Raport meczowy: Lechia Gdańsk - Sparta Sycewice | Kolejka 6 | 2003/04 IV Liga - Gr. pomorska |
2003/04 IV Liga - Gr. pomorska |
Lechia Gdańsk | vs | Sparta Sycewice |
8 | 2 |
Data meczu: sobota, 06 wrzesień 2003 | ||
Godz. meczu: 16:00 h | ||
Stadion: Stadion T29 w Gdańsku | ||
Sędzia: Dariusz Bator | ||
Widzów : 1.500 |
Bramkarz | |
|
|
Obrońca | |
|
|
Pomocnik | |
|
|
Napastnik | |
|
Pierwszy trener | |
|
|
|
|
|
|
|
Bramki (Sparta):Chałubiński 75’karny, Sitarczyk 90’ Żółta Kartka (Sparta):Chałubiński Relacja (Lechia.gda.pl):Hokejowym rezultatem zakończyło się przy Traugutta spotkanie szóstej kolejki czwartej ligi. Lechiści się rozstrzelali, jednak nie mieli innego wyjścia. Zamykająca tabelę Sparta Sycewice przyjechała do Gdańska bez czterech podstawowych piłkarzy, ale przede wszystkim... bez jakiegokolwiek bramkarza. Pomiędzy słupkami stanął 19-letni obrońca, który w pierwszej połowie wpuścił wszystko, co trafiło w światło jego bramki. - "Rezultat cieszy, gra momentami" - podsumował spotkanie trener gdańszczan, Jerzy Jastrzębowski. Osiem strzelonych bramek to najlepszy wynik za jego kadencji, dwie stracone - jeden z najgorszych. Pierwszy bramkarz Sparty, 46-letni Zdzisław Lewandowski wyjechał na kilka dni na południe kraju, był usprawiedliwiony. Ekipę przyjezdnych wszelkich szans pozbawił jego 10 lat młodszy zastępca, Mieczysław Białek, którego niespodziewanie zatrzymały obowiązki zawodowe. Można by z tego drwić lub pytać - co to za drużyna na czwartą ligę, skoro ma takie problemy? - gdyby nie fakt, iż z podobnych przyczyn, a dokładniej służbowego wyjazdu, w szeregach Lechii nie mógł wystąpić Marcin Gąsiorowski. Szczęście, że nie Mateusz Bąk, bo inaczej z szatni Lechii również dobiegałyby odgłosy zgrzytania zębów. Wszak Marcin Muszka nie dostaje żadnej możliwości nabierania doświadczenia i ogrywania się w meczach mistrzowskich. Grzeje ławę w każdym spotkaniu bez wyjątku. O ile w drużynie biało-zielonych kłopoty kadrowe kończyły się na Gąsiorowskim, o tyle w Sparcie dopiero zaczynały na braku golkipera. Z różnych powodów do Gdańska nie mogło przybyć trzech innych graczy podstawowego składu, w tym najskuteczniejszy strzelec, Robert Panek. Rękawice ostatecznie ubrał nastolatek z defensywy, Krzysztof Ostrowski. O tym, że rola bramkarza to nie bułka z masłem, przekonał się już w 14 sekundzie, gdy pokonano go pierwszy raz. Wreszcie w statystykach zaznaczył swą obecność Przemysław Urbański, który zapisał na swoje konto pierwszą w tym sezonie asystę. Przy bramce na 2:0 dołożył zresztą drugą. Przed przerwą Lechia oddała łącznie, nie licząc rzutu karnego, cztery celne strzały. Wszystkie znalazły się w bramce, mimo że średnio zdolny bramkarz wybroniłby przynajmniej połowę. Lechiści doskonale zdawali sobie sprawę, że naprzeciw siebie mają amatora, a jednak nękali go mniej więcej tylko raz na dziesięć minut. Mimo wysokiego prowadzenia nikt, nie licząc mających niewiele roboty obrońców, nie grał naprawdę dobrze. Bartłomiej Stolc błąkał się po boisku, jakby nie wiedział jaka w tym spektaklu jest jego rola, Tomasz Borkowski notował wiele strat w środkowej strefie, a już najbardziej rozczarowywał kreowany na gwiazdę Zbigniew Kobus, który potrafił nawet przewrócić się na piłce podczas jej przyjmowania i znacznie częściej podawał piłkarzom Sparty, niż stwarzał zagrożenie pod ich bramką. Nie wszystko można usprawiedliwić rozluźnieniem i przekonaniem o nieuchronności wygranej. Gdy w drugiej połowie lechiści zaczęli wreszcie ostrzej atakować bramkę sycewiczan, psikusa sprawił im Ostrowski, który wpadł w trans i zaczął wszystko bronić. Miał przy tym więcej przysłowiowego szczęścia, niż rozumu, ale i tak wprawiał w rozgoryczenie kolejnych piłkarzy w zielonych koszulkach. W pierwszych 15 minutach powstrzymał mających znakomite sytuacje Stolca, Marka Szutowicza i Marka Widzickiego. Z dobrej passy wybiła go dopiero dokonana w 60 minucie w Lechii poczwórna zmiana. Jakub Wiszniewski ledwo wszedł na boisko, a już cieszył się z celnego trafienia. Kwadrans później niestety sprokurował rzut karny, po którym pierwszego gola zdobyli spartanie. Było to zarazem ich pierwsze skierowane w światło bramki uderzenie. Sparta, która w pierwszej części gry oddała tylko trzy strzały, wszystkie niecelne, złapała w tym momencie wiatr w żagle. Zaczęła odważniej przeprowadzać akcje, rozgrzała nieco defensywę i Bąka. Przyniosło to efekt w postaci drugiej bramki, chociaż wcześniej naraziła się na stratę dwóch. Mogło być więcej, ale Widzicki i Marek Wasicki strzelali anemicznie, a Kobusa i Borkowskiego skutecznie blokowali defensorzy. Lechia wygrała wysoko i podreperowała bilans bramkowy. Swoją grą na kolana jednak nie rzuciła. PADAŁY GOLE... Ryszard Hendryk, trener Sparty Sycewice: - "Gratuluję Lechii wysokiego zwycięstwa. Z tego co słyszałem, najbardziej w Gdańsku narzekano dotąd na skuteczność, ale dzisiaj nie było z tym problemów. Niestety przyjechaliśmy bez pięciu piłkarzy, w tym bez bramkarza. Jeden z naszych juniorów wziął więc rękawice i stanął na bramce. W drugiej połowie umieliśmy już trochę podjąć walkę. Kibicuję Lechii i życzę jej wszystkiego najlepszego. Grało w niej już kilku chłopaków z Sycewic, aktualnie trenuje też mój siostrzeniec. Mam nadzieję, że to właśnie Lechia zdoła wywalczyć awans". Jerzy Jastrzębowski, trener Lechii Gdańsk: - "Wynik mówi chyba wszystko, jestem z niego zadowolony. Tym bardziej, że na takie mecze trudno się z oczywistych względów mobilizować. Nie wszystko wyglądało jak należy, było za dużo strat w środku pola, ale najważniejsze, że piłka wpadała do bramki. Podsumowując - rezultat cieszy, gra momentami". |