Bramka (Piast):
Wróblewski 25’
Info:
Na meczu 50 kibiców Lechii.
Relacja (Lechia.gda.pl):
Dzień po rozpoczęciu się Mistrzostw Świata w Korei i Japonii na przedostatni mecz wyjazdowy w Klasie A wybrała się Lechia Gdańsk. Jej przeciwnikiem był beniaminek KS Majewo, walczący o utrzymanie się w rozgrywkach. Mimo że gdańszczanie zdobyli dotąd ponad trzykrotnie więcej punktów, na spotkanie jechali w osłabionym składzie i bez większej motywacji, co mogło rokować nie najłatwiejszą przeprawę.
Ponieważ niemal równolegle odbywał się ważny mecz juniorów starszych pomiędzy Polonią Gdańsk, a Lechią Gdańsk (jak się później okazało - zremisowany 2:2, czyli przegrany), trener Małolepszy kilku piłkarzy zostawił w Gdańsku Krzysztofowi Słabikowi. Do Majewa nie pojechali m.in. Tomasz Słabkowski (18 meczów w Klasie A), Łukasz Paulewicz (17) i Marek Wasicki (13). Pierwszy raz w seniorach zadebiutował z tej okazji Bartłomiej Giruć, 18-letni brat uwielbianego niegdyś przy Traugutta piłkarza - Mirosława. Po wyleczeniu złamanej nogi wyszedł na boisko po raz pierwszy w tym roku. Na ławce rezerwowych zasiadł bramkarz Zbigniew Czajka, dopiero drugi u Słabika, i kontuzjowany Krzysztof Bartoszuk. W rozgrywanym w strugach deszczu meczu inicjatywę szybko przejęli biało-zieloni, ale już po kilku minutach gospodarze przełamali strach i coraz śmielej atakowali. Z biegiem czasu kolejne ich akcje były coraz groźniejsze, w tym okresie gry Majewo osiągnęło nawet przewagę. W 25 minucie Patryk Wróblewski znalazł się przed polem karnym, ale już za ostatnim obrońcą Lechii. Mateusz Bąk wybiegł z bramki, lecz napastnik beniaminka efektownie pokonał go wysokim lobem. Sensacja - czyżby Lechia miała przegrać z trzecią drużyną od końca? Sytuację uspokoił 7 minut później defensor Paweł Staruszkiewicz, który po rozegranym rzucie rożnym, silnym i płaskim uderzeniem z 20 metrów przy słupku wyrównał na 1:1. Był to jego debiutancki gol w Lechii. Jeszcze przed przerwą goście wyszli na prowadzenie po bramce kapitana Marcina Waniugi. Wybił on piłkę trzymającemu ją przy ziemi bramkarzowi Żylisowi i wszedł do pustej bramki. Udanie spisującemu się dotąd golkiperowi Majewa odnowiła się przez to kontuzja ręki i musiał opuścić boisko. Nie zastąpił go niestety pamiętany z meczu w Gdańsku Wiesław Czajka, gdyż w maju wyjechał on do pracy w Holandii. Do przerwy Lechia prowadziła 2:1.
Ostra reprymenda, dana w szatni piłkarzom przez Tadeusza Małolepszego, przyniosła szybki, acz krótkotrwały efekt. Już w pierwszej minucie Bartłomiej Stolc otrzymał podanie od Waniugi i z ostrego kąta strzelił dla Lechii trzecią bramkę. W 62 minucie Stolc z lewej strony podał do stojącego przed pustą bramką Lecha Kaniszewskiego, któremu wystarczyło tylko dołożyć nogę. 4:1. 10 minut później najsłabszego na boisku Girucia zmienił w polu... bramkarz Zbigniew Czajka. I wypadł na pewno nie gorzej. Bramki dla Lechii już nie padły, mimo że doskonałych ku temu okazji było jeszcze wiele. Znów bez rzutu karnego nie potrafił celnie przymierzyć Wilk, nie udawało się też zarówno walczącemu Stolcowi, jak i mało aktywnemu Kaniszewskiemu. Brakowało rozgrywającego, w którego nie mógł się wcielić Urbański, notujący olbrzymią ilość strat i prezentujący jeden ze swoich najgorszych występów. Natomiast zerowe konto straconych goli w drugiej połowie możemy zawdzięczać po pierwsze świetnej postawie Daniela Pellowskiego, po drugie Bąka i Staruszkiewicza. Mimo mało realnej do odrobienia straty trzech goli żółto-niebiescy majewianie bardzo dzielnie dążyli do ponownego pokonania naszego bramkarza. Bezskutecznie, choć mokra i pokryta kałużami murawa wydawała się bardziej pomagać im, niż gdańszczanom. Lechia zwyciężyła, lecz Majewo zaprezentowało grę, której nie musi się wstydzić i z którą powinno uniknąć degradacji.
O niskiej frekwencji kibiców Lechii zaważyło kilka okoliczności. W A-klasie wszystko jest już rozstrzygnięte, kibice od dawna nastawiają się głównie na wyjazd do Stegny, do tego doszła bardzo brzydka, deszczowa pogoda oraz rozpoczęcie się Mistrzostw Świata. Ogólnie w liczącym 600 mieszkańców Majewie stawiło się ok. 50 gdańskich fanów z jedną flagą. Mimo nieprzyjemnej aury sporadycznie odzywał się też doping.
|