Bramka (Amica II):
Łudziński 68`
Żółta Kartka (Amica II):
Ignasiński, Wróblewski
Relacja prasowa:
Coraz gorsza staje się sytuacja piłkarzy Lechii Polonii. Wczoraj gdańszczanie ulegli na własnym terenie rezerwom Amiki Wronki 0:1 (0:0). Znów opadli z sił po przerwie.
Mało zresztą brakowało, a spotkanie nie doszłoby do skutku. Lechia Polonia po prostu nie zapłaciła za wynajem boiska, lecz dyrektor MOSiR, Kazimierz Domżalski wydał ostatecznie zgodę na rozegranie meczu. Choć - już w trakcie trwania gry - patrol policyjny poszukiwał na ławce rezerwowych gospodarzy osoby odpowiedzialnej za organizację imprezy.
Zmagania piłkarzy mogły się nawet podobać. Rezerwy Amiki przewyższały
gospodarzy umiejętnościami, lecz ci odpłacali się twardą walką. Dopóki mieli siły, dotrzymywali kroku faworytom z Wronek. W 10 min stracili wprawdzie gola, lecz Arkadiusz Woźniak uczynił to z rzutu wolnego pośredniego i sędzia słusznie nie uznał bramki.
Najlepszej sytuacji na uzyskanie prowadzenia przez gości nie wykorzystał Michał Król. Uderzał mocno z 10 metrów, lecz w ostatniej chwili na drodze lotu piłki stanął Piotr Antkowicz. Z kolei tuż przed przerwą Krzysztof Dadacz obronił uderzenie szarżującego Rafała Andraszaka.
Gdańszczanie starali się przeprowadzać ofensywne akcje za pomocą prostopadłych podań do napastników. Najbliższy szczęścia był Maciej Czuczeło, który w 23 min uderzył minimalnie niecelnie.
Jeszcze w pierwszej połowie gospodarze zostali osłabieni. Stracili kontuzjowanego w starciu Bartosza Skierkę (dodajmy, że z powodu kontuzji znów nie grali Tomasz Borkowski i Robert Kugiel - obaj prowadzili wczoraj zespół) i na boisko musiał wejść jedyny rezerwowy, Marcin Borzęcki.
Po przerwie powtórzył się scenariusz z poprzednich spotkań. Lechia Polonia wyraźnie opadła z sił i gasła w oczach. Amica uzyskała zdecydowaną przewagę. Dwa razy szczęśliwie wybijał piłkę z linii bramkowej Michał Fedorowicz. Dwoił się i troił Dadacz. Ale w 68 min nic nie mógł poradzić na piękne i precyzyjne uderzenie Przemysława Łudzińskiego tuż zza pola karnego.
Goście mogli wkrótce podwyższyć na 2:0, lecz Woźniak przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem gospodarzy, którzy z kolei w 90 min stanęli niespodziewanie przed szansą na wyrównanie.
Czuczeło zagrał do Oskara Stanka, a ten znalazł się tuż przed Jarosławem Stróżyńskim. Jednak próba przelobowania bramkarza Amiki okazała się nieudana.
|