Na niedzielnych Derbach w Gdyni pojawiliśmy się w 900 osób czytamy na stronie Lwów Północy.

Wśród nas było 100 Braci ze Śląska, 45 fanów Stomilu Olsztyn, 13 Gryfa Słupsk oraz 10 Czarnych Słupsk. Tego dnia po raz kolejny udowodnione zostało, ze Trójmiasto bezapelacyjnie należy do Biało-Zielonych!

Poniżej prezentujemy relację grupy Ultras Lechia Gdańsk.

Od ostatnich derbów Trójmiasta minęło 5 długich, intensywnych lat. Przez ten czas na linii Gdańsk-Gdynia wydarzyło się tak wiele, a wzajemna niechęć już tak napęczniała, że nie sposób było nie emocjonować się tym meczem i – co najważniejsze – wygrać na trybunach. Murawa dała nam remis, ale hasło „derby dla Lechii” pozostaje wciąż aktualne.

Początek meczu to subtelne przypomnienie gospodarzom, że przygotowania do derbów pod względem oprawy były dla nich – delikatnie mówiąc – stratne. Transparent „Bezwzględni grabieżcy” ozdobiony w dolnej części czachami wrogów, prezentujący na środku „skrzynię skarbów”, z której wystawały m.in.: flaga „Władcy Północy” i inne dotychczasowe zdobycze gdańszczan, obrazowo podsumował dominację Lechii w Trójmieście. Dopełnieniem transparentu była sektorówka w kształcie trupiej czachy pirata-kapitana owiniętego zieloną chustą z dumnie widniejącym herbem na czapce i trzymającym w zębach sztyletem. Pod korsarzem pokazała się zawinięta starodawna etykieta „Lechia Gdańsk”.

W pierwszym kwadransie drugiej połowy gospodarze z przeciwnego sektora mogli podziwiać kolejny transparent: Trójmiejska Rzeźnia. Hasło adekwatne do najbardziej popularnego „pozdrowienia” Lechistów względem sąsiadek zza miedzy i ponownie podkreślający naszą dominację na trójmiejskiej scenie kibicowskiej. Równie adekwatna okazała się sektorówka przedstawiająca tytułowego „Rzeźnika” trzymającego za kark zwierzęcy odpowiednik arkowców z kolczykiem w kształcie ich herbu. Przedstawienie płynnie łączyło się z poprzednią oprawą, bowiem na świni widniała już blizna, która była naprawdę bolesna. Jednakże ta scena obrazowała dosłownie sekundy przed wspomnianą ostateczną „rzeźnią”, bowiem łysy Lechista brał już konkretny zamach.

Zamach okazał się wyjątkowo konkretny i trafiony, bo zaprezentowana pod koniec spotkania flaga Gdyni zabolała arkowców najmocniej. Popularna, znajoma im czcionka zaprezentowana w Biało-Zielonych barwach i z herbem Lechii nie spodobała się kibicom z „górki”.

Zobacz całą galerię zdjęć

Gdy nad flagą pojawiła się charakterystyczna dla ULG „kostucha graffiti”, trzymająca dwie puchy z zamiarem malowania… obrazek zmienił się w rzeczywistość. Ściana sektora gości zaczęła przybierać kolory Lechii, a nad zbitym tłumem Lechistów dumnie zawidniał napis: Trójmiasto jest nasze. Kostucha miała tego dnia znacznie większy apetyt i zamiary, jednakże wytrzymałość pleksy okazała się zbyt słaba, by unieść jeszcze ciężar jej talentu. Graffiti w klatce gości to proceder na miarę światową? Być może. Dla nas to po prostu kolejny sposób na nowatorskie zwycięstwo na trybunach.

Wszystkie wyżej opisane oprawy zostały intensywnie przyprawione sporą porcją piro. Ilość światełek sektora gości powinna nasycić nawet najbardziej wymagającego widza, który po prezentacji gospodarzy mógł czuć przykry niedosyt. Wobec tego „zwycięstwo na trybunach” miało potrójną odsłonę – w jakości transparentów i sektorówek, w ich przesłaniu, a ostatecznie też w malowaniu na murach.

Lechia.net na Youtube

Źródło: Lwy Północy / ULG

O AUTORZE
DarioB
Author: DarioB
Badacz Historii Lechii
Z portalem Lechia.net związany od 2003 roku. Wcześniej głównie foto, obecnie archiwa oraz badanie historii Lechii Gdańsk.
Ostatnio napisane przez autora