Skład (Kaszubia):
Literski – Ciarczyński, Sierpiński, Skierka, Biskup (46’Czuk), Majewski, Budziwojski (46’Tuszkowski), Pięta, Kosznik (77’Bieliński), Wiśniewski, Kugiel (72’Kaczmarek)
Relacja (Lechia.gda.pl):
Mecz bez historii - tak można byłoby krótko skomentować wczorajsze spotkanie w ramach ósmej rundy Pucharu Polski, gdyby oceniać wyłącznie emocje sportowe. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę fakt, iż przez większą część meczu Lechia grała z jednym tylko zawodnikiem podstawowej jedenastki w składzie, a mimo to pokonała silnie zestawioną trzecioligową Kaszubię Kościerzyna, końcowy wynik meczu jawi się jako spora niespodzianka. Dzięki temu w dzień drugiej rocznicy uzyskania przez Lechię awansu z klasy A do V ligi kibice i piłkarze znów mieli powody do zadowolenia. Oba wydarzenia dodatkowo połączyła obecność w składzie Lechii Bąka, Kowalskiego, Urbańskiego i Wasickiego.
Spotkanie rozgrywane było w wolnym tempie, a piłkarze swoją grą nie rozgrzali zziębniętych widzów. Dość powiedzieć, że w całym spotkaniu nie obejrzeliśmy ani jednej stuprocentowej okazji do zdobycia gola dla żadnej z drużyn. W pierwszej połowie lechiści, mimo że grali w rezerwowym składzie, dorównywali kroku podstawowej jedenastce Kaszubii i od czasu do czasu stwarzali nawet zagrożenie pod jej bramką. W 7 minucie Mariusz Łukowski po dośrodkowaniu Roberta Morki uderzył piłkę głową, ale trafił w sam środek bramki. Biało-zieloni nadal próbowali przeprowadzać ataki, jednak w ich konstruowaniu było wiele nieporadności, toteż kościerscy obrońcy mogli czuć się spokojnie. W 17 minucie Lechia niespodziewanie objęła prowadzenie. W odległości ok. 30 metrów od bramki rywala sfaulowany został najlepszy w szeregach gospodarzy kapitan Tomasz Borkowski. Sam poszkodowany zdecydował się na bezpośrednie uderzenie z rzutu wolnego. Trafił co prawda prosto w bramkarza, jednak na tyle mocno, by nie zdołał on opanować piłki. Futbolówka wyślizgnęła mu się z rąk i powoli turlając wtoczyła się do bramki przy prawym słupku.
Po zdobyciu prowadzenia przez Lechię gra obu drużyn nie zmieniła się. Nadal oba zespoły próbowały przedostać się w pole karne przeciwnika, jednak nie stwarzały większego zagrożenia. W szeregach gospodarzy w grze destrukcyjnej wyróżniali się zwłaszcza Borkowski oraz występujący na środku obrony Dominik Czajka z Markiem Kowalskim, którzy swoją grą pokazali, że należy częściej stawiać na nich w meczach ligowych. Gdy piłka znajdowała się w okolicach bramki Lechii, zawsze stawała się własnością bardzo pewnie dziś grającego Mateusza Bąka. Kilkoma ekwilibrystycznymi interwencjami chciał chyba udowodnić szkoleniowcowi, że zasługuje na miejsce w pierwszym składzie również w meczach mistrzowskich. Bardzo zawiódł natomiast Przemysław Urbański, który po kontuzji kostki, jakiej nabawił się w lutym, jest teraz tylko cieniem tego przebojowego i widowiskowego zawodnika, którego pamiętamy z meczów choćby piątoligowych. W 35 minucie groźnie zapowiadającą się akcję Kaszubii przerwał ładnym wślizgiem Kowalski. Po długim i nudnym okresie gry, na strzał z dystansu zdecydował się wyróżniający się Łukasz Ciucias, jednak był on tak lekki i sygnalizowany, że nie wzbudził nawet emocji na trybunach.
W drugiej połowie obraz gry był podobny. Pierwszy strzał obejrzeliśmy dopiero po szesnastu minutach gry, w wykonaniu piłkarza gości. Nie był jednak silny i Bąk nie miał problemów z obroną. W 66 minucie mogło paść wyrównanie. Po wstrzeleniu piłki w pole karne Lechii Wojciech Sekuła wybijał ją tak nieszczęśliwie, że wyszła na rzut rożny, choć niewiele brakowało, a wylądowałaby w bramce gospodarzy. Kaszubia próbowała coraz częściej atakować skrzydłami, jednak wszystkie dośrodkowania stawały się łupem bramkarza Lechii. Biało-zieloni pierwszy strzał w drugiej części meczu oddali dopiero w 70 minucie gry. Jego autorem był Dawid Jędrzejak, ale trudno go za to chwalić, gdyż po pierwsze miał on lepiej ustawionych partnerów, a po drugie piłka po jego uderzeniu przeleciała kilka metrów obok słupka. Trzy minuty później ładnym crossowym podaniem na prawą stronę popisał się Marek Wasicki, stamtąd piłkę w pole karne szybko dośrodkował Urbański, jednak nie było komu wpakować jej do siatki.
Dwie minuty później piłkarze z Kościerzyny znów mogli strzelić gola, ale piłka odbita od uda jednego z nich wyszła na aut bramkowy minimalnie mijając bramkę lechistów. W 78 minucie, po zgraniu piłki głową przez Pawła Piotrowskiego, pierwszy groźny strzał w meczu oddał Wasicki, jednak i tym razem piłka nie trafiła w światło bramki Kaszubii. Ten sam zawodnik próbował szczęścia również w 87 minucie, ale znów bez powodzenia. W ostatnich minutach gry gorąco było już tylko pod bramką Bąka. Najpierw Wojciech Pięta uderzył z 16 metrów, a piłka po rykoszecie odbijając się od zewnętrznej części słupka wyszła na róg. Po jego wykonaniu i strzale piłkarza gości futbolówka ponownie trafiła w słupek, ale tym razem wyszła w pole. Chwilę później Daniel Czuk ostro dośrodkował z prawej strony, jednak jego dwóch czyhających na piłkę partnerów uprzedził po raz kolejny Bąk, który za swoją ładną interwencję znów zebrał sporo oklasków. Po tym wydarzeniu sędzia odgwizdał koniec spotkania, a lechiści mogli świętować uzyskanie awansu do ćwierćfinału wojewódzkiego Pucharu Polski.
|