Przedstawiamy relację LGFT z wyjazdu do Kowna, na mecz Litwa - Polska.

" Na ten wyjazd w zasadzie nastawiliśmy się już, odkąd było wiadomo o tym sparingu. Ostatecznie wybraliśmy się z Tczewa w 9 osób, w tym 4 panny, mając na wyposażeniu flagi Unia Tczew i LGFT Tczew.

Wyruszyliśmy w piątek w nocy, aby wczesnym popołudniem dotrzeć do Kowna. Droga minęła dość szybko, przy wszelkiego rodzaju rozweselaczach. Zaliczyliśmy też przystanki na upiększenie naszej trasy;) Na granicy przymusowy postój, gdyż blokadę utworzyli miejscowi mundurowi, którzy zatrzymywali wszystkie pojazdy na polskich blachach. Sprawdzanie dokumentów, bagażów i pytania, czy przewozimy maczety lub petardy były normą. Na szczęście nie przykuliśmy dłuższej uwagi, dzięki czemu było można ruszyć dalej. Po dotarciu do celu ruszamy na stadion, aby zaopatrzyć się w bilety. I dobrze na tym wyszliśmy, bo kupując przez nasz związek byśmy przepłacili prawie 30 zł!

Na miejscu widać było już wiele ekip, prawie z całej Polski. Na Litwę przybyło kumate towarzystwo, więc można się było spodziewać konkretnego wieczoru. Jeszcze przed meczem postanawiamy się posilić w miejscowej jadłodajni. Trafiliśmy na taką jakieś 10 minut od stadionu. Knajpka oczywiście była już pełna Polaków, głównie Jagiellonii Białystok FC Hajnówka. Miejsce jednak dla nas się znalazło, no i było wesoło, a hasło „Vesuvio” będzie naszej „9” wywoływał sporo śmiechu… co tu dużo pisać – podziękowania dla Jagi za gościnę ;D

W okolice stadionu docieramy niedługo przed meczem. Mimo posiadania wejściówek na sektor litewski, przemieszczamy się w kierunku polskiego sektora. Niestety nie ma już możliwości wejścia, bo bramy zostały zamknięte, po tym jak polscy fanatycy rozpętali grubą awanturę i „wjechali z bramą”. Pozostaje nam nic innego, jak wrócić pod wejście na sektor litewski, gdzie wchodzimy bez większych problemów.

Stadion to ruina. W Polsce wymagania odnośnie infrastruktury coraz to wyższe, a w Kownie obiekt na którym rozgrywa swe mecze reprezentacja po prostu się sypie. Nic, więc dziwnego, że w walce z mundurowymi używano nawet płyt chodnikowych, które wgl nie były przytwierdzone do podłoża! Obiekt było można obejść praktycznie dookoła, gdyż w strefie litewskiej tylko w jednym miejscu były toalety. Zajmujemy zatem dogodne miejsca, nie niepokojeni przez miejscowych. Na murze lądują zaś nasze 2 płótna.

Sam mecz nie przysporzył wielu emocji, a w zasadzie żadnych. Nasze skórokopy dość gładko przegrały 0-2. Jedynym godnym odnotowania akcentem był debiut w biało-czerwonych barwach tczewianina z Lechii Gdańsk, Sebastiana Małkowskiego. Seba przywitał się z nami tuż przed II połową.

W przerwie miała miejsce jeszcze zabawna sytuacja, kiedy to sekretarz związku Zdzisław Kręcina przybył na odsiecz polskim vipom, którzy znaleźli się w naszej okolicy na litewskim sektorze. Desperacja była tak duża, że było trzeba skakać z ponad 2-metrowego murku na bieżnię. Największe trudności miała ostatnia z pań o dosyć sporych gabarytach… więc postanowiliśmy wesprzeć ją dopingiem, okrzykami „Ewa, Ewa, Ewa..!”, czy też „Idź na całość, idź na całość…!”. Zdzisiu wypiął klatę i za trzecim podejściem Ewka trafiła w ramiona sekretarza, na co my skandujemy „Będzie seks, będzie seks”, co wprowadziło ogólną wesołość ;)

Tymczasem w okolicach polskiego sektora praktycznie przez całe spotkanie toczyła się walka. Walka, która uwidoczniła słabość służb litewskich, które długo nie mogły sobie poradzić z opanowaniem sytuacji.

Obiekt opuszczamy dość sprawnie i udajemy się do hotelu, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg. Nazajutrz zwiedzamy zamek w Trokach oraz Wilno, w którym zaliczamy 2 najważniejsze miejsca, tj. cmentarz na Rossie i grób matki Piłsudskiego oraz jego serce, a także Ostrą Bramę. W obu miejscach podkreślamy naszą polskość.

Podróż powrotna minęła spokojnie. W Grodzie Sambora pojawiamy się po prawie 50-ciu godzinach Podsumowując, wyjazd konkretny! Oby takich więcej!"

http://www.unia.tczew.pl/foto110325_litwa-polska.htm

Źródło: LGFT.pl