Raport meczowy: Powiśle Dzierzgoń - Lechia Gdańsk | Kolejka 16 | 2002/03 Liga Okręg. - Gr. Gdańsk II
2002/03 Liga Okręg. - Gr. Gdańsk II2002/03 Liga Okręg. - Gr. Gdańsk II

Powiśle Dzierzgoń vs Lechia Gdańsk
1 3

Więcej info

Data meczu: sobota, 15 marzec 2003
Godz. meczu: 11:00 h
Sędzia: Tomasz Cwalina
 
Widzów : 1.100

Skład wyjściowy

Bramkarz
Obrońca
Pomocnik
Napastnik

Pierwszy trener

Zmiany

    Oś czasu

    Min. zmiany 46 ::<img src='/images/com_joomleague/database/events//in.png' />Janusz Melaniuk <br> <img src='/images/com_joomleague/database/events//out.png' />Krzysztof Wilk Min. zmiany 90 ::<img src='/images/com_joomleague/database/events//in.png' />Bartłomiej Giruć <br> <img src='/images/com_joomleague/database/events//out.png' />Bartłomiej Stolc GOL Min. 60 ::<img src='/images/com_joomleague/database/persons/szutowicz_marek.jpg' height='40' width='40' /><br />Marek Szutowicz GOL Min. 45 ::<img src='/images/com_joomleague/database/persons/stolc_bartlomiej.jpg' height='40' width='40' /><br />Bartłomiej Stolc GOL Min. 29 ::<img src='/images/com_joomleague/database/persons/stolc_bartlomiej.jpg' height='40' width='40' /><br />Bartłomiej Stolc

    Wydarzenia


     Podsumowanie

    Bramka (Powiśle):

    Bartoszewicz 20’ głową

    Info:

    Na meczu 500 kibiców Lechii.

    Relacja (Lechia.gda.pl):

    Futboliści Lechii Gdańsk bardzo udanie zainaugurowali rundę wiosenną, która docelowo ma ich wprowadzić w szeregi czwartoligowców. Już w pierwszej kolejce zrobili duży, ale zarazem jedyny możliwy krok przybliżający ich do tego celu. W spotkaniu z niepokonanym dotąd liderem z Dzierzgonia zwyciężyli go na jego własnym boisku, będąc drużyną zdecydowanie lepszą. Chociaż przed meczem każdy sympatyk Lechii bez wahania przystałby na taki rezultat, po ostatnim gwizdku pozostało uczucie niedosytu. Jeden gol więcej, na którego strzelenie było wiele dogodnych okazji, przechyliłby na korzyść gdańszczan bilans bezpośrednich spotkań z Powiślem. Stało się inaczej, ale i tak z rezultatu, jak również zaprezentowanej przez lechistów postawy, wypada być zadowolonym.

    W porównaniu ze składem występującym jesienią należy mówić wręcz o rewolucji kadrowej. W wyjściowej jedenastce Lechii pojawiło się aż pięciu piłkarzy, których nie oglądaliśmy w pierwszej połowie sezonu. Środek obrony stanowili Marcin Gąsiorowski z Markiem Widzickim, defensywnym pomocnikiem był nowy kapitan - Tomasz Borkowski, w ataku grał Marek Szutowicz, a na lewej pomocy ligowy debiut seniorski zaliczył 17-letni Paweł Żuk. Dla odmiany Marcin Waniuga, kapitan biało-zielonych podczas sierpniowego meczu z Powiślem, grający w tamtym meczu przez pełne 90 minut, teraz nie zdołał wywalczyć miejsca choćby na końcu ławki rezerwowych. Skala zmian była zatem ogromna i musiała przełożyć się na styl gry.

    Obie drużyny rozpoczęły spotkanie od wzajemnego badania swoich sił i możliwości. Stopniowo gra zaczynała się rozkręcać, ale ku niezadowoleniu licznie przybyłych kibiców Lechii, przewaga gospodarzy narastała. Mateusz Bąk musiał być bardzo czujny, gdyż miejscowi napastnicy uderzali w kierunku jego bramki gdy tylko znajdowali minimum miejsca do oddania strzału, zazwyczaj zza pola karnego i - na szczęście - zazwyczaj niecelnie. Aktywny był zwłaszcza Cezary Lisiewicz. Najwyraźniej chcąc podnieść poziom emocji, golkiper Lechii postanowił zostawić w szatni swą dotychczasową pewność interwencji. Dwie pierwsze przyprawiły o ból głowy podobny do tego, jaki towarzyszył występom Bąka na początku sezonu.

    Największe zagrożenie po obu stronach siały początkowo stałe fragmenty gry, zwłaszcza rzuty wolne. Niestety wykonywanie ich przez Lechię, zupełnie jak jesienią, pozostawiało wiele do życzenia. Ładniej potrafił uderzyć tylko Żuk, ale dzierzgonianie byli w tym elemencie skuteczniejsi. W 20 minucie po centrze właśnie z rzutu wolnego Radosław Bartoszewicz głową skierował piłkę do siatki, tuż przy słupku bezradnego Bąka. Powiśle objęło prowadzenie, a sytuacja Lechii zaczęła wydawać się dramatycznie trudna. Tym bardziej, że lechistom nadal nie udawało się uzyskać właściwego rytmu, podczas gdy gospodarze "grali swoje".

    Nadeszła 28 minuta. Jakub Wiszniewski z prawej strony wszedł w pole karne, gdzie od razu został sfaulowany przez defensora gospodarzy. Arbiter Tomasz Cwalina wskazał na jedenasty metr! Do wykonania tego wyjątkowo ważnego rzutu karnego żaden piłkarz zbyt mocno się nie kwapił, aż w końcu na odwagę zdobył się najlepszy strzelec Lechii, Bartłomiej Stolc. Uderzył w lewo, Andrzej Lewandowski rzucił się w przeciwną stronę i lechiści mogli świętować wyrównanie. Przebieg wydarzeń nabrał równowagi, chociaż coraz większą inicjatywę zaczęła powoli przejawiać Lechia.

    Pięć minut przed przerwą przed wyśmienitą okazją stanął najpierw Szutowicz, a chwilę później Stolc. Pierwszego powstrzymał jednak bramkarz, drugi tymczasem strzelił obok słupka. I gdy wszystko wskazywało na to, że ta wyrównana w przebiegu połowa zakończy się remisem, w trzeciej minucie doliczonego czasu gry team Jerzego Jastrzębowskiego dość niespodziewanie wyszedł na prowadzenie! Z rzutu rożnego dośrodkował Żuk, a w zamieszaniu podbramkowym bramkarz Powiśla interweniował na tyle nieporadnie, że Stolcowi pozostało tylko celnie uderzyć z bliska. To jeszcze nie był nokaut, ale jak silny i miażdżący był to dla Powiśla cios przekonaliśmy się w drugiej odsłonie gry.

    Po przerwie bowiem na boisku rządziła już niemal wyłącznie jedna drużyna - Lechia Gdańsk. Gospodarze słabli w oczach i zostawiali na boisku coraz więcej miejsca gdańskim piłkarzom. Przesunięcie Widzickiego w stronę drugiej linii obudziło tego zawodnika. Zaczął groźnie szarżować na bramkę, wdawać się w efektowne dryblingi, oddawać niebezpieczne strzały. Coraz więcej wigoru nabierał też jego imiennik Szutowicz, marzący o swoim pierwszym golu w seniorach Lechii. W 60 minucie to marzenie się ziściło. Wiszniewski dośrodkował, a uderzenie z 8 metrów Szutowicza, znów dzięki nie najlepszej interwencji Lewandowskiego, wpadło do bramki! Wielce szczęśliwy strzelec zdjął koszulkę i ruszył cieszyć się razem z oszalałymi z radości kibicami. - Siedem lat czekałem na tę wspaniałą chwilę, miałem łzy w oczach! - zdradził wzruszony po meczu.

    Przewaga gdańszczan nie malała i było już pewne, że Lechia nie dopuści do odebrania sobie zwycięstwa. W tym momencie pojawił się nowy cel - osiągnięcie trzybramkowej wygranej, która dałaby podopiecznym trenera Jastrzębowskiego lepszy bilans spotkań bezpośrednich. Okazji nie brakowało, gdyż ściśle i nieustępliwie kryci w pierwszej połowie Szutowicz ze Stolcem teraz mieli wokół siebie dużo wolnego miejsca. Ostatnia akcja meczu na długo utkwi wszystkim w pamięci. Na bramkę dynamicznie ruszyła dwójka napastników Lechii, ale po wejściu w pole karne Stolc, zamiast podawać do doskonale nadbiegającego w środku Szutowicza, egoistycznie połakomił się na hat-trick i spudłował. "Szuto" był wyjątkowo wściekły na młodszego kolegę pomimo jego przeprosin. Doskonała szansa przepadła, mecz się zakończył.

    Większość akcji w tej lepszej dla Lechii drugiej połowie odbywała się środkiem i lewą stroną, na której operował coraz lepszy z każdą minutą i potrafiący bardzo dokładnie dośrodkowywać Żuk. Zawiodło przeciwne skrzydło, na którym nie sprawdził się ani Krzysztof Wilk w pierwszej części gry, ani Janusz Melaniuk w drugiej. Na szczęście od następnego meczu do dyspozycji trenera będzie już Przemysław Urbański.

    Powiśle przybite straconym do szatni golem jakby nie wierzyło już później w możliwość uzyskania choćby remisu. Jeśli już atakowało, to mało przebojowo i mało skutecznie. Nie najlepiej dysponowany dziś Bąk na szczęście nie miał zbyt wiele pracy w sporej mierze dzięki temu, że dostępu w pobliże jego bramki udanie strzegł Gąsiorowski. W drugiej połowie wyraźnej poprawie uległa też gra bocznych obrońców - Krzysztofa Bartoszuka i Pawła Staruszkiewicza. Skutkiem tego jedyna naprawdę groźna sytuacja zdarzyła się w 82 minucie, kiedy to Robertowi Felskiemu zabrakło szczęścia i z bliska nie trafił do prawie pustej bramki.

    Miejscowi piłkarze i kibice byli pod wrażeniem prezentacji, jaką zorganizowali na początku meczu gdańscy fani. Odpalone zostały race i świece dymne, rzucono dziesiątki serpentyn, w ruch poszły szale, baloniki i flagi. Nie zabrakło również dopingu, chociaż w trakcie meczu było wiele momentów całkowitej ciszy. Ogółem w Dzierzgoniu stawiło się prawie pół tysiąca kibiców Lechii Gdańsk.