×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 7227.

Mateusz Bąk

Odejście Mateusza Bąka z Lechii Gdańsk do Maritimo ogłoszono już w czwartek, ale dopiero następnego dnia, późnym popołudniem, 26-letni bramkarz podpisał umowę z portugalskim klubem. Na razie będzie do niego wypożyczony. To bez wątpienia jeden z najciekawszych transferów w polskiej piłce podczas zimowego okienka. Tuż po wszystkim Bąk porozmawiał z Futbol.pl.

FUTBOL.PL: - Możemy już Panu oficjalnie pogratulować przejścia do ligi portugalskiej. Od jak dawna się to kroiło?
MATEUSZ BĄK: - Temat istniał gdzieś od dwóch tygodni. Wtedy otrzymałem telefon od mojego menedżera Jarosława Kołakowskiego, który powiedział, że jest dla mnie klub w Portugalii. Potem pojechałem z Lechią na obóz. Trener Tomasz Kafarski już wtedy był zorientowany w sytuacji. Trenowałem przez ten czas niezwykle intensywnie, bo wiedziałem, że w każdej chwili mogę wyjechać. I teraz stało się to faktem. Naprawdę fantastyczną pracę wykonał tu pan Kołakowski i to głównie dzięki niemu jestem teraz w Maritimo, w ciepełku, bo mamy w tym momencie ponad 20 stopni Celsjusza.

- To już chyba nic nie stoi na przeszkodzie, by znalazł się Pan w kadrze na poniedziałkowy mecz z Leixoes?
- Jeszcze dziś mam trening o 20.15 czasu portugalskiego i zobaczymy. Z tego co wiem, przyjdzie mi rywalizować przede wszystkim z Pecanhą i tak też piszą w portugalskich mediach. Ja mam ochotę pojechać już na ten mecz, ale decyzję podejmie trener.

- Ogólne wrażenia odnośnie nowego klubu, infrastruktury i tak dalej?
- Na razie byłem w siedzibie klubu i niewielkim ośrodku treningowym. Wygląda to świetnie. Sama architektura i tutejszy układ terenu robią duże wrażenie. Jak już wspomniałem, temperatura jest tu wysoka, do tego palmy, górzyste krajobrazy, a pomiędzy tymi górami domy i nasz stadion, który z bliska obejrzę dokładnie wieczorem.

- Z doniesień portugalskich mediów wynika, że jeśli sprawdzi się Pan na wypożyczeniu, może zostać w Maritimo na kolejne trzy lata.
- Dokładnie, tak to wygląda. Liga kończy się na początku maja, więc mam trzy i pół miesiąca, żeby udowodnić swoją wartość. Jeśli klub zdecyduje się mnie wykupić za kwotę określoną w umowie, podpiszę umowę do czerwca 2013 roku.

- Tak szczerze, odchodzi Pan bardziej dlatego, że stracił miejsce w składzie Lechii czy dlatego, że nadarzyła się okazja, by wyjechać do Portugalii?
- To jest temat na bardzo długą rozmowę. Ten wątek moglibyśmy rozwinąć zahaczając o sferę prywatną i sferę sportową. Na razie kontraktu do 2013 roku z Maritimo nie mam i nie pożegnałem się z Lechią na dobre, choć wierzę, że zostanę w Portugalii na dłużej, bo znam ten swój lwi pazur i zaciętość. Różnie jednak może być, równie dobrze latem mogę wrócić do Gdańska, dlatego dziś wolałbym więcej w tej kwestii nie mówić.

- Kibice w Gdańsku nie byli zachwyceni Pana odejściem. Dla wielu z nich jest Pan symbolem Lechii w ostatnich latach.
- Tak jak mówię: to, czy naprawdę odejdę, rozstrzygnie się dopiero w maju lub czerwcu. Niczego jeszcze nie przesądzajmy. Obecne wypożyczenie nazwijmy urlopem kibiców ode mnie.

- Spodziewa się Pan większych problemów z aklimatyzacją? Do tej pory poza Wybrzeże się Pan nie ruszał, to będzie spora nowość.
- Prywatnie byłem w wielu miejscach na świecie i znakomicie się w nich czułem. A południowy klimat, kultura i styl życia bardzo mi odpowiadają. Ponadto dobrze znam język angielski, więć nie przewiduję większych problemów.

- Konsultował Pan może ten transfer z Pawłem Kieszkiem lub Przemysławem Kaźmierczakiem, innymi Polakami w lidze portugalskiej?
- Akurat z nimi jakoś nie było okazji. Kiedyś delikatnie rozmawiałem na ten temat z Bartoszem Ślusarskim, Marcinem Chmiestem i Borisem Peskoviciem. Pierwszy grał w Uniao Leiria, drugi w Sportingu Braga, a trzeci broni obecnie w CFR Cluj, a kiedyś w Academice Coimbra. Do tego kilku moich znajomych jest w Portugalii i mają ten kraj w jednym palcu. Na pewno w razie potrzeby pomogą mi w kwestiach bytowych i tym podobnych.

- Liga portugalska to jednak trochę inny świat niż Ekstraklasa. Ma Pan w perspektywie grę z Porto, Benfiką, Sportingiem, gdzie są tacy napastnicy jak Saviola, Hulk, Cardozo, Liedson. To chyba bardzo ekscytująca perspektywa?
- No wie pan, po to się trenowało ciężko od dziewiątego roku życia, żeby spełniać swoje marzenia. Teraz wreszcie nadarzyła się ku temu okazja, bo Maritimo wcale nie jest słabym klubem. W poprzednim sezonie grało w pierwszej rundzie Pucharu UEFA [w dwumeczu lepsza była Valencia, przyp. red] i coś w tej lidze znaczy. Nikogo się też nie przestraszę. Jeśli taki Saviola wyjdzie ze mną sam na sam, zrobię wszystko, żeby go zatrzymać.

- Wspomnieliśmy już o Panu rywalach do gry. Ma być nim właśnie Pecahna, bo Marcelo Boeck już teraz był rezerwowym. Wydaje się, że ten pierwszy jest jak najbardziej w Pana zasięgu...
- Nie mi to oceniać. Na treningu zobaczę wszystkich nowych kolegów. Obaj bramkarze są Brazylijczykami, więc świetnie się rozumieją. Pecanhę oglądałem na filmikach w internecie. Jest niższy ode mnie, niezwykle szybki na linii, taki bramkarski kocur. Czeka mnie ciężka walka, ale ja nie przyjechałem tu nikogo podziwiać, tylko grać.

rozmawiał Przemysław Michalak

żródło: futbol.pl