Raport meczowy: Lechia Gdańsk - Ceramik Łubiana | Kolejka 18 | 2002/03 Liga Okręg. - Gr. Gdańsk II |
2002/03 Liga Okręg. - Gr. Gdańsk II |
Lechia Gdańsk | vs | Ceramik Łubiana |
7 | 0 |
Data meczu: sobota, 29 marzec 2003 | ||
Godz. meczu: 15:00 h | ||
Stadion: Stadion T29 w Gdańsku | ||
Sędzia: Jacek Grzybek | ||
Widzów : 1.100 |
Bramkarz | |
|
|
Obrońca | |
|
|
Pomocnik | |
|
|
Napastnik | |
|
Pierwszy trener | |
|
|
|
|
|
|
Bramka samobójcza (Ceramik):Zagrodnik 13’ Relacja (Lechia.gda.pl):Jubileuszowy, pięćdziesiąty mecz odrodzonej Lechii okazał się spotkaniem z gatunku tych, jakie chciałoby się oglądać jak najczęściej. Pomimo że pierwsza połowa nie była wcale w wykonaniu lechistów rewelacyjna, a w drugiej zadanie ułatwiało zrezygnowanie piłkarzy Ceramika, to jednak trzeba docenić z jak wielką determinacją i poświęceniem gdańszczanie szturmowali do ostatnich minut bramkę swoich przeciwników. Ta ambicja i zdobywane kolejno gole uszczęśliwiły ponad tysiąc kibiców, którzy przybyli na to spotkanie i stworzyli znakomitą, dawno nie widzianą już przy Traugutta atmosferę. W wyjściowym składzie po raz kolejny zaszły zmiany, tym razem wymuszone. Kontuzjowany w pucharowej potyczce z Orłem Trąbki Wielkie Marek Widzicki nie zdążył dojść do pełni zdrowia i trener Jerzy Jastrzębowski zdecydował się na wystawienie do gry Mariusza Łukowskiego. Ten nie spisał się jednak aż tak dobrze, jak w środowym debiucie i tym razem lepszy występ zaliczył Jakub Wiszniewski, jego rówieśnik i partner ze środka pomocy. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego Jacka Grzybka było wiadomo, iż inicjatywę w tym spotkaniu od początku będzie posiadać Lechia. Sytuację gości dodatkowo pogarszał fakt, iż w pierwszych minutach wyglądali na sparaliżowanych grą na stadionie, goszczącym przecież 20 lat temu sam Juventus Turyn. Kilka dziecinnych wręcz błędów w obronie stworzyło okazję lechistom, którzy jednak nie potrafili zrobić z nich użytku. Gdy po kilkunastu minutach wydawało się, iż zawodnicy Ceramika opanowali sytuację i nie będą wcale łatwym celem, stała się rzecz kompletnie nieoczekiwana. Grający na obronie trener gości, Marcin Zagrodnik, piłkarz z trzecioligowym doświadczeniem, zagrał do własnego bramkarza, Jacka Lipskiego. Niespodziewanie nie zdołał on jednak opanować piłki, która powoli wtoczyła się do jego bramki. Tym przedziwnym sposobem Lechia objęła prowadzenie, którego wcale nie było tak łatwo podwyższyć. Dopiero w 30 minucie można było dostrzec, że po dwóch meczach przerwy do bramki Lechii powrócił Mateusz Bąk. Wtedy właśnie został zmuszony do pierwszej interwencji. Dwie minuty przed przerwą golkiper Lechii wybiegł przed pole karne i minął się z piłką, ale na szczęście był dobrze asekurowany przez Marcina Gąsiorowskiego. Ogólnie Ceramik w ofensywie udzielał się rzadko, ale jego akcje nie miały znamion przypadkowości lub chaosu. W końcu w dwóch pierwszych meczach wiosny zdobył 11 goli... Ataki Lechii nie ustawały, ale oprócz tego, że zawodziła celność uderzeń, udanymi interwencjami popisywali się we własnym polu karnym defensorzy gości. Brakowało też szczęścia, jak choćby Bartłomiejowi Stolcowi, który uderzeniem z ok. 30 metrów trafił w poprzeczkę. 10 minut przed końcem pierwszej części gry Przemysław Urbański dokładnie dograł piłkę całkowicie pozbawionemu opieki Pawłowi Żukowi, który z bliska pokonał bramkarza, zdobywając swą pierwszą seniorską bramkę dla Lechii Gdańsk. Druga część gry nie zaczęła się dla Lechii najlepiej. W trakcie jednej z akcji będący przy piłce w pełnym biegu Urbański nagle złapał się za udo i upadł. Okazało się, że nie jest w stanie kontynuować gry, ale Krzysztof Wilk już po raz drugi tej wiosny okazał się wartościowym zmiennikiem (poprzednio Żuka w Starym Targu). Po chwili na listę strzelców wpisał się Marek Szutowicz i rozpoczęło się... Goście, być może chwilę wcześniej marzący jeszcze o odrobieniu dwubramkowej straty, w tym momencie porzucili wszelką nadzieję. Ich gra obronna praktycznie przestała istnieć, co było wodą na młyn Lechii, niesionej coraz głośniejszym dopingiem własnych kibiców. Nieustanne bombardowanie bramki trwało od tego momentu aż do ostatniego gwizdka, w odstępach praktycznie nie dłuższych, niż dwuminutowe. Sytuacji było mnóstwo, ale większość kończyła się niepowodzeniem, w czym spora zasługa bardzo dobrze broniącego Jacka Lipskiego. W 59 minucie Szutowicz wyprowadził Lechię na prowadzenie 4:0 po podaniu Stolca. Ten ostatni wprawdzie nie imponował dziś skutecznością, ale grał szalenie walecznie i generował olbrzymi ruch w ofensywie, zasługując na w pełni pozytywną ocenę. Zresztą w końcu, w 68 minucie, także i najlepszy strzelec Lechii zdołał umieścić piłkę w siatce. 10 minut później nadeszła chwila oczekiwana przez nas od miesięcy, czyli gol bezpośrednio z rzutu wolnego. Zdobył go pięknym, lewonożnym uderzeniem 17-letni Żuk, zbierając po chwili zasłużoną burzę oklasków. W ostatniej minucie wynik podwyższył chyba dość przypadkowym, ale jakże efektownym uderzeniem pod poprzeczkę obrońca Krzysztof Bartoszuk. Dążenie Lechii do zdobywania kolejnych goli było równie duże, jak liczba sytuacji, które dzięki temu osiągali. Były strzały z bliska i z daleka, uderzenia głową i nogą, z rzutów wolnych i po rzutach rożnych, trafiające w słupki i poprzeczki, a także gole nieuznawane przez sędziego, jak choćby Wiszniewskiego z 86 minuty. Przyjezdni machali tylko ze zniechęcenia i bezsilności rękami. Dzielnie walczył wprowadzony po przerwie do gry, niewielki posturą Piotr Kniter, który momentalnie zyskał sympatię gdańskiej publiki, ale na niewiele się to zdało. Ceramik z tak ambitną i zacięcie walczącą nawet przy sześciobramkowym prowadzeniu Lechią nie miał żadnych szans. Ligowa inauguracja wiosny przy Traugutta wypadła w pełni okazale. Dopisali nie tylko piłkarze, ale i kibice, którzy stawili się na trybunach w sile blisko 1100 osób. Takiej frekwencji nie oglądaliśmy od czasów drugiej ligi, a takiej ilości flag i dopingu również od niepamiętnych już czasów. Atmosfera rzeczywiście była dzisiaj wyśmienita i pozostaje mieć nadzieję, że takie obrazki na stałe wpiszą się w krajobraz rozgrywanych przy Traugutta spotkań. |