Raport meczowy: Gryf Słupsk - Lechia Gdańsk | Kolejka 22 | 2003/04 IV Liga - Gr. pomorska |
2003/04 IV Liga - Gr. pomorska |
Gryf Słupsk | vs | Lechia Gdańsk |
0 | 2 |
Data meczu: sobota, 17 kwiecień 2004 | ||
Godz. meczu: 16:30 h | ||
Sędzia: Radosław Mordaka | ||
Widzów : 2.000 |
Bramkarz | |
|
|
Obrońca | |
|
|
Pomocnik | |
|
|
Napastnik | |
|
Pierwszy trener | |
|
|
|
|
|
|
Żółta Kartka (Gryf):Moszczyński, K.Kublik Czerwona Karta (Gryf):Moszczyński '90 za drugą żółtą Skład (Gryf):Żukowski - Moszczyński, Pietras, Piszko, K.Kublik, Ciemniewski (69’Kwinta), Żyliński, W.Kublik, J.Burak (79’Wójcik), Schulz (87’Sitkowski), Porzega Relacja (Lechia.gda.pl):Gdańszczanie wrócili ze Słupska z kompletem punktów, ale prawdziwą grę w piłkę pokazali jedynie przez ostatnie dwadzieścia minut spotkania. Gdyby nie kronikarski obowiązek, nad tym co działo się na boisku Gryfa wcześniej, należałoby tylko spuścić kurtynę milczenia. Wycinając i zbierając w jedną całość najsenniejsze fragmenty z choćby takiego "dreszczowca", jak zeszłotygodniowy mecz z Carusią, złożylibyśmy połówkę bardziej emocjonującą, niż pierwsze 45 minut meczu z Gryfem. Biało-zielonym wygraną zapewnił wprowadzony do gry pół godziny przed końcem meczu Jakub Bławat, zdobywając swoją debiutancką bramkę w barwach Lechii. Kameralne, pachnące jeszcze świeżością trybuny stadionu w Słupsku, w sobotnie popołudnie w dostępnej, ukończonej ich części zapełniły się praktycznie w całości. Wobec wymieszania kibiców miejscowych z przyjezdnymi niemożliwym było oszacowanie, jak liczną grupę stanowią gdańszczanie. Jedyną wskazówką pokazującą, że jednak niemałą, były chwile strzelania przez biało-zielonych bramek, co spontanicznie poderwało na nogi z okrzykiem na ustach "Jest!" i tryumfalnie podniesionymi do góry rękoma bez mała pół stadionu. A wiara w to, że jakakolwiek bramka w tym meczu wreszcie padnie, opuszczała w drugiej połowie kibiców z każdą minutą coraz wyraźniej. Lechia rozpoczęła mecz w ustawieniu z osamotnionym na szpicy Szutowiczem. Taka taktyka mogła nieco dziwić w konfrontacji z młodziutkim personalnie i okupującym dolne regiony tabeli Gryfem, ale gdyby okazała się skuteczna, uciszyłaby wszelkich krytyków. Zapewne tylko do następnego meczu, bo takie zestawienie napadu jest przez trenera dość konsekwentnie próbowane, ale to już inna sprawa. Fakty są takie, że maszyna lidera zatrybiła dopiero wtedy, gdy na plac zostali posłani dodatkowo dwaj jeszcze nominalni egzekutorzy. Wobec solidnej postawy słupszczan w obronie i przydzielenia biegającemu w przodzie w roli naprawdę wolnego elektronu Szutowiczowi dobrego "plastra", ataki Lechii były biciem głową w mur. A ponieważ Gryf pierwszą i zarazem jedyną naprawdę groźną akcję w meczu skonstruował dopiero po przerwie, z boiska wiało nudą. Od pierwszych minut meczu wyraźnie największą ochotę do gry przejawiał Kalkowski. W 8 minucie podaje do będącego na spalonym "Szuta". Trzy minuty później sam kończąc groźną akcję posyła piłkę nad poprzeczką. Nasz jedyny napastnik w 18 minucie znalazłby się w dogodnej sytuacji, gdyby zdołał opanować posłane do niego w pole karne podanie. W kolejnym fragmencie gry próbuje dograć z bliskiej odległości od bramki do jednego z kolegów wysoką piłkę, ale tę bez problemu wyłapuje bramkarz. Na 10 minut przed końcem pierwszej połowy, po akcji w trójkącie Widzicki - Kalkowski - Szutowicz, gdy ten ostatni znajduje się sam przed bramkarzem, obrońców Gryfa mając rozbieganych po bokach, wydaje się, że pozostanie mu za chwilę tylko mocno uderzyć futbolówkę do bramki. Zanim jednak mogłoby do tego dojść, najpierw trzeba piłkę opanować, co niestety nie kończy się powodzeniem. Jeszcze 120 sekund po upływie regulaminowych 45 minut Kalkowski wpadając z piłką w pole karne przewraca się, lecz sędzia słusznie nie dopatruje się żadnego przewinienia. Po przerwie sytuacja początkowo nie ulega zmianie. Tak więc kolejne akcje niby są, ale tak naprawdę nie zmuszają one bramkarza słupszczan do większego wysiłku. Już na początku drugiej połowy rzut rożny dla Lechii wywalczył Morka - wykonuje go Kalkowski, ale finalnie Widzicki posyła piłkę głową obok słupka. W 49 minucie wszędobylski Kalkowski biegnąc lewą stroną precyzyjnie zagrywa do bardzo dobrze ustawionego Szutowicza. "Setka" kończy się zbyt lekkim uderzeniem z odległości 11 metrów od bramki, niemogącym zrobić gryfitom najmniejszej krzywdy. W 57 minucie do głosu dochodzą miejscowi. W okolicach 20. metra od bramki Opuszewicza skutecznie interweniuje Matuk, wybijając piłkę spod nóg agresora na aut. Zapobiegło to znalezieniu się piłkarza Gryfa w sytuacji sam na sam z naszym bramkarzem. Lechia mozolnie próbuje podkręcać tempo, ale rzeczywistym przełomem okazuje się dopiero wejście na boisko Bławata, którego można śmiało nazwać bohaterem meczu, przyznając przy tym laur najlepszego "Kalce". Pozyskany z Sopotu napastnik bliski jest szczęścia w 68 minucie, posyła jednak piłkę za daleko od prawego słupka bramki słupszczan. Akcję tę domknąć miał szansę Szutowicz, ale dobiec do piłki nie zdołał, a na wślizg się nie zdecydował. W 70 minucie najgroźniejszą akcję przeprowadza Gryf. Jeden z napastników, dryblując w okolicach boku pola karnego wkręca w ziemię dwóch naszych obrońców i biegnie dalej. W ostatniej chwili piłkę zdołał wybić mu spod nóg Gąsiorowski. W 78 i 80 minucie duet Kalkowski i Bławat przeprowadzają dwie akcje, które rozstrzygnęły losy tego spotkania. Najpierw pomocnik dogrywa dokładnie piłkę na głowę napastnika, a ten silnym strzałem nie daje szans bramkarzowi. Dwie minuty po wznowieniu Kalkowski znów podaje do Bławata w polu karnym, ale ten widząc przed sobą gąszcz nóg obrońców sprytnie cofa piłkę do Kalkowskiego, który mierzonym strzałem po ziemi, jeszcze po ręce próbującego interweniować bramkarza, podwyższa na 2:0. Lechia kontroluje grę, a sędzia raz po raz sięga po żółty kartonik, zapewniając trzem lechistom kontrolowaną - jak się wydaje - pauzę w środowym pucharowym meczu. Ostatnia akcja spotkania, to podanie Bławata, umożliwiające wpisanie się na listę strzelców Szutowiczowi. Ten jednak z okazji nie korzysta i trafia w słupek. |