Zapraszamy na kolejne podsumowanie weekendu naszych zgód i FC. I od razu przepraszamy za kilkudniowe opóźnienie, jednak my tak samo jak zapewne większość z Was nie możemy nadal dojść do siebie po meczu z Jagą. Poniżej część druga czyli Gryf Słupsk, Pomezania, Bytovia, Chojniczanka, Mławianka i Mazur Pisz.
Sobota 03.04.2010 godz. 17:00 Błękitni Starogard 3:1 Gryf Słupsk
Oficjalna Relacja:
Niestety nie powiodła się naszemu zespołowi sobotnia wyprawa do Stargardu Szczecińskiego. W meczu 19. kolejki III ligi Błękitni wygrali z Gryfem Słupsk 3:1 (1:1)
Mecz był debiutem przed własną publicznością, byłego zawodnika gryfitów (26 spotkań - 1 gol) Fernando Batisty, który zagrał na lewej obronie walcząc raz to z Szymonem Gibczyńskim, raz z Patrykiem Pytlakiem. W przedmeczowych wypowiedziach mówił, że da z siebie wszystko i tak było. Ponownie drużyna byłego gracza Gryfa okazała się lepsza (poprzednio Kotwica Kołobrzeg z Gracjanem Szymańskim wygrała 3:0).
Początek należał do słupszczan. Najpierw Paweł Kryszałowicz strzałem z dystansu sprawdził umiejętności Marka Ufnala. Grający dyrektor Gryfa miał chwilę potem doskonałą sytuację, jednak jego strzał lewą nogą w długi róg jakimś cudem wybronił bramkarz Błękitnych. Zawodnik tej drużyny Tomasz Królak przeprowadził indywidualną akcję, minął trzech obrońców Gryfa, ale na szczęście wypuścił sobie za daleko piłkę, którą złapał Paweł Waśków. Było to ostrzeżenie z którego słupszczanie wniosków nie wyciągnęli. W narożniku pola karnego z piłką znalazł się Bartłomiej Zdunek (który zdobył bramkę dla Błękitnych także jesienią w Słupsku) i strzelił celnie w samo okienko słupskiej bramki. Następne kilkanaście minut to okres mało ciekawej gry w wykonaniu obu zespołów. Strzelać próbował Karol Świdziński, a akcji prawą stroną Szymona Gibczyńskiego nie zamknął nikt na środku pola karnego. W końcówce szczęście uśmiechnęło się do gryfitów. W 41 minucie z boiska wyleciał za drugą żółtą kartkę Patryk Kurant, a trener gospodarzy Łukasz Woźniak, z nerwów mało co nie wyszedł z siebie ostro rozmawiając z sędzią bocznym. Nie był to koniec złych wiadomości dla Błękitnych.
Na 25. metrze faulowany był Paweł Kryszałowicz. Poszkodowany wykonał rzut wolny. Trafił jednak w mur i piłka odbiła się na bok, gdzie dośrodkował ją Paweł Waleszczyk. Najwyżej wyskoczył Artur Sarna i strzałem w długi róg wyrównał stan meczu. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i razem z rozpaczliwie interweniującym Ufnalem wpadła do siatki. W tym momencie wydawało się, że nic nie uratuje gospodarzy przed porażką w drugiej części meczu. Niestety stało się zupełnie inaczej. Gryfici atakowali, ale czynili to jakoś bez przekonania. Bartłomiej Oleszczuk żle dośrodkował w dobrej sytuacji. Gibczyński próbował dwa razy, ale Ufnal spisywał się bez zarzutu. Gospodarze od czasu do czasu próbowali konstruować akcje zaczepne. Celował w tym Robert Gajda, był trener Błękitnych. Powstrzymał go Michał Szałek wybijając piłkę na róg. Ostre dośrodkowanie na dalszy słupek zakończył celnym strzałem głową Tomasz Pustelnik.
Waśków choć krzyknął "moja" nie zdołał złapać futbolówki. Niestety gryfici nie zdołali odpowiedzieć. Po podaniu Oleszczuka, Adam Pietras strzelił niecelnie z dziesiątego metra. Doskonałej sytuacji sam na sam nie wykorzystali natomiast gospodarze. Arkadiusz Wojciechowski miał tyle czasu, że mógł zapytać Waśkowa w który róg ma uderzyć. Odchylił się jednak przy strzale i uderzył obok słupka. 180 sekund potem było już 3:1. Po kolejnej kontrze strzał Królaka najpierw obronił Waśków, ale dobitce już nie zdołał zapobiec. W 82 minucie mogła paść bramka kontaktowa. Po prostopadłym podaniu Polakowskiego, w świetnej sytuacji na środku pola karnego znalazł się Gibczyński, ale przyjmując piłkę odchylił się do tyłu i już mu zabrakło centymetrów do uderzenia piłki. W końcówce próbował jeszcze Patryk Pytlak, ale nic z tego ataku nie wyszło. Piłkarze i przybyła na spotkanie 150-osobowa grupa kibiców Gryfa musieli więc przełknąć gorycz porażki po raz pierwszy na wiosnę. Następne spotkanie słupszczanie rozegrają w sobotę o godzinie 17.00, a rywalem będzie Astra Ustronie Morskie.
Statystyka:
Mecz z Błękitnymi był 50-tym ligowym spotkaniem w barwach Gryfa dla Wojciecha Polakowskiego i Karola Świdzińskiego. W meczu z Astrą setny mecz może zaliczyć Mateusz Bielecki, a 120-ty Paweł Kryszałowicz. W tym sezonie nie ma już nikogo w drużynie Gryfa, kto rozegrał wszystkie 18 spotkań w pełnym wymiarze czasowym. W każdym z nich wystąpili jednak Szymon Gibczyński i Marcin Kozłowski.
Wypowiedzi:
- Długo czekałem na ten występ. Cieszę się, że punkty zostały tutaj w Stargardzie. Taka jest piłka. Grałem przeciw byłym kolegom. Były ciężkie warunki i dużo walki. Trener powiedział parę ostrych słów w szatni. Wyszliśmy na drugą połowę, pokazaliśmy charakter i to że potrafimy grać w piłkę. Goście powalczyli, nie był to piękny mecz dla oka. Bardzo się cieszę, że wygraliśmy - powiedział Fernando Batista, gracz Błękitnych.
- Mecz bardzo dobry i bardzo szybki, obie drużyny pokazały dzisiaj dobrą piłkę. Sędzia przy kartce podjął trochę pochopną decyzję. Straciliśmy bramkę do szatni. Tam odbyliśmy męską rozmowę. Odwołaliśmy się do barw klubowych, do charakterów zawodników. Zawodnicy pokazali to co potrafią w drugiej połowie. Jesteśmy bardzo zadowoleni z chłopaków. Udane święta. - powiedział Krzysztof Kapuściński, II trener Błękitnych.
- Byliśmy trochę spięci w drugiej połowie. Nie wiem czym to było spowodowane. Mamy młody zespół, który musi się uczyć - powiedział Paweł Kryszałowicz
- W pierwszej połowie wszystko układało się po naszej myśli, chociaż straciliśmy bramkę, ale stworzyliśmy sobie bardzo dobrą sytuację. Mieliśmy dobre pierwsze 20 minut. Paweł Kryszałowicz miał sytuację sam na sam, trafił w nogi bramkarza. Potem straciliśmy gola po ewidentnym błędzie w obronie, ustawieniu. Zabrakło podwojenia. To był dla mnie sygnał, że coś się dzieje nie tak. Zdobywamy bramkę do szatni, przeciwnik dostaje czerwoną kartkę. Tak jak w przerwie meczu z Kaszubią byłem pewny, że wygramy, tak tutaj niestety, ale w mojej młodej drużynie widziałem strach przed tym, że możemy wygrać w Stargardzie. Mam trochę pretensje do drużyny, że dopuścili do stałego fragmentu gry.
Grając w przewadze, przy dobrze dyponowanym moim zespole, który nie raz pokazywał, że potrafi utrzymać się przy piłce to się nie powinno stać. Niestety dzisiaj wystraszyli się, jeszcze do tego padła bramka na 2:1. Chcąc ratować sytuację na boisku sam wszedłem, chociaż niewiele to pomogło. Szymonowi Gibczyńskiemu podałem na kolejną sytuację sam na sam na środku bramki. Wierzę w niego, w zespół, wierzę że i Szymon w końcu odpali. Z przebiegu spotkania Błękitni bardziej zasłużyli na zwycięstwo, ponieważ mam wrazenie, że bardziej chcieli. Moi zawodnicy za bardzo chcieli indywidualnie, a nie pograli zespołowo. Zabrakło mi zawodnika w środku pola. Zawiódł mnie troszeczkę Paweł Waleszczyk, najbardziej doświadczony, który piłkę utrzyma, rozegra. Nie mam takiego kreatywnego zawodnika. Paweł Kryszałowicz był podwojony, potrojony. Moja drużyna kompletnie tego nie wykorzystała. Przyjechało bardzo dużo naszych kibiców, bardzo im za to dziękuję. Są wspaniali, wiem, że są z nami na dobre i na złe. Wierzę, że jeszcze nie raz nam pomogą. Wiemy, że czeka nas naprawdę mocna walka o utrzymanie. Brakuje mi ludzi doświadczonych, ale mam nadzieję, że nie będzie problemów z utrzymaniem - ocenił Wojciech Polakowski, grający szkoleniowiec Gryfa Słupsk.
Relacja kibiców:
Ostatnią kolejkę graliśmy w Stargardzie Szczecińskim z Błękitnymi. Niestety nasi piłkarze się nie popisali i polegli 3:1, grając od remisu w przewadze. Na ten wyjazd wybieramy się pociągiem w 140 osób (w tym 1 Lechista) z 2 flagami. Na miejscu cała masa policji, podstawiony przegubowiec, którym jedziemy na stadion. Na bramie alkomat, ale wszyscy bez problemu wchodzą. Droga w obie strony bez atrakcji przy niewielkiej obstawie.
Widzów: ? w tym 140 Gryf Słupsk
Sobota 03.04.2010 godz. 12:00 Rodło Kwidzyn 2:1 Pomezania Malbork
Wielka Sobota była długo oczekiwanym dniem przez malborskich fanatyków. Na mieście rozklejono sporo plakatów informujących o tym wyjeździe jednak na kilka dni przed meczem działacze Rodła zaczęli robić wszystko, żeby ten mecz odbył się bez kibiców i to zarówno gości jak i gospodarzy. Powodem tego było wykruszenie się części osób z listy wyjazdowej. Wszystko jednak skończyło się pozytywnie gdyż 2 dni przed meczem wniosek kwidzyńskiego klubu został odrzucony przez pomorski ZPN. Do Kwidzyna na Derby Powiśla udajemy się 3 wypełnionymi autokarami. Zgodnie z listą robioną przy wpuszczaniu do autokarów 156 osób w tym: 13 Sztum, 7 Gdańsk, 4 Dzierzgoń, 2 LGFT (Wszystkim dziękujemy za wsparcie!) Obecne także nasze wszystkie FC.
Droga do Kwidzyna z prezydencką obstawą. Na sektorze meldujemy się równo z pierwszym gwizdkiem, na płocie wieszamy okazjonalny transparent "WYJAZD DLA NAS RZECZ ŚWIĘTA - DLA WAS NIEPOJĘTA", który odnosił się zarówno do postawy kwidzyńskich działaczy jak i kibiców, którzy to na swoich wyjazdach pojawiają się bardzo rzadko. Doping w pierwszej połowie nawet dobry sporo bluzg z naszej strony na które kibicom Rodła chyba brakowało riposty. W drugiej połowie machamy flagami na kijach i również dopingujemy jednak z różnym skutkiem. Wieszamy także 3 flagi na płot. Po ostatnim gwizdku piłkarze mimo niekorzystnego wyniku (2:1 dla Rodła) podbiegają do klatki i dziękują nam za doping. Doga powrotna to popis psów, które prowadzą autokary drogą przez Prabuty. Kibice Rodła z jedną flagą, swoją liczbę określą sami (na nasze oko ok 120 osób) również dopingują całe spotkanie.
Widzów: 276 w tym 156 Pomezania Malbork
Sobota 03.04.2010 godz. 16:00 Mławianka 2:1 Ursus Warszawa
Relacja Kibiców:
Za nami mecz na szczycie (pod względem piłkarskim) IV ligi. Emocje na trybunach momentami sięgały zenitu, nasi zawodnicy wykazali się ambitną walką do ostatniego gwizdka spotkania, dzięki czemu udało się zwyciężyć nad warszawskim Ursusem.
Nie od dziś wiadomo było, że mecz z Ursusem przyciągnie wielu mławskich sympatyków kopanej. Frekwencja pozytywnie zaskoczyła nie tylko nas, gdyż jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, w kasach zabrakło biletów.
Na "Sektorze Mława" przez cały mecz Dumę Zawkrza dopingowało około 60-80 osób, ponadto, część ekipy stała za sektorem.
Śmiało można stwierdzić, że przewinęło się nas przez cały mecz około 100 osób, co jest naprawdę bardzo dobrym wynikiem.
Doping w pierwszej połowie stał na niezłym poziomie, najlepiej wychodziło nam "HSV", przy podzielonym młynie na pół. W drugiej połowie doping nie był już tak częsty, po bramkach udało się nam coś głośniej krzyknąć.
Wyraziliśmy swoje zdanie na temat zarządu naszego klubu, oraz zaznaczyliśmy swoje stanowisko co do konfliktu pomiędzy kibicami jednej z drużyn, a właścicielami pewnego koncernu telewizyjnego głośnym "ITI Spier..!".
Nie zabrakło rórwnież oprawy, na którą składały się kartony w barwach, oraz pirotechnika (race, strobo i świece dymne).
Zawiedli nas jedynie kibice gości, a raczej ich brak.
www.mlawianka.vgh.pl
Widzów: 100
03.04.2010 Bytovia Bytów 1:2 Rega Trzebiatów
Oficjalna Relacja:
Bez piłkarskiego prezentu na święta - Mimo świątecznych i rodzinnych obowiązków, na bytowski stadion przybyła liczna grupa widzów. Niestety, po słabej pierwszej części spotkania i przegranym meczu nie wracali do domów w świątecznych nastrojach.
Waldemar Walkusz nie mógł skorzystać z usług kontuzjowanego Macieja Maciejewskiego, który w poprzednim spotkaniu z Cartusią Kartuzy doznał kontuzji kolana. Jak się później okazało, trudno wypełnić lukę na lewym skrzydle.
Goście od początku narzucili własny styl gry. Byli w częstszym posiadaniu piłki. Jedna z akcji została zatrzymana tuż przed polem karnym. W efekcie w 13 min po strzale z rzutu wolnego i złej interwencji Mateusza Oszmańca goście objęli prowadzenie. Później jeszcze dwukrotnie bytowski bramkarza zagrał zbyt bojaźliwie, lecz na szczęście obyło się bez konsekwencji. Bytowiacy szukali szans w kontrach prawą flanką, lecz golkiper gości rządził na przedpolu przechwytując niemal wszystkie piłki.
W pierwszej części goście zagrali z większą determinacją i zaangażowaniem, a ich prowadzenie mogło być wyższe.
Po zmianie stron gra się wyrównała, a chwilami więcej do powiedzenia mieli bytowiacy. Sytuacji podbramkowych nie brakowało. Udało się wykorzystać jedno z kilku kotłowanin pod bramką gości. Po dobitce na listę strzelców wpisał się Krzysztof Bryndal. Później sytuacji było mniej. Po wprowadzonych zmianach można było przeczytać, że trener Waldemar Walkusz nie zamierzał pogodzić się z jednym punktem. Chciał ten mecz wygrać. Niestety, zamiast trzech punktów zrobiło się zero. Chwila nieuwagi kosztowała stratą bramki.
W końcówce bytowiacy ruszyli do odrobienia strat i mimo ambitnej postawy nie udawało się pokonać świetnie dysponowanego bramkarza Regi.
www.bytovia.pl
03.04.2010 godz. 15:00 Chojniczanka Chojnice 4:0 Dąb Dębno
Oficjalna Relacja:
Na podwórku mecz wygrany do zera określało się zwycięstwem „do jaja”. Cztery do jaja – taki wynik zafundowali nam w ramach wielkanocnego prezentu piłkarze Chojniczanki. Rezultat nie odzwierciedla tego, co działo się na boisku Gdyby nie brak skuteczności Dęba wynik mógłby być zupełnie inny.
Pierwsze 30 minut meczu zapowiadało nudne spotkanie. Gra toczył się głównie w środku pola i okraszona była mnóstwem niecelnych podań z jednej jak i drugiej strony. Goście rozpoczęli spotkanie od gry pressingiem, dlatego podopiecznym Sławomira Suchomskiego trudno było skonstruować akcję. Po 10 minutach gry kibice podrywają się z krzesełek licząc, że sędzia odgwiżdże faul w polu karnym na Pestce. Niestety, arbiter nie dopatrzył się przewinienia. W 16 minucie nie wiele dzieliło Mateusza Szafrańskiego od straty bramki. Wybiegł on głęboko w pole karne, aby przeciąć akcję, podanie trafiła jednak do napastnika stojącego na 5 metrze, strzał odbija się od słupka i na całe szczęście piłka zostaje wybita spod linii bramkowej. Kolejne minuty, to wyraźny brak zdecydowania ze strony Chojniczanki.
Widać piłkarze nie spodziewali się, że ligowemu średniakowi będzie aż tak zależało na urwaniu nam punktów. W 18 minucie kolejna groźna sytuacja Dębu. Bliskim dopisania sobie kolejnego trafienia był król strzelców ligi Roman Majchrzak. Otrzymał podanie ze skrzydła tuż przed polem karnym. Strzał z dystansu przelatuje nie wiele nad poprzeczką. W 27 minucie budujemy groźną kontrę. Podanie od obrońców dostaje Fabich, który po rajdzie lewą stroną dośrodkowuje w kierunku niepilnowanego Chudzińskiego. Piłkę niemal z nogi naszemu napastnikowi zabiera wracający do akcji obrońca z Dębna. Jak mówi przysłowie: co się odwlecze, to nie uciecze. Na 6 minut przed końcem nudnej pierwszej połowy ze skrzydła w środek pola schodzi Tomasz Pestka, który precyzyjnym strzałem na długi słupek pokonuje bramkarza gości. Minutę później było już 2:0. Po wznowieniu gry piłkę przejmuje strzelec pierwszej bramki, podaje do Chudzińskiego, a ten daje nam dwubramkowe prowadzenie. Wyraźnie podłamani goście całkowicie oddali inicjatywę. Do końca pierwszej połowy postawili sobie za cel nie stracić więcej bramek. To im się udało.
Na drugą połowę Chojniczanka wybiega bez zmian. Od pierwszych minut widać, że trener odpowiednio zmotywował swoich zawodników. Kolejnych bramek szukał bardzo aktywny Chudziński, strzałami z dystansu próbował również Atanacković. Tak aż do 57 minuty, kiedy to na listę strzelców wpisał się Fabich. Wyprzedził obronę gości i bezlitośnie wpakował piłkę w do siatki. 65 minuta to gorączka pod bramką Szafrańskiego. Piłkę po strzale głową zatrzymuje słupek. To druga tak groźna sytuacja w wykonaniu Dębu. Cztery minuty później ma miejsce kolejna sytuacja, która mogła zakończyć się bramką dla przyjezdnych. Nasz golkiper wybiega na skraj pola karnego, aby przejąć piłkę. W pole karne wbiega kilku zawodników, którzy czekają na dośrodkowanie. Na szczęście „Szafa” nie myli się i wybiera piłkę spod nóg skrzydłowego gości. Grę uspokaja bramka z 71 minuty. Autorem trafienia jest Patryk Kaszczyszyn, który chwilę wcześniej zastąpił Pestkę. Dośrodkowanie ze skrzydła od Marciniaka i mamy 4:0. „Kajak” dobija gwóźdź do trumny. Zawodnicy Dęba wiedzą, że w tym meczu nie da się już nic wywalczyć i nawet nie próbują zdobyć honorowej bramki. Powrót do domu upłynie im na analizowaniu błędów.
Jak po meczu powiedział trener gości Zenon Burzawa jego piłkarzom należy się dwója. - Gospodarze za skuteczność piątka, Dąb Dębno dwója z dwoma minusami. Nie pamiętam meczu, w którym mielibyśmy tyle niewykorzystanych okazji. – stwierdza. – Powód takiego wyniku jest prosty. W pierwszej połowie mieliśmy dwie stuprocentowe okazje w przeciągu dwóch minut , których nie wykorzystaliśmy, analogicznie Chojniczanka wykorzystała swoje okazje i w ciągu minuty straciliśmy dwie bramki. Mało kto by się nie podłamał. W drugiej połowie postawiliśmy wszystko na jedną kartę, ale dzisiaj chyba nie bylibyśmy w stanie strzelić bramki nawet z rzutu karnego. – wyjaśnia trener.
Kibiców w Chojnicach czeka mała przerwa w rozgrywkach. Kolejne trzy spotkania, w tym jedno zaległe, zagramy na wyjazdach. Naszym najbliższym przeciwnikiem będzie Kotwica Kołobrzeg, z którą w poprzedniej kolejce Dąb Dębno zremisował 1:1. Trener Zenon Burzawa radzi jak podejść do tego rywala: – To silny przeciwnik, nie wolno go lekceważyć. Trzeba też pamiętać, że w Kołobrzegu jest boisko ze sztuczną murawą, piłka na takiej nawierzchni zachowuje się inaczej. Myślę jednak, że umiejętnościami piłkarskimi można pokonać Kotwicę, czego serdecznie wam życzę.
Widzów: 1300
autor: Piotr Hukało / www.mkschojniczanka.pl
03.04.2010 Mazur Pisz 0:1 MKS Jeziorany
Relacja kibiców:
Nas dzisiaj na sektorze ponad 70 os. Prowadzimy doping do końca spotkania. Na stadionie wiszą dwie flagi GF'04 z celtem i KSM 1951 PISZ.
www.mazur-pisz.prv.pl
Widzów: 70
Jest to druga seria podsumowań, W dalszym ciągu zachęcam gorąco wszystkich zgodowiczów oraz przedstawicieli FC do nadsyłania swoich zapowiedzi oraz podsumowań, ponieważ wiadomości z "pierwszych rąk" zawsze są dokładniejsze czy też ciekawsze dla czytelników. Załączniki w postaci zdjęć i filmów mile widziane. W tym celu proszę pisać na adres e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
autor: Łukasz Dyszkant