Bramki (Błyskawica):
Sałek 47’, Chmielewski 85’
Info:
Kolejny nie wykorzystany rzut karny przez Lechię.
Relacja (Lechia.gda.pl):
Pierwszy domowy mecz przyszło rozegrać dzisiaj w Gdańsku nowo stworzonej A-klasowej Lechii Gdańsk, czyli jedynej prawdziwej Lechii. Jej przeciwnikiem był zespół Błyskawicy Postolin. Istniały obawy, że ze względu na problemy stwarzane głównie przez działaczy Lechii-Polonii, nawet jeśli biało-zielonym udałoby się zagrać przy Traugutta, to co najwyżej na boisku bocznym. Ostatecznie wszystko jednak skończyło się dobrze i mecz został rozegrany na płycie głównej tego obiektu.
Goście w pierwszej kolejce przegrali aż 1:4 z Wisłą Korzeniewo, w dodatku u siebie. Teoretycznie przed tym meczem stali więc na kompletnie straconej pozycji. Pierwsza połowa jednak nie przyniosła oczekiwanego gradu goli. Młodzi lechiści wprawdzie bardzo szybko osiągnęli zdecydowaną przewagę, którą utrzymywali do samego końca spotkania, ale zdobyli tylko dwie bramki. W podwyższeniu rezultatu nie pomógł nawet rzut karny, tym razem przestrzelony. Nad tym stałym fragmentem, zazwyczaj gwarantującym zdobycie bramki, gdańscy piłkarze powinni solidnie popracować, gdyż ta sama sztuka nie udała im się również tydzień wcześniej w Miłoradzu. Druga odsłona spotkania rozpoczęła się niespodziewanie - piękną bramkę zdobyli goście i zamiast pogromu, przewaga naszych zawodników stopniała do zaledwie jednobramkowej. W tym momencie jednak worek z golami się rozwiązał. Zawodnicy z Postolina byli coraz bardziej zmęczeni, a graczom Lechii dzięki temu łatwo było stwarzać co chwilę groźną sytuację. Aż sześć z nich zakończyło się pokonaniem kolorowo ubranego bramkarza Błyskawicy, z czego kilka trafień było tak ładnych i precyzyjnych, że prawdopodobnie i golkiperzy z ekstraklasy nie mieliby przy nich nic do powiedzenia. Piłkarzom gości, mimo że w drugiej połowie rzadko opuszczali własne pole karne, należą się jednak brawa za grę do końca, a właśnie w końcówce udało im się uzyskać drugie trafienie. Mecz zakończył się więc wynikiem 8:2, który powinien dać Lechii fotel lidera.
Na spotkanie przybyło ponad stu kibiców, czyli niewiele mniej, niż na ostatnią grę Lechii-Polonii. A przecież obie drużyny dzieli różnica trzech lig, czyli wręcz przepaść. Pojawiło się pięć flag, szkoda tylko, że doping, w przeciwieństwie do dwóch poprzednich meczów, tym razem nie istniał. Każda ciekawsza akcja gospodarzy była jednak nagradzana oklaskami, a najwięcej braw młodzi zawodnicy w biało-zielonych strojach zebrali w ramach podziękowań po ostatnim gwizdku. I oby tak dalej.
|