Bramka samobójcza (Wierzyca):
Libiszewski +46’
Relacja (Lechia.gda.pl):
314 dni bez porażki w lidze wytrwała Wierzyca Pelplin, lecz dziś nie miała większych szans. Nieźle dawała sobie radę do 45 minuty, żeby w doliczonym czasie gry zaprzepaścić nadzieje pechowym trafieniem samobójczym. Lechiści bezlitośnie wykorzystali przedsezonowe osłabienie kadrowe pelplinian, którzy w tym roku nie będą mieli szans na włączenie się do walki o awans. Nareszcie pewna poprawa w grze, co tchnęło pewną dawkę optymizmu przed dwoma kolejnymi ciężkimi meczami Lechii.
W składzie zaszły pewne zmiany, w porównaniu do poprzednich gier. W linii obronnej, złożonej z czterech piłkarzy, zadebiutował 21-letni Michał Kiszkiel, wychowanek trenera Tadeusza Małolepszego. W tej sytuacji Mariuszowi Blochowi powierzono rolę defensywnego pomocnika, jego ulubioną. I rzeczywiście, czuł się jak ryba w wodzie, operując na każdym fragmencie murawy, zarówno w ataku, jak i w defensywie. Lechia wystartowała z dużym animuszem i natychmiast rozpoczęła szturm pelplińskiej bramki. Co rusz pachniało golem, lecz albo brakowało celnego przymierzenia, albo w oddaniu ostatniego strzału przeszkadzali obrońcy lub, w ostateczności, zwinny golkiper gości. Gdy wreszcie padł gol, sędzia liniowy oznajmił pozycję spaloną. Po kwadransie pelplinianie powoli zaczęli przełamywać nieśmiałość i subtelnie ruszyli do przodu. W 26 minucie bardzo kontrowersyjna decyzja arbitra przerwała niezwykle niebezpieczną akcję Wierzycy, z której łatwo mógł paść pierwszy gol. Jeszcze w tej samej minucie Bartłomiej Stolc znalazł się sam naprzeciw bramkarza Sebastiana Meiera, lecz lepszy okazał się ten drugi. Bicie Lechii głową w mur trwało w najlepsze, ale odnosiło się wrażenie, że męczarnia wkrótce się skończy. W 41 minucie przed idealną szansą stanął Krzysztof Wilk, przyjął piłkę na 15 metrze i nieatakowany nie trafił w światło bramki. Minęło 45 minut gry i bramka gości pozostawała niezdobyta. 50 sekund później Bloch wszedł w pole karne z lewej strony, dośrodkował, a Rafał Libiszewski pechowo zadał swojej dzielnej dotąd drużynie nienaprawialną szkodę. Z bliska pokonał własnego bramkarza i po chwili oba zespoły były już w drodze do szatni.
Druga połowa rozpoczęła się od łatwego dobicia przeciwnika przez pewną już swego Lechię. Po trzech minutach dogodnej pozycji nie zaprzepaścił zawodzący do tej pory Bartłomiej Stolc i uderzeniem przy słupku wyprowadził zespół na prowadzenie 2:0. W 63 minucie, po indywidualnej akcji, pięknym uderzeniem z 18 metrów popisał się Krzysztof Wilk, a Meier, mimo najszczerszych chęci, był bez szans. Nie trzeba było długo czekać, a Stolc trafił po raz drugi, tym razem po dograniu Jakuba Wiszniewskiego. Stolc, najlepszy strzelec Lechii ubiegłego sezonu, jakby się wreszcie odblokował. Im bliżej końca, tym radził sobie coraz śmielej, raz uderzał nawet... piętą. Gola już jednak nie zdobył, podobnie jak Wiszniewski, któremu w ostatnim kwadransie nie dopisywało szczęście. Przy jego trafieniu arbiter dostrzegł pozycję spaloną, nie podyktował też rzutu karnego za raczej ewidentny faul na pomocniku Lechii. Napięcie między lechistą oraz panem w czerni rosło i po pierwszym faulu Wiszniewski ukarany został żółtym kartonikiem. Wierzyca od straty drugiej bramki grała już bez wiary w sukces. I ciężko się temu dziwić, gdyż biało-zieloni nareszcie zagrali na przyzwoitym poziomie. Bez większych błędów w obronie, która spisuje się ostatnio coraz lepiej (już drugi mecz bez straty bramki), z coraz kreatywniejszą linią pomocy i skuteczniejszym atakiem. Dwie najgroźniejsze akcje pelplinian powstrzymali Mateusz Bąk i najlepszy aktualnie defensor Krzysztof Bartoszuk. Ale gwoli prawdy Wierzyca to już nie ten sam silny klub z ubiegłego sezonu, lecz jego odmłodzona i osłabiona wersja.
Przed pierwszym gwizdkiem przekazano piłkarzom komplet getrów od kibiców Lechii mieszkających aktualnie w Niemczech. Ale kibicowsko w pamięć zapadnie na pewno zwłaszcza początek drugiej połowy meczu, kiedy to grupa fanów Lechii odpaliła pod zegarem blisko 20 rac oraz zaprezentowała kilkanaście pomarańczowych i czarnych świec dymnych. Efektowny pokaz, którego może nie brakuje na co dzień, lecz co jakiś czas na pewno jest pożądany. A już najbardziej na meczach typu Arka Gdynia - Śląsk Wrocław. Do Gdańska zawitało kilku kibiców Wierzycy Pelplin, miasta od dawien dawna sympatyzującego z Lechią. Na płocie zawisła ich biało-zielona flaga - "Wierzyca". Mimo upalnej, nie zachęcającej do wysiłku pogody, od czasu do czasu odzywał się też doping, w drugiej połowie często skupiający się na krytyce obecnego na trybunach prezesa Lechii - Aleksandra Żubrysa i jego ugrupowania - SLD.
|