Po uniknięciu spadku w dodatkowych spotkaniach z Ruchem, w kolejnych rozgrywkach Lechia nie miała już takiego szczęścia i w 1988 roku opuściła szeregi pierwszoligowców po barażowym pojedynku z Olimpią Poznań. Rozgrywki II ligi 1988/89 nie były dla Lechii udane, ale bardzo szczęśliwie udało się utrzymać na zapleczu ekstraklasy.
Mimo że żadna z drużyn nie należy do czołówki rozgrywek, spotkanie jest niezwykle ciekawe. W 17. minucie sędzia dyktuje rzut wolny dla Lechii. Do piłki podchodzi Marek Ługowski i mocno uderza w kierunku bramki – piłka trafia w mur, ale przechodzi na jego drugą stronę. Tam dopada do niej Jerzy Kruszczyński i zdobywa prowadzenie.
Dziesięć minut później Lechia ponownie otrzymuje rzut wolny. Tym razem dośrodkowuje Aleksander Cybulski, piłka trafia do Jacka Chocieja, który precyzyjną główką lobuje bramkarza gości i robi się 2:0.
W 33. minucie w polu karnym Bałtyku ostro o piłkę walczy Kruszczyński i Walczak. Sędzia uznaje, że zawodnik Bałtyku przekroczył przepisy i dyktuje rzut karny dla Lechii. Goście oburzeni niesłuszną, ich zdaniem, oceną sytuacji przez arbitra, na znak protestu chcą opuścić boisko. Po chwili jednak decydują się na kontynuowanie gry, a sam poszkodowany pewnie wykonuje jedenastkę i jest 3:0 dla Lechii.
Ten wynik oznacza dodatkowy punkt w tabeli dla Biało-Zielonych – zgodnie z ówczesnymi przepisami za zwycięstwo drużyna otrzymywała dwa punkty, a triumf różnicą co najmniej trzech goli nagradzany był dodatkowym, trzecim punktem. Z kolei drużyna, która przegrała w tak wysokim stosunku, od swojego dorobku musiała odjąć jeden punkt.
Goście nie mają więc innego wyjścia i ruszają do odrabiania strat. W 36. minucie piękną indywidualną akcję przeprowadza Jaskulski. Ogrywa trzech piłkarzy Lechii i w sytuacji sam na sam z Maciejem Kozakiem nie daje szans gdańskiemu bramkarzowi. Przy wyniku 3:1 sędzia kończy pierwszą część spotkania.
W drugiej połowie emocji i bramek jest nieco mniej. W 74. minucie Kruszczyński podaje piłkę do Chocieja, który po czterdziestometrowym rajdzie pokonuje Klajnszmita i bramkarz Bałtyku po raz czwarty musi sięgać do siatki. Pięć minut później goście zmniejszają rozmiary porażki – po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Wielewicki pokonuje Kozaka uderzeniem głową. Do końca gdańszczanom nie udaje się już strzelić kolejnej bramki i radość ze zwycięstwa 4:2 zostaje nieco przytłumiona niewykorzystaną szansą na dodatkowy punkt.
Przy okazji tego spotkania kwiatami podziękowano Jerzemu Kruszczyńskiemu za dziewięć spotkań, które rozegrał w Lechii, wykorzystując przerwę w rozgrywkach w Szwecji. Wyrażono też nadzieję, że być może w czasie kolejnego urlopu ten znakomity strzelec ponownie wzmocni Lechię. Niestety, jak się później okazało, był to ostatni występ tego snajpera w barwach Lechii.
Mecz II ligi
Lechia Gdańsk – Bałtyk Gdynia 4:2 (3:1)
Widzów: 8 000
1:0 Kruszczyński (17’), 2:0 Chociej (27’głową), 3:0 Kruszczyński (33’karny), 3:1 Jaskulski (36’), 4:1 Chociej (74’), 4:2 Wielewicki (79’)
Lechia: Maciej Kozak - Andrzej Marchel, Andrzej Salach, Marek Ługowski, Aleksander Cybulski, Mariusz Pawlak, Tomasz Unton (55’Mirosław Giruć), Marek Ziółkowski, Rafał Kaczmarczyk (70’Robert Wilk), Jacek Chociej, Jerzy Kruszczyński; Trener: Bogusław Kaczmarek
Bałtyk: Kropiwnicki - Partyński, Walczak, Klajnszmit, Zembrzycki, Jaroń (46’Sapiński), Boros, Jaskulski, Własny (68’Wielewicki), Feith, D.Zgutczyński
Żółta kartka: Partyński, Klajnszmit, Jaskulski i Własny
Adam Adamus (Bałtyk): Gratuluję zwycięstwa trenerowi gospodarzy. Nie mogę jednak – nie chcę – ukryć pretensji pod adresem sędziego Reka. On po prostu „utopił” w tym meczu Bałtyk. Przy pierwszym golu po rzucie wolnym, faul był w odwrotną stronę, a karnego sam wymyślił.
Bogusław Kaczmarek (Lechia): Mam żal do swoich piłkarzy, że mogąc wygrać za trzy punkty stracili tak niefrasobliwie dwie bramki. Do sędziego nie mam zastrzeżeń.