Bramki (Górnik):
Cyroń 7`głową, Dankowski 21`
Skład (Górnik):
Józef Wandzik - Jacek Grembocki, Józef Dankowski, Marek Piotrowicz, Marek Kostrzewa, Marek Majka, Ryszard Komornicki, Andrzej Iwan, Jan Urban, Krzysztof Baran (73'Andrzej Orzeszek), Ryszard Cyroń, Trener: Marcin Bochynek
Prasa: "Filozof (grecki) Iwan"
Mistrz bardzo chciał sięgnąć po premie i przejąć wreszcie batutę, ale kiedy nadeszła wieść z Łodzi, że skromne zwycięstwo też wystarczy do przywrócenia żółtej koszulki, zaczął grać oszczędnie, zważając na kończyny, które przydadzą się w Atenach do karcenia "Dzieci Pireusu". Regulaminowa premia należała się jednak zabrzanom nawet przy trochę kalkulanckiej taktyce, mieli bowiem tyle okazji do uzyskania trzybramkowej przewagi, że starczyłoby ich z pewnością na jeszcze jeden pojedynek z przeciwnikiem klasy "Zielonych" z Gdańska. Sam Urban, w polu więcej niż poprawny, pomysłowy, dość szybki i do końca wytrwały mógł zdobyć trzy gole i byłby chyba już do mety jesieni niedościgniony dla napastników łaknących złotej dubeltówki. Zawsze jednak coś, albo ktoś stanął na przeszkodzie i aktualnie najlepszy strzelec mistrza spóźniał się z decyzją. Tak więc skończyło się dla Lechii szczęśliwie, za co własnie wspomnianemu Urbanowi należy się przydział węgorzy, z czym na razie lepiej poczekać bo mistrz wyjeżdża do Grecji i te przysmaki mogłyby ciut przycuchnąć...
Dwie bramki i trzy gwiazdki. Malkontenci powiedzą – za co trzy skoro w drugiej połowie mecz a raczej z serii chałowatych? A więc za pierwszą znakomitą połowę, wiele kapitalnych akcji no i te bramki. Pierwsza była dziełem spółki autorskiej Piotrowicz-Kostrzewa-Cyroń. Piotrowicza sfaulował Marchel, poszkodowany z wolnego podał piłkę Kostrzewie, ten w swoim stylu popędził kilka kroków, błyskawicznie zacentrował a Cyroń, napastnik nie zaliczający się w naszej ekstraklasie do wieżowców, wyskoczył "nad poziomy", wzorowo uderzył piłkę głową i owacjom nie było końca. Drugi gol również przedniej klasy. Józef Dankowski (spiker zaliczył go do rodziny Jacków) wziął rozbieg z własnego pola karnego, szedł środkiem boiska jak burza, i w końcówce wymienił piłkę z Iwanem, znalazł się przed Stawarzem i było 2-0. Wzorowa akcja, piękna bramka.
Trzeciej, jak wynika z protokołu, nie było, ale był jeszcze na boisku ktoś, kto postanowił zaprezentować widowni wiele zagrań najwyższej europejskiej klasy – Andrzej Iwan. Takiej właśnie klasy były jego minięcia przeciwników, znakomite podania na dostartowanie, chytre zagrania. Ekstra – klasa. Gotowy piłkarz do reprezentacji. Widać p. Andrzej trenując solidnie zapomniał o ulgowej taryfie zajęć z krakowskich Błoń, zapomniały też jego mięśnie. Jego była więc druga połowa, pierwsza całego Górnika. A Lechia stanowiła jedynie przerywnik dla obydwu szczęśliwych dla niej części, bo minusem pachniało w powietrzu. Inna rzecz, że Lechia nie może się doczekać wizyty w klubie Pękali i powrotu do zdrowia Kupcewicza. [Stanisław Penar, Sport nr 179 z dnia 14.09.1987r]
|