Bramka (Kolejarz):
Pellowski 86’samobójcza
Info):
Na meczu 350 kibiców Lechii.
Relacja (Lechia.gda.pl):
Lechiści wrócili do Gdańska z kolejnym spektakularnym wynikiem. W zeszłym sezonie wyższe wyjazdowe zwycięstwo w lidze udało im się odnieść tylko w Opaleniu podczas meczu z Mewą Gniew (9:1). 4 gole uzyskał wówczas Bartłomiej Stolc, dla którego drugie dzisiejsze trafienie było zarazem 50. w barwach Lechii. W odniesieniu takiej wygranej biało-zielonym pomógł nie tylko fatalnie spisujący się miejscowy bramkarz, ale i liczni kibice, którzy oprócz dopingu przygotowali wiele atrakcji.
Czwarta żółta kartka otrzymana przez Mariusza Blocha w środowym meczu pucharowym z Orkanem Rumia oznaczała dla tego zawodnika pauzę w dzisiejszym spotkaniu. Mimo to przyjechał z kolegami i wspierał ich duchowo z ławki rezerwowych. Pierwsze dwie niebezpieczniejsze sytuacje stworzyli lechiści. A ściślej - mogli stworzyć, jednak Pawłowi Staruszkiewiczowi dwa razy pechowo zabrakło centymetrów, żeby dosięgnąć piłki. W 9 minucie goręcej zrobiło się z kolei pod bramką gdańszczan. Najpierw strzał gospodarzy jednak zrykoszetował, kolejny natomiast, po rzucie rożnym, przeszedł nad poprzeczką. Na pierwszy okrzyk radości trzeba było czekać do 18 minuty. Wtedy to Bartłomiej Stolc ładnie zakręcił przed polem karnym obrońcami i oddał strzał, który niestety trafił w słupek. W tym momencie całkowite zagapienie się bramkarza i obrońców przytomnie wykorzystał Marek Wasicki, wyprowadzając Lechię na prowadzenie 1:0. W 30 minucie Wasicki mógł zdobyć drugą bramkę, jednak jego strzał w dogodnej sytuacji wyszedł po nodze obrońcy na rzut rożny. 2 minuty później z rzutu wolnego dośrodkowywał Przemysław Urbański, a Krzysztof Wilk głową umieścił piłkę tuż pod poprzeczką. Precyzyjne uderzenie, ale i błąd bramkarza, który był zbyt daleko wysunięty i nie powinien skapitulować w tej sytuacji. 7 minut przed przerwą stróż chojnickiej bramki skompromitował się raz kolejny, gdy wypuścił z rąk futbolówkę po niegroźnej centrze Krzysztofa Wilka, a znajdujący się we właściwym miejscu Marek Wasicki podwyższył wynik na 3:0. Co interesujące, Wasicki i Wilk grali przeciętnie, a momentami wręcz słabo. W 36 minucie Urbański wykonał 50-metrowy rajd i wyłożył "Wasikowi" idealną piłkę, ten jednak uderzył najgorzej jak mógł, trafiając w bramkarza. Kiepską partię rozgrywał Jakub Wiszniewski, niezłą natomiast Stolc, Urbański i Łukasz Ciucias.
Już w 50 minucie Marek Wasicki po raz trzeci wpisał się na listę strzelców i tym samym zanotował drugi z rzędu wyjazdowy hat-trick. Nie mamy nic przeciwko, żeby w przyszłości popisywał się podobnymi wyczynami równie często. Na następną bramkę trzeba było czekać 20 minut, aż do... kolejnego błędu chojnickiego bramkarza. Nieopatrznie złapał piłkę w ręce po podaniu od własnego kolegi, wobec czego Lechii słusznie przyznano rzut wolny pośredni. Na 15 metrze Marek Wasicki zasymulował podanie w prawo, tymczasem zagrał piłkę w lewo, gdzie jak spod ziemi wyrósł Stolc i podwyższył na 5:0. Kibice jeszcze nie skończyli oklaskiwać strzelca, a tymczasem pięknym uderzeniem zza pola karnego popisał się Urbański i bramkarz Kolejarza znów został pokonany. W 83 minucie ładna akcja Michała Giligi - Wilka - Stolca, zakończyła się znalezieniem się na czystej pozycji tego ostatniego i bezproblemowym strzeleniem siódmego gola. Choć najlepszy snajper Lechii chyba nie zdawał sobie z tego sprawy, była to jego 50. bramka w seniorach Lechii, wliczając gole uzyskane w spotkaniach ligowych i pucharowych. Gratulujemy, z niecierpliwością wyczekując "setki". Przy wyniku 0:7 stała się rzecz dość nieoczekiwana - chojniczanie rzucili się do ataku. W 84 minucie w sytuacji sam na sam z Mateuszem Bąkiem napastnik gości posłał piłkę tuż obok słupka. Chwilę później kolejna dynamiczna akcja lewą stroną obnażyła braki obrony Lechii, która przez cały mecz miała bardzo niewiele pracy, a więc i możliwości udowodnienia swojej wartości. Podanie w stronę środka pola przeciął Daniel Pellowski, na tyle nieszczęśliwie, że pokonał własnego bramkarza. Pozostaje mieć nadzieję, że dla środkowego defensora Lechii sytuacja ta stanie się momentem przełomowym. Po bardzo udanej wiośnie, jesienią prezentuje niestety fatalną formę.
Lechia Gdańsk wygrała przekonująco i zasłużenie, nie napotykając jednak prawie żadnego oporu ze strony, wydawałoby się solidnego Kolejarza Chojnice. Po drużynie środka tabeli oczekiwaliśmy znacznie więcej. Inna sprawa, że po katastrofalnych wpadkach swojego bramkarza, reszta zawodników jakby straciła wiarę w sens walki o korzystny końcowy rezultat. Abstrahując od tego wszystkiego, piłkarzom Lechii należą się brawa za korzystny wynik.
Mecz rozpoczął się z 20-minutowym opóźnieniem, z powodu setek serpentyn, jakie zasypały murawę stadionu tuż przed rozpoczęciem gry. Kilku porządkowych przez kilkanaście minut uwijało się, żeby oczyścić płytę główną z kilogramów białego papieru. Wyrzut serpentyn wyglądał jednak atrakcyjnie, podobnie zresztą jak race odpalane w różnych częściach spotkania. Doping dla piłkarzy układał się różnie, będąc jednak co najmniej przyzwoity. Ogólnie kibicujących Lechii było na stadionie ok. 350 osób, w tym kilkudziesięciu kibiców z fanklubów: chojnickiego, malborskiego, sopockiego, starogardzkiego, a nawet - uwaga - hamburskiego. Ewenementem na niemałą skalę jest, że na dość dalekim wyjeździe zjawiło się ponad dwukrotnie więcej kibiców, niż przyszło 3 dni wcześniej na pucharowy mecz przy Traugutta.
|