W Krakowie grał lider z wiceliderem. I grali znakomicie, ponad 20 tys. widzów oglądało świetne spotkanie. W meczu padło siedem goli, niestety aż pięć do gdańskiej bramki. Antybohaterem Lechii był Filip Mladenović, który zamiast grać, leżał na murawie i zwijał się z niby bólu. Biało-zieloni bez niego stracili gola na 2:2 a potem - już z nim - następne.