Bramka (Sierakowice):
Jagusiak 45’karny
Info:
Na meczu 70 kibiców Lechii.
Relacja (Lechia.gda.pl):
Serial trzech wyjazdowych spotkań pod rząd rozpoczęła dziś Lechia Gdańsk meczem regionalnego Pucharu Polski. Jej przeciwnikiem były rezerwy klubu GKS Sierakowice, występujące obecnie w B-klasie. Jak można się było spodziewać, biało-zieloni odnieśli łatwe zwycięstwo, czym zapewnili sobie awans do kolejnej rundy tych zmagań. Już pierwsze minuty obnażyły różnicę klas dzielącą oba te zespoły - padły trzy szybkie bramki i mniej więcej do 10 minuty Lechia prowadziła już 3:0. Później skuteczność nie stała już na tak wysokim poziomie, ale gdańszczanie ani przez moment nie stracili kontroli nad tym, co dzieje się na boisku. Pierwsza połowa omal nie zakończyła się wynikiem 0:4, gdyż lechiści zdobyli jeszcze jedną bramkę, ale w ostatniej minucie arbiter podyktował jedenastkę za ewidentny faul w obrębie gdańskiego pola karnego. Mimo że nasz bramkarz zdołał obronić strzał, sędzia nakazał powtórzenie wykonania tego stałego fragmentu gry. Piłkarz Sierakowic za drugim razem już nie chybił.
Po zmianie stron obraz gry zmienił się o tyle, że młodym zawodnikom Lechii udało się uzyskać już tylko jedną bramkę. Popsuła się pogoda, wysokie prowadzenie nie mobilizowało piłkarzy do szaleńczych starań i ataków, a sierakowickie rezerwy już od dawna nie miały żadnych nadziei na korzystne dla siebie rozstrzygnięcie tej gry. Zatem ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 5:1 dla gdańszczan.
Do Sierakowic przybyło ok. 70 kibiców Lechii, a byłoby jeszcze więcej, gdyby przynajmniej kilkunastu amatorów mocniejszych wrażeń nie wolało w tym czasie czekać w Gdańsku na rzekomo zmierzających na mecz z Lechią-Polonią kibiców Polonii Bydgoszcz. Dopingu w pierwszej połowie nie było, ale w drugiej już trochę się rozrósł. Niezbyt miłą przygodę przeżyło 10 fanów, w tym ja, którzy po meczu najpierw musieli czekać półtorej godziny na autobus, żeby minutę przed jego odjazdem zostać zwiniętym bez wyraźnego powodu przez pijaną miejscową policję. I mimo że po kilkudziesięciu minutach wszyscy zostali wypuszczeni, to z racji tego, iż wspomniany autobus był ostatnim odjeżdżającym z tego miasteczka przed ranem, zmuszeni byliśmy niemal do północy przez 3 godziny pokonywać pieszo ok. 20-kilometrową drogę do Kartuz. Później na szczęście większości ludzi udało się załatwić samochodowy transport do Gdańska...
Michał "Luzak" Jerzyk
|