Bramka (Powiśle):
Buklewski 35’
Relacja (Lechia.gda.pl):
Zaraz po Waplewie - pierwszym spadkowiczu z piątej ligi - Lechii Gdańsk przyszło zmierzyć się z kolejnym, Powiślem Stary Targ, tym razem na własnym terenie. Czy zespół zajmujący w A-klasie czwarte miejsce mógł się okazać wymagającym przeciwnikiem dla biało-zielonych?
W poprzednim spotkaniu przy Traugutta prowadzenie objęliśmy po golu Paulewicza już w pierwszej minucie, tym razem trzeba było czekać dłużej. Do drugiej. Kuszony ponoć przez jednego z łódzkich trzecioligowców Wilk wykorzystał w polu karnym poważną lukę w defensywie gości i było 1:0. Powiśle zdecydowanie nie było jednak takim "chłopcem do bicia", jakich w tym sezonie Lechia spotkała już wielu na swojej drodze. Potrafiło przeprowadzić w miarę składny atak i po jednym z nich dwukrotnie bardzo niepewnie bronił zazwyczaj bezrobotny Mateusz Bąk. Na szczęście nie skończyło się to golem. Na murawie oglądaliśmy wyrównany pojedynek, jednak w 23 minucie to gdańszczanin Marek Wasicki pewnym strzałem umieścił piłkę w siatce. Później napastnicy Lechii byli już niestety bardzo bezradni, razili nieporadnością. Tymczasem w 35 minucie Bykiewski z Powiśla zdobywa kontaktowego gola. Do przerwy 2:1.
Drugą połowę lechiści zaczęli niesłychanie energicznie, co na tyle zaskoczyło byłych piątoligowców, że w pięć minut stracili dwa gole. Autorem pierwszego (z rzutu karnego) ponownie był Wilk, natomiast w 49 minucie ładną bramką popisał się Michał Giliga. Taki stan rzeczy oraz coraz większe zmęczenie piłkarzy Powiśla spowodowały, że spotkanie nie niosło już niestety za sobą dalszych emocji. Lechia przeważała, ale w podwyższeniu wyniku nie pomagała dość słaba tego dnia forma gdańskiej linii ofensywnej. Dlatego bardzo dziwne, że z jej zmianą trener Małolepszy czekał aż do 75 minuty. Gdy wreszcie dokonał podwójnej zmiany obu napastników, od razu zrobiło się ciekawiej. Już 5 minut później jeden ze zmienników - Lech Kaniszewski udowodnił, że zasługuje na poważniejszą szansę i podwyższył wynik na 5:1. Podobały się też gesty, które od razu wykonał, czyli podbiegnięcie pod sektor kibiców i ucałowanie znajdującego się na koszulce godła Lechii. Brawo, bo kiedy ostatni raz oglądaliśmy taką sytuację przy Traugutta? Wreszcie mamy piłkarzy naprawdę związanych z naszym klubem, a nie zbieraninę niespełnionych graczy z całego kraju, dla których biało-zielone barwy znaczyły tyle, co każde inne. Do 90 minuty wynik nie uległ już zmianie. Mecz zapewne nie pozostanie na długo w pamięci obserwatorów, ale liczy się kolejne wyraźne zwycięstwo przybliżające nas coraz bardziej do awansu.
Szkoda, że w trójmiejskiej prasie tak ciężko było znaleźć jakąkolwiek zapowiedź tego meczu i szkoda że spotkanie nie odbyło się o trochę późniejszej godzinie - być może frekwencja na trybunach byłaby lepsza. Ale i tak nie było źle, ponad 300 osób na spotkaniu A-klasy to dobry rezultat. Na płocie 8 flag, a na trybunach, jak to zwykle w Gdańsku bywa, piknik. Dopiero w drugiej połowie od czasu do czasu mieliśmy nieśmiały doping, ale to jeszcze zdecydowanie nie to, do czego przyzwyczajamy piłkarzy podczas meczów wyjazdowych.
|