lechia

Około 1100 kibiców Lechii odwiedziło gościnny Wrocław przy okazji sobotniego Meczu Przyjaźni. Kibice Śląska przyjęli gdańszczan z wielką gościnnością.

Każdy kto wyjeżdżał ze stolicy Śląska (niektórzy nadal bawią we Wrocławiu) miał odczucie, że był to wspaniale spędzony czas, który umocnił naszą długoletnią przyjaźń.

Warto wspomnieć, że Lechiści przypuścili desant na Wrocław wszystkimi możliwymi drogami. Wśród flag WKS zawisły nasze fany: "Duma Wolnego Miasta", "Pruszcz Gdański", "Nowy Targ", "Przymorze", "Szyk i Elegancja" oraz specjalny transparent poświecony tragicznie zmarłym kibicom z Moreny.

Poniżej przedstawiamy ciekawy opis kibicowskiego spotkania ze strony Stowarzyszenia "Wielki Śląsk" autorstwa Kwasia:

"Od początku roku każdy kibic Śląska znający terminarz, szczególną uwagą darzył termin drugiego w rundzie meczu na własnym stadionie. Wtedy bowiem na Oporowską przyjechać miał kochany we Wrocławiu zespół z Gdańska – Lechia, i co ważniejsze, jego kibice, którzy od wielu lat żyją ze Ślązakami w wielkiej przyjaźni...

Każde spotkanie obu drużyn, czy to nad morzem, czy nad Odrą, zawsze jest więc wielkim i hucznym świętem, którego zamknąć się nie da w żadne ramy, ani granice.

Tak samo było i tym razem. Choć mecz odbywał się w sobotę (13 marca), to pierwsze grupy Lechistów przyjechały do stolicy Śląska już w poniedziałek. Potem sukcesywnie, co dnia dojeżdżali kolejni, którzy na brak atrakcji narzekać nie mogli, bowiem wraz z pojawieniem się pierwszych Braci z Pomorza, zaczęły się wspólne imprezy i świętowanie. Główne ekipy gdańszczan przybywały w piątek i sobotę. To właśnie na te dni przypadła kulminacja wielkiego święta przyjaźni. Wrocławscy kibice zapewnili swoim braciom iście braterską gościnę i na śląskich ulicach ciężko było spotkać w tych dniach kibica Lechii bez uśmiechu na ustach. Wspólne grupy wrocławsko – gdańskie opanowały w nocy z piątku na sobotę całe nocne życie miasta i nie dało się nie zauważyć wszędobylskich fanów w klubowych barwach, którym towarzyszyły wesołe i chóralne śpiewy.

Świetna atmosfera z nocy przeniosła się także na sobotni mecz i nawet fatalna pogoda nie była w stanie popsuć braterskiej atmosfery wytworzonej przez kibiców. Lechiści mogli na stadionie liczyć na ciepłą grochówkę i kiełbasę, a po wyjściu ze stadionu każdy otrzymał także trzy piwa dla rozweselenia pochmurnego dnia. Specjalnie na to spotkanie dzięki inicjatywie stowarzyszenia Wielki Śląsk powstała piosenka na cześć przyjaźni gdańsko-wrocławskiej wykonywana wspólnie przez fanatyków Lechii i Śląska. Po spotkaniu przyjacielski klimat nie zamierzał ustąpić. Całe śląsko – lechijne armie ruszyły w miasto, gdzie atrakcji nie brakowało. Na każdej imprezie jaka odbywała się tego dnia można było zauważyć bawiących się wspólnie fanów. Dbające o ogół gościny stowarzyszenie Wielki Śląsk wynajęło klub Metropolis i sfinansowało otwarty bar dla bawiących się kibiców, a także wspomagało organizację wielu mniejszych imprez, których było co niemiara. Wynajęte zostało na dwie noce dla Lechistów piąte piętro hotelu Śląsk z widokiem na stadion. Jedna z huczniejszych odbywała się w wynajętej hali szkoły, ale biesiadujących kibiców można było spotkać dosłownie na każdym kroku, co stwarzało niesamowity klimat jedności i przyjaźni, nawet wśród postronnych mieszkańców, którzy niejednokrotnie ujęci urokiem wytworzonym z okazji meczu obu drużyn, sami wdawali się wciągnąć w śpiewy i zabawę. Praktycznie każda większa dzielnica Wrocławia organizowała imprezy dla ziomków z poszczególnych dzielnic Gdańska. To samo się tyczy fanklubów, które organizowały swoje imprezy dla Braci z Lechii. Fanatycy z Trójmiasta przywieźli ze sobą tysiąc czapek w barwach Śląska i Lechii, które po meczu przekazali Ślązakom. Wszystkich Lechistów w stolicy całego Śląska było ok 1100.

Choć biesiady trwały do białego świtu, to zaprzyjaźnieni kibice, jak na ludzi wyznających prawdziwe wartości przystało, nie zapomnieli o tych, którzy nie mogli się już bawić razem z nimi. Następnego dnia fani odwiedzili groby swoich kolegów – Memloka i Rolika, gdzie miejsce miała chwila refleksji i symboliczne zapalenie zniczy. Pobyt gdańskich kibiców na Śląsku i wszystko, co było z tym związane, to kolejny wielki epizod w trwającym już kilkadziesiąt lat pięknym, braterskim i przyjacielskim filmie, który kręcony jest już przez kolejne pokolenia gdańszczan i wrocławian i wszedł tak mocno w krew wszystkim mieszkańcom obu miast, że stał się już niemal tradycją i elementem ich kultury, którego nie sposób będzie nigdy wykreślić i o którym historia nigdy nie zapomni, bo ten przyjacielski pakt pomiędzy kibicami, ale także pomiędzy zwykłymi ludźmi z Gdańska i Wrocławia, niejednokrotnie znacząco wpływał na historię całego kraju.

Źródło: Lwy Północy

O AUTORZE
DarioB
Author: DarioB
Badacz Historii Lechii
Z portalem Lechia.net związany od 2003 roku. Wcześniej głównie foto, obecnie archiwa oraz badanie historii Lechii Gdańsk.
Ostatnio napisane przez autora