Relacja (Lechia.gda.pl):
"Jeśli chcecie, żeby mnie wyrzucono - przegrajcie ten mecz" - tymi słowami zwrócił się do piłkarzy trener Tadeusz Małolepszy na przedmeczowej odprawie. Najwyraźniej zawodnicy nie mieli takiego zamiaru, gdyż łatwo, już w pierwszej połowie, przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Huragan zaprezentował się niczym A-klasowiec i kto wie, czy z taką grą nie skończy za kilka miesięcy na szczeblu niżej. Lechia sięgnęła po 3 punkty, lecz nie dogoniła ani Powiśla Dzierzgoń, ani Polanki Rokocin, które również wygrały swoje mecze.
Lechiści musieli to spotkanie bezwarunkowo wygrać i prawdopodobnie właśnie dlatego, po raz pierwszy od blisko miesiąca, na boisko wybiegł duet napastników w składzie - Bartłomiej Stolc i Marek Wasicki. Pierwsze minuty gdańszczanie zmuszeni byli poświęcić na przywyknięcie do wyjątkowo niewielkiego rozmiarami boiska. Dopóki nie dostosowali się do warunków, dośrodkowania ze skrzydeł lądowały zazwyczaj na przeciwległych autach. W 11 minucie, niewidoczni dotąd piłkarze Huraganu, przeprowadzili akcję, po której zapachniało golem. W niezłej sytuacji piłka ominęła jednak bramkę Mateusza Bąka o centymetry. Riposta Lechii była natychmiastowa. Waleczny Przemek Urbański podał do Wasickiego, który strzałem w krótki róg z 15 metrów pokonał bramkarza gospodarzy. Dalsze minuty, w których biało-zieloni byli stroną wyjątkowo mocno dominującą na boisku, utwierdzały w przekonaniu, że sensacja w Nowych Polaszkach nie ma prawa się wydarzyć. Kolejne gole wprawdzie nie chciały padać, ale gospodarzom z rzadka udawało się przekroczyć z piłką środkową linię boiska, o oddaniu strzału nie wspominając. Lechiści grali szybko, dynamicznie i aktywnie w ofensywie. Mimo niejednej okazji, następne trafienie uzyskali dopiero w 36 minucie. Akcja środkiem boiska, piłkę głową odbija Stolc i spada ona wprost pod nogi Wasickiego, który spod samej bramki strzela obok bezradnego miejscowego golkipera. Jeszcze przed przerwą "Wasik" uzyskał klasyczny hat-trick, po raz drugi wykorzystując podanie Urbańskiego. Tym razem szarżował prawą stroną - w polu karnym zdecydowanym wybiegiem próbował interweniować bramkarz, ale nie zdołał utrzymać piłki i gdański napastnik pomimo ostrego kąta wpakował piłkę do siatki. Dobrych okazji dla Lechii było dużo więcej, nie wykorzystywali ich głównie Stolc i kapitan Krzysztof Wilk - obaj, mimo zdarzających im się przebłysków, smucący brakiem skuteczności. Mecz oraz gra Lechii mogły się jednak podobać.
W przerwie na najoryginalniejszy rodzaj rozgrzewki mógł liczyć rezerwowy bramkarz Tomasz Dargacz, którego przez kwadrans ostrzeliwało paroma piłkami kilkudziesięciu rozbawionych kibiców. Po wznowieniu gry widowisko uległo jednak pogorszeniu. Pierwsze akcenty należały do Huraganu, który po 8 minutach oddał celny strzał, jednak prosto w Bąka. Lechia wciąż przeważała na boisku, ale grała słabiej i nie potrafiła trafić w światło bramki miejscowych. W 63 minucie Jakub Wiszniewski wszedł w pole karne i został sfaulowany. Sędzia nie orzekł jednak rzutu karnego, skutkiem czego parunastu kibiców wbiegło na murawę z pretensjami. Arbiter decyzję o rzucie od bramki bardzo szybko zmienił w tej sytuacji na rzut rożny. Ogólnie jednak sędziował dobrze, zupełnie nie dając się wytrącać kibicom z równowagi i nie próbując też przeprowadzać demonstracji władzy. Mało kto zdołałby zachować taki spokój, gdyż gdańscy fani stali równo na linii autowej, często przekraczając ją w trakcie gry. Wiszniewski wyróżniał się w tej drugiej odsłonie efektownymi dryblingami, z których pożytek był jednak niewielki. Na 4 minuty przed końcem popisał się także niecodziennym strzałem. Uderzona zza linii pola karnego piłka odbiła się najpierw od słupka, następnie od wewnętrznej części poprzeczki. Spadła tuż przed linię bramkową na jedną z kęp trawy, przez co trafiła w drugi słupek. Gol jednak nie padł! Gospodarze starali się strzelić honorową bramkę, lecz słaba ostatnio defensywa Lechii była dla nich nie do przejścia. Rezultat drugiej połowy - 0:0, a całego meczu - 3:0 dla Lechii.
Takiej frekwencji nikt się nie spodziewał - do niewielkich Nowych Polaszek przybyło prawie 300 kibiców Lechii. Pogoda nie należała do najprzyjemniejszych, a termin meczu do najszczęśliwszych, jednak fani biało-zielonych nie tylko nie zawiedli, ale nawet bardzo pozytywnie zaskoczyli. Doping trwał przez większą część meczu.
|