „Sport stał się towarem, usługą na sprzedaż podporządkowaną rynkowym prawom podaży i popytu, której odbiorcą jest nowy rodzaj sympatyków – raczej klientów usług rozrywkowych, aniżeli kibiców starego, industrialnego typu.”
Czemu właśnie Lechia i Twente?
Oba te kluby wydają się podobne pod kilkoma względami. Oba są bardzo silnie związane z lokalnym środowiskiem. Ludzie utożsamiają się z nimi, jako "swoimi". A zatem, dla nas - socjologów - oba kluby stanowią znakomity przykład tworzenia tożsamości pewnej grupy ludzi. Łączy te kluby również specyficzna droga. Oba zaczynały od bycia "maluczkimi", a w chwili obecnej należą do klubów grających w najwyższej lidze rozgrywkowej. Twente świetnie radzi sobie w lidze holenderskiej, a także w Europie – wyjaśnia Radosław Kossakowski, jeden z wykonawców projektu.
Dziś oba kluby łączy nie tylko coraz silniejsza pozycja, ale przede wszystkim fakt, że podlegają tym samym przemianom. – Kluby na tym poziomie stają się zobowiązane do przyjęcia pewnych reguł. Reguł, które przemieniają je w komercyjne marki, które można sprzedać/wykorzystać. Nacisk na zmiany np. w architekturze stadionów powoduje, że kluby takie stają się przede wszystkim arenami komercyjnych rozrywek – tłumaczy Kossakowski w rozmowie z Portalem Kibica.
Konsumenci – tak, wyznawcy – nie
Zmiany zachodzące niemal na całym świecie wskazują, że dotychczasowy model kibicowania nie jest pożądany. Jak wskazali niedawno w ironicznej oprawie kibice Widzewa, „kibic w krawacie jest mniej awanturujący się”. Rzeczywiście, dla klubów wygodniejsze jest zapełnianie trybun „klientami usług rozrywkowych”, jak opisali ich badacze, bo ci oczekują jedynie dobrej zabawy. – Niepisanym założeniem tych wymogów jest relegowanie najbardziej niepożądanych kibiców ze stadionów. Po to, by ich miejsce zajęli konsumenci, którzy przyjdą na mecz dobrze się bawić, miło spędzić czas, zostawiając przy okazji określoną ilość gotówki w kasie. Chcemy zbadać, jak owe wymogi przeobrażają klub taki, jak Twente czy Lechia. Byłoby prościej pokazać to na przykładzie Manchesteru United czy Realu Madryt, ale znacznie większą wartość ma pokazanie, że ten proces dotyka wszystkich, nawet tych, którzy o Lidze Mistrzów mogą pomarzyć – opisuje Radosław Kossakowski.
Kibice traktujący futbol jak wartość wyższą są ciężarem – protestują, dochodzą swoich praw, są zdeterminowani w działaniu. Dlatego mogą być uciążliwi, czego dowodzą wyniszczające konflikty między kibicami a władzami. Tomasz Szlendak tłumaczy – Ta procedura, dyktowana chęcią zarabiania, spycha kibiców "wierzących", identyfikujących się mocno z klubem, "wspólnotowych wyznawców" w niszę "dziwaków", "bandytów", "przeciwników zmian", "pokręconych konserwatystów" etc. Tacy kibice - kibicujący po staremu - są balastem dla nowych zarządów, czymś, czego trzeba się pozbyć, żeby na stadionach zapanował niedzielny kibic-klient.
Co z tego wyniknie?
Obserwacje dotyczące przemian wśród kibiców były już prowadzone na Zachodzie, ale w Polsce to nowość. Czy i jakie wnioski mogą z takich badań płynąć dla nas?
Dla kibiców może to być bardzo ważna informacja – czy skomercjalizowany sport oczekuje od nich bycia konsumentem, który przychodzi na stadion dobrze się bawić? Być może wyniki badań będą dla wielu kibiców ważną informacją na temat tego, czy kluby będą potrzebowały ich wciąż w roli np. szalikowców, którzy są wprawdzie wierni barwom klubowym, ale "przeszkadzają" konsumentom w odbieraniu wrażeń. Konflikt pomiędzy kibicami Legii Warszawa a władzami tego klubu jest dobrym przykładem takich dylematów. Myślę, że nasze badania będą świetnym materiałem do rozważań, jaka jest/będzie rola współczesnego kibica. Włodarzom klubowym te badania pomogą zastanowić się, jak osiągnąć "złoty środek": osiągać sportowe i finasnowe cele nie tracąc przy tym swej tożsamości i rzeszy najwierniejszych kibiców – podsumowuje Radosław Kossakowski.
PortalKibica.pl