Raport meczowy: Chojniczanka Chojnice - Lechia Gdańsk | Kolejka 15 | 2003/04 IV Liga - Gr. pomorska |
2003/04 IV Liga - Gr. pomorska |
Chojniczanka Chojnice | vs | Lechia Gdańsk |
3 | 2 |
Data meczu: niedziela, 09 listopad 2003 | ||
Godz. meczu: 11:00 h | ||
Sędzia: Szymon Kaczmarek | ||
Widzów : 1.200 |
Bramkarz | |
|
|
Obrońca | |
|
|
Pomocnik | |
|
|
Napastnik | |
|
Pierwszy trener | |
|
|
|
|
|
|
Bramki (Chojniczanka):Andrzej Borowski 3’, 24’, Kozłowski 9’wolny Żółta Kartka (Chojniczanka):Błaszczak, Tobolski Info:Na meczu 470 kibiców Lechii. Relacja (Lechia.gda.pl):Przez ostatni tydzień aż huczało w trójmiejskim światku piłkarskim od plotek na temat zabiegów działaczy Gedanii, które miały przyczynić się do porażki gdańskiej Lechii, w potyczce z Chojniczanką. Biało-zieloni zwycięstwa pozbawili się jednak sami, prezentując katastrofalny futbol w pierwszej połowie meczu. Druga, dużo lepsza odsłona nie wystarczyła do zamazania złych wrażeń i odrobienia trzybramkowej straty. Nasza drużyna wróciła do Gdańska bez zdobytego choćby oczka, co w ogólnym rozrachunku spowodowało utratę przodownictwa w tabeli IV ligi. Zaczęło się od salwy serpentyn wyrzuconych przez miejscowych kibiców i przymusowej przerwy na uprzątnięcie murawy. Chwilę później nastąpił początek realizacji czarnego scenariusza dla wszystkich sympatyków gdańskiej jedenastki. Gospodarze ruszyli z wielkim animuszem i boiskowym zaangażowaniem stłamsili faworytów, nie tylko tego spotkania, ale i całych rozgrywek. W 3 min. zarówno Robert Morka, jak również Sławomir Matuk nerwowo skiksowali przy swoich interwencjach i piłka trafiła do nieobstawionego Andrzeja Borowskiego, który bez namysłu huknął z rogu pola karnego w krótki róg bramki Mateusza Bąka. Piłka posłana przez supersnajpera Chojniczanki odbiła się jeszcze od łokcia naszego bramkarza i wylądowała w siatce. Lechiści nie mogli otrząsnąć się z boiskowej presji rywali i chwilę później sprokurowali tuż przed własnym polem karnym rzut wolny. Źle ustawiony mur i fatalna interwencja Bąka pozwoliły Robertowi Kozłowskiemu na zdobycie drugiego gola dla chojnickiej drużyny. Niespodzianką zapachniało na dobre, tym bardziej że biało-zieloni wciąż grali bezbarwnie i mało konstruktywnie. Chojniczanka wyprowadzała natomiast szybkie kontry, a duet napastników miejscowych nie zamierzał poprzestać na dotychczasowej zdobyczy. W 24 min. rozgrywający najsłabszy mecz w tej rundzie Sławomir Matuk sprokurował trzecią bramkę dla Chojniczanki. Nie dość, że nie przeciął wysokiego dośrodkowania w pole karne Lechii, to po skozłowaniu piłki uchylił się od interwencji i pozwolił by do futbolówki dopadł Borowski, który sytuacyjnym strzałem ponownie pokonał wybiegającego z bramki Bąka. Sektory kibiców miejscowego MKS-u ogarnął szał radości. Mimo wysokiego prowadzenia gospodarze nie spuszczali z tonu. W 30 min. przy bocznej linii boiska straty dopuścił się Marcin Gąsiorowski i kolejny raz przed szansą stanął Borowski. Tym razem jego kąśliwy strzał z dystansu końcami palców wybronił Bąk. "Borówa" jeszcze dwukrotnie do przerwy próbował uderzeń z głębi pola, jednak niecelnie, a strzał Macieja Malinowskiego pewnie wybronił "Bączek". Lechia zerwała się do ataku praktycznie dopiero po upływie regulaminowego czasu gry. Najpierw Janusz Melaniuk zakończył rajd skrzydłem silnym dośrodkowaniem, po którym zakotłowało się pod chojnicką bramką, a chwilę później pod poprzeczkę główkował Marek Szutowicz, lecz na posterunku był Artur Jażdżewski. Gdańszczanie tuż przed przerwą dopominali się jeszcze rzutu karnego za zagranie ręką, jednak sędzia spotkania pozostał niewzruszony na sugestie piłkarzy i kibiców Lechii, dodatkowo studząc zapędy energicznie gestykulującego Tomasza Borkowskiego żółtym kartonikiem. W przerwie trener Jerzy Jastrzębowski zaordynował trzy zmiany, wprowadzając Jakuba Gronowskiego, Przemysława Urbańskiego i Marka Wasickiego, w zamian za Melaniuka oraz rutyniarzy Gąsiorowskiego i Matuka. Przestawione zostały również szyki, gdyż Borkowski powędrował na pozycję stopera, Szutowicz zaś do środka pola.Trzeba przyznać, że roszady poskutkowały i mogliśmy obserwować dużo lepszą grę w wydaniu gdańskiej jedenastki. Sygnał do ofensywy dał Marcin Kaczmarek, groźnie wykonując w 48 min. rzut wolny. Chwilę później w słupek trafił szalejący na lewej flance Urbański. Gdy wydawało się, że napór biało-zielonych osłabł, w 57 min. dynamiczną akcję przeprowadził Gronowski, wykładając piłkę Bartłomiejowi Stolcowi. "Stolek" uderzył w swoim stylu, czyli mało efektownie, lecz efektywnie, pokonując pewnego dotychczas Jażdżewskiego. Biało-zieloni ruszyli do zmasowanych ataków, niesieni coraz głośniejszym dopingiem. Niestety zawodzili w rozgrywaniu Kaczmarek oraz zmęczony reprezentacyjnymi wojażami Marek Widzicki. Szczególnie raził brak pomysłowości i powolne tempo prowadzenia gry. Na nic zdawała się również przeambitna gra Szutowicza, w przeciwieństwie do partnerów walczącego o każdą piłkę. W 64 min. Urbański mógł pokusić się o bramkę kontaktową. "Dolny" uderzył jednak z 6 m wprost w bramkarza. Gdy wydawało się, że gole dla Lechii to tylko kwestia czasu, z letargu otrząsnęli się gospodarze. W 72 min. na środku boiska Kaczmarek wzorem Matuka nie potrafił dobrze ocenić lotu piłki i popełnił katastrofalny błąd. Z prezentu skorzystał Borowski ruszając z szarżą. Silny strzał z 20m wylądował na poprzeczce, a gdyby mający bardzo egoistyczne zapędy lider Chojniczanki dojrzał po prawej stronie nieobstawionego Kozłowskiego, padłaby z pewnością bramka. Chwilę później przeciętnie prowadzący zawody arbiter nie zauważył kolejnego zagrania ręką w polu karnym, po strzale Kaczmarka w zamieszaniu podbramkowym. Lechiści podrażnieni tą decyzją ponowili szturm. Dobrym dośrodkowaniem Szutowicz obsłużył Gronowskiego, który groźnie główkował. Atakujący niemal całą drużyną piłkarze z Gdańska, całkowicie zapomnieli o defensywie. W 76 min. Kozłowski zagrywając piłkę między nogami Borkowskiego wyszedł na dogodną pozycję, ale Bąk instynktownie odbił futbolówkę na rzut rożny. W 80 min. Widzicki po jednej z kolejnych akcji dopadł do piłki w polu bramkowym i zamiast pewnie posłać ją do siatki obok wybiegającego Jażdżewskiego, przeniósł siłowy strzał nad poprzeczką. Czas nieubłaganie uciekał, a niekorzystny wynik wciąż był aktualny. Gospodarze, jak na doświadczony zespół przystało, umiejętnie opóźniali grę, z niecierpliwością czekając na ostatni gwizdek. W 85 min. kolejny raz zakotłowało się w polu karnym Chojniczanki. W gąszczu nóg celnie strzelił Wasicki, uzyskując kontaktową bramkę. W tym momencie wszyscy oczekiwali na następny zryw. Wtedy przypomniał o sobie kolejny raz Borowski. W pełnym biegu ograł dwóch defensorów Lechii i uderzył po ziemi. Bąk zdołał jednak podbić piłkę, do której ponownie dopadł napastnik gospodarzy i głową "ostemplował" słupek. Lechia próbowała ataków, ale brak sił i animuszu pozbawiał zawodników naszego zespołu jakichkolwiek szans na kolejne trafienie. Przedłużone o pięć minut spotkanie zakończyło się porażką. Po ostatnim gwizdku gospodarze cieszyli się niezmiernie. Nie wiadomo czy bardziej z punktów, czy rzekomej pięciotysięcznej premii ze strony Gedanii. Biało-zieloni nie dość, że zagrali słabo to nawet nie potrafili, z nielicznymi wyjątkami, godnie podziękować za doping swoim wiernym kibicom. Kilka wykonanych od niechcenia gestów to stanowczo za mało. Ma to niestety miejsce kolejny raz. |