Raport meczowy: Lechia Gdańsk - Olimpia Sztum | Finał okręgowy | 2003/04 Okręg. PP |
Lechia Gdańsk | vs | Olimpia Sztum |
1 | 1 |
( : 1 ) | ( : 1 ) |
Dogrywka: 1 : 1 | |
Karne: 2 : 3 |
Data meczu: niedziela, 27 czerwiec 2004 | ||
Godz. meczu: 18:00 h | ||
Stadion: Stadion T29 w Gdańsku | ||
Sędzia: Przemysław Łagosz | ||
Widzów : 2.000 |
Bramkarz | |
|
|
Obrońca | |
|
|
Pomocnik | |
|
|
Napastnik | |
|
Pierwszy trener | |
|
|
|
|
|
|
Bramka (Olimpia):Damian Dudziński 87’ Info:Karne dla Lechii wykorzystali Sekuła i Borkowski, nie wykorzystali Czajka, Kowalski i Melaniuk Lechia przegrała finał ale w związku z reorganizacją rozgrywek o Puchar Polski awansowała do szczebla centralnego (runda wstępna). Skład (Olimpia):Rybarczyk – Mazurek, Barnat, Symołon, Pliszka (57’Manuszewski), Wilmański (85’Bieniek), Jasiński, Podbereżny (30’Twardowski), Wilk, Bykowski, Dudziński Relacja (Lechia.gda.pl):Nie udało się piłkarzom gdańskiej Lechii po wywalczeniu awansu do III ligi sięgnąć również po Puchar Polski na szczeblu województwa pomorskiego. Po stojącym na słabym poziomie spotkaniu trofeum do Sztumu zabrali ze sobą goście, dzięki skuteczniej egzekwowanej serii rzutów karnych. Przez 120 minut gry żadna z jedenastek nie zdołała udowodnić na boisku swojej wyższości nad rywalem. Przez przeważający okres gry z boiska wiało nudą, a zniecierpliwieni kibice co rusz spoglądali na zegarki, by sprawdzić czy zdążą na ćwierćfinałowy pojedynek Mistrzostw Europy. Po biegających po murawie zawodnikach wyraźnie było widać, że myślami są już przy czekającej ich letniej przerwie. Mając dodatkowo świadomość, że wobec zmiany formuły rozgrywek pucharowych również i przegrany ma szanse ściągnąć w przyszłym sezonie do swojego miasta klasowego rywala, piłkarze nie wykazywali przesadnej ochoty do "łamania sobie kości" w walce o czysto prestiżowy tytuł. Oba zespoły większą uwagę przywiązywały do defensywy, niż rozgrywania piłki w ataku. Stąd mecz był brzydki, a piłka sunęła od nogi do nogi głównie w środkowych częściach boiska. W przeciwieństwie do większości z oglądanych w tym sezonie drużyn przyjezdnych, Olimpia przystąpiła do gry bez najmniejszego respektu dla biało-zielonych. W pierwszej, apatycznej części gry, to właśnie goście konstruowali groźniejsze akcje ofensywne. Taka postawa sztumian dziwić nie mogła, wszakże prawie równo miesiąc temu mogli się oni przekonać, że nie taka Lechia straszna, pozbawiając ją w meczu ligowym dwóch ważnych punktów. Z drugiej zaś strony, od pierwszych minut widać było w zespole gospodarzy dużą lukę w środku pola, powstałą przez brak w wyjściowej jedenastce Marka Widzickiego, a zwłaszcza Macieja Kalkowskiego. Do okolic pola karnego jeszcze naszym jakoś szło, ale im dalej, tym gra była bardziej nieporadna. Dodając do tego znane nie od dziś problemy gdańszczan z napadem, po ściągnięciu z placu gry w drugiej połowie Marka Wasickiego, który dzień konia miał już za sobą, nie było zwyczajnie komu strzelić gola. Pierwszy strzał na bramkę Michała Rybarczyka oddał już w 43 sekundzie meczu Sławomir Wojciechowski. Na kolejny dane nam było czekać 10 minut. Długim, kilkudziesięciometrowym podaniem do Janusza Melaniuka popisał się Wojciechowski, ale nasz skrzydłowy kończy akcję niecelnym strzałem. Pierwszy raz naprawdę groźnie pod naszą bramką zrobiło się, gdy po stosunkowo lekkim strzale napastnika gości z 16. metra, Mateusz Bąk wypluł piłkę przed siebie. Na całe szczęście w tym samym momencie spalonego zasygnalizował liniowy. Ponownie niezbyt pewnym zagraniem Bąk popisał się w 35 minucie gdy po dośrodkowaniu gości zza pola karnego wybiegł z bramki z okrzykiem "Moja!". Nic sobie jednak z tego nie zrobił napastnik gości, który głową posłał piłkę obok próbującego wyłapać ją bramkarza, tuż nad lewym spojeniem bramki. Wcześniej w zamieszaniu podbramkowym Damian Dudziński uderzył piłkę wysoko nad poprzeczką, stojąc kilka metrów od bramki. Prowadzenie w 49 min mógł dać Lechii Wojciechowski. Otrzymał na 30. metrze ładne, górne podanie na czyste pole. Sytuację starał się dalekim wybiegnięciem ratować bramkarz, ale "Wojciech" strącił piłkę głową przed siebie, na prawo. Nim ponownie dopadł do piłki, dobiegli już obrońcy, nie pozwalając mu skierować futbolówki do niestrzeżonej przez nikogo bramki. Gol dla gospodarzy w końcu jednak pada. Długie podanie z prawej flanki Roberta Morki celnym strzałem finalizuje dobrze ustawiony w polu karnym Paweł Żuk. Pięć minut później losy meczu mógł rozstrzygnąć Melaniuk. Po otrzymaniu podania z okolic środka boiska, pociągnął do przodu minął ostatniego obrońcę, ale w sytuacji sam na sam górą okazał się Rybarczyk. Identyczna scena z tymi samymi aktorami rozegrała się w trzeciej minucie doliczonego czasu gry, gdy Melaniuk po podaniu Żuka miał okazję zostać bohaterem meczu i skończyć mecz bez konieczności rozgrywania dogrywki. Olimpia po stracie bramki starała się podkręcić nieco tempo gry, ale to Lechia była bliższa podwyższenia wyniku. Z kilku mniej lub bardziej groźnych akcji odnotować można choćby wypuszczenie w 83 min na czyste pole Żuka przez Tomasza Borkowskiego. Tym razem jednak szybszy okazał się bramkarz gości, który wyjściem z bramki wyjaśnił sytuację. Gdy zwycięstwo gdańszczan wydawało się być przesądzone, w 87 min po bardzo kontrowersyjnej akcji Olimpia doprowadza do wyrównania. Zawodnik gości w ewidentny sposób zagrywa piłkę ręką, ale żaden z arbitrów nie reaguje. Następuje podanie do napastnika, który mając przed sobą tylko Bąka strzela bez problemu w prawy róg bramki. Jeszcze w 90 min, po aktywnej próbie uwolnienia się od obrońcy, Wojciechowski uderza go łokciem w twarz, za co zostaje wyrzucony z boiska, i mamy dogrywkę. W pierwszej jej części zarysowała się przewaga grających w przewadze gości, którzy nie byli jednak w stanie poważnie zagrozić naszej bramce. Ostatni kwadrans to jeszcze próba szarpnięcia przez Lechię. Najpierw na bramkę strzela Widzicki, potem Żuk po otrzymaniu podania otwierającego drogę do bramki daje się dogonić obrońcom. Dochodzi do serii rzutów karnych. Rozpoczynający gracze Olimpii dwa razy notują pudło - najpierw przeciwnika wyczekał do ostatniej chwili Bąk co pozwoliło mu wyłapać piłkę, następnie sztumianin trafia w poprzeczkę. Szansy na przejęcie inicjatywy nie wykorzystują jednak Dominik Czajka oraz Marek Kowalski, których strzały broni Rybarczyk. Z kolei w 3. i 4. serii piłkarze obu drużyn zgodnie pokonują bramkarzy (gole Wojciecha Sekuły i Borkowskiego). W decydującej serii, najpierw po strzale w środek bramki daje się pokonać Bąk, a w sytuacji bez wyjścia Melaniuk w sposób sygnalizowany uderza w prawy róg, co wyczuł bramkarz gości i złapał piłkę. Puchar zdobyła Olimpia. |