Bramka (Mewa):
Stolski 73’
Info:
Na meczu 100 kibiców Lechii.
Relacja (Lechia.gda.pl):
Niemal najdalszy wyjazd sezonu czekał dziś piłkarzy i kibiców Lechii Gdańsk. W Opaleniu lechiści zmierzyli się z bardzo dobrą na wiosnę Mewą Gniew. Przy temperaturze przekraczającej 30'C w cieniu ciężko było oczekiwać interesującego widowiska, a tym bardziej zadowalającego, wysokiego zwycięstwa.
Lechia rozpoczęła z dość nadwyrężoną linią pomocy. Łukasz Paulewicz doznał tydzień temu, podczas meczu juniorów starszych z Bałtykiem Gdynia, złamania kości nosowej i teraz czeka go kilka tygodni odpoczynku od futbolu. Z kolei Marcinowi Waniudze odnowiła się kontuzja, która uniemożliwiła mu grę w dwóch poprzednich spotkaniach. Początkowo wydawało się, że te osłabienia będą dla gdańszczan poważną przeszkodą w odniesieniu zwycięstwa. Przez pierwsze 20 minut lechistom nie szło najłatwiej. Ale w końcu nastąpiło przełamanie i okazało się, że bez "Pauli" też można wysoko wygrywać. W 21 minucie Urbański dośrodkował z rzutu rożnego na 11-ty metr, a kompletnie nieatakowany przez nikogo Bloch głową zdobył pierwszą bramkę. W 24 minucie arbiter podyktował dla Lechii trochę kontrowersyjny rzut karny. Pewnie wykorzystał go Wilk. W tym momencie rozpoczął się koncert strzelecki Stolca. Już po minucie bardzo ładnie uderzył bez przyjmowania piłki z ok. 20 metrów. W 32 minucie otrzymał dobre podanie z prawej strony od Staruszkiewicza i przepięknym strzałem podwyższył na 4:0 dla Lechii. Jeszcze przed przerwą zdążył zanotować klasyczny hat-trick, zdobywając gola na sekundy przed ostatnim gwizdkiem sędziego. Wcześniej, w 35 minucie, miała miejsce niecodzienna sytuacja. Czterech gdańskich piłkarzy znalazło się w sytuacji sam na sam z bramkarzem Mewy! Marek Wasicki trafił do siatki, ale w momencie podania znajdował się niestety na pozycji spalonej. Zresztą "Wasik" miał dziś pecha - sędzia nie uznał także innego jego gola. Po pierwszej części gry Lechia gromiła już Mewę 5:0.
W drugiej połowie w składzie Lechii wymieniło się czterech piłkarzy. Tadeusz Małolepszy, widząc że zwycięstwo jest absolutnie niezagrożone, dokonał takich zmian, żeby następnego dnia Krzysztof Słabik dysponował silniejszą jedenastką w meczu juniorów starszych z Bytovią. W seniorach zadebiutował więc Paweł Chylak, natomiast pierwszy raz w lidze zaprezentował się Rafał Jary. Wcześniej zagrał jedynie pół pucharowego meczu w Sobowidzu blisko 9 miesięcy temu. Początek był podobny jak w pierwszej połowie i pierwszy gol, odbity od słupka, znów padł dopiero po 20 minutach gry. Jego autorem był oczywiście Bartek Stolc. Minutę później próbował strzelać Wilk, piłka trafiła jednak pod nogi stojącego przed bramką Piżewskiego, który zaliczył debiutanckie trafienie w Lechii. Przy stanie 7:0 dla biało-zielonych parę razy groźniej zaatakowali gospodarze. W 71 minucie nie wykorzystali sytuacji jeden na jeden z bramkarzem, ale dwie minuty później już się poprawili. Napastnik Mewy ładnie ograł Mateusza Bąka i strzelił do pustej bramki. W 79 minucie oglądaliśmy świetny rajd lewą stroną Stolca, który wymanewrował paru gniewian oraz bramkarza, ale w decydującym momencie spudłował. W 82 minucie Lechia trafiła po raz ósmy, za sprawą pewnego uderzenia Kaniszewskiego, któremu piłkę dograł Piżewski. Na lewym skrzydle aktywny był Chylak i to po jego akcji w 85 minucie sędzia podyktował drugi rzut karny dla gdańszczan. Po raz drugi wykorzystał go Wilk. Do wyniku dwucyfrowego nie udało się dojść, o co niewielkie pretensje miał później do zawodników Małolepszy. Ale jednak Lechia zasłużyła na słowa pochwały. Mimo osłabień i wyjątkowo ciężkiej, upalnej pogody, zdołała wysoko i efektownie zwyciężyć na wyjeździe. Inna sprawa, że Mewa nie potrafiła się dziś biało-zielonym przeciwstawić. W dwóch meczach z gdańską drużyną straciła 22 gole.
Mecz odbył się w Opaleniu, gdyż boisko w Gniewie kilka miesięcy temu przerobiono na... wysypisko śmieci. Właściwie plac gry leżał już nawet za Opaleniem, około kilometra w stronę Wisły. Przyjechało prawie 100 kibiców Lechii, bardziej walczących jednak z pogodą, niż zajmujących się tworzeniem atmosfery (tylko kilka okrzyków w drugiej połowie). Pierwszy raz w A-klasie boisko było ogrodzone metalowym płotkiem! Niewielkim i bezproblemowym do przeskoczenia, ale wystarczyło to, żeby podczas meczu nie wydarzyły się żadne incydenty. Dodatkowo murawa była starannie przygotowana i bardzo równa, co również pomogło Lechii w odniesieniu zwycięstwa.
|