W sezonie 2018/19 Lechia Gdańsk sięgnęła po Puchar Polski, pokonując w finale Jagiellonię Białystok 1:0. Bramkę dającą zwycięstwo zdobył Artur Sobiech, z którym porozmawialiśmy z okazji 5. rocznicy zdobycia przez Biało-Zielonych Pucharu Polski.

Szymon Wleklak, Lechia.Net: Do Lechii Gdańsk Pan trafił w sierpniu 2018 roku po siedmioletnim pobycie w Niemczech. Dlaczego wybór padł akurat na Lechię?

Artur Sobiech:  O wyborze Lechii zadecydowało fajne miasto, super stadion, ciekawy zespół, w którym znałem wielu znajomych i to były główne czynniki, które spowodowały, że przeprowadziłem się do Gdańska. Także miałem bezpośrednie loty do Dortmundu, więc to też m. in. przesądziło o tym transferze.

 
SW: Po raz pierwszy w Pucharze Polski we wspomnianym sezonie wystąpił Pan w meczu z Resovią i Lechia wygrała 3:1, a Pan zdobył bramkę oraz asystę, chociaż nie było to łatwe spotkanie. Warto też wspomnieć, że trenerem rzeszowian był wtedy Szymon Grabowski.

AS: Akurat nie wiedziałem o tym. Natomiast nie był to łatwy mecz, przegrywaliśmy do przerwy 0:1 i na szczęście udało nam się odwrócić to spotkanie. Wywieźliśmy zwycięstwo i jak się okazało, był to początek drogi po ten upragniony puchar.

SW: Podobnie półfinałowe starcie z I-ligowym wtedy Rakowem Częstochowa nie należało do łatwych, bowiem Lechia wygrała 1:0 po Pańskiej bramce.

AS: Zgadza się, było to bardzo trudne spotkanie. Raków naprawdę mocno się starał, żebyśmy nie awansowali do finału. Szybko strzelona bramka ustawiła to spotkanie, potem staraliśmy się kontrolować jego przebieg i co najważniejsze dowieźć zwycięstwo do końca. Wspomnienia z tego meczu były słodko gorzkie, bo wiadomo, doznałem urazu głowy w tym spotkaniu, było lekkie wstrząśnienie mózgu, więc to nie były dobre wspomnienia. Natomiast fajnie, że udało się zdobyć bramkę i jak się okazało, było to trafienie, które doprowadziło nas na Narodowy.

SW: Do finału Pucharu Polski zespół przystępował w nie najlepszych nastrojach, bowiem we wcześniejszym spotkaniu przegrał w kontrowersyjnych okolicznościach z Legią Warszawa 1:3.

AS: W tym meczu sędziowanie było na średnim poziomie. Mecz mógł zostać ustawiony już w pierwszych minutach, ponieważ tam się należała czerwona kartka. Niestety, ważne spotkanie zakończyło się przegraną.

SW: Przechodząc już do upragnionego finału Pucharu Polski, to sam mecz nie był porywającym widowiskiem, a w 85. minucie bramkę zdobył Flavio Paixao, ale to trafienie nie zostało uznane. Wydawało się, że do wyłonienia zwycięzcy potrzebna dogrywka, jednak w ostatniej minucie meczu po dograniu Flavio Paixao uprzedził Pan Mariana Kelemena i trafił do siatki. Tym samym Lechia sięgnęła po Puchar Polski i tym samym trofeum pojechało do Gdańska!

AS: Chłopaki zawsze wspominają ten moment i śmieją się, że Kelemen nadal czeka na piłkę na Narodowym (śmiech). Tak już na poważnie, zgadza się spotkanie nie było jakieś wybitne, taki typowy mecz na 0:0. Wcześniej nieuznana bramka po VAR-ze Flavio, gdzie wszyscy myśleli, że obejmiemy to prowadzenie. Stało, jak się stało, lepiej nie mogliśmy sobie tego wymarzyć. Praktycznie w ostatnich minutach nie było czasu na odrobienie tego prowadzenia.

Pamiętam ten moment, kiedy zdobyłem zwycięską bramkę. Flavio dostał piłkę pod linią z prawej strony, po czym wrzucił, ja bardziej tak instynktownie poszedłem na ten krótki słupek i akurat piłka tam spadła. Tę bramkę będę pamiętał do końca życia i gdzieś tam w historii została zapisana.

 

 

SW: Po którym ze spotkań drużyna wierzyła, że może zdobyć trofeum?

AS: Wskazałbym na ćwierćfinał z Górnikiem Zabrze i to też nie był łatwy mecz. W tym spotkaniu Michał Mak zdobył przepięknego gola, trafiając w okienko i to nas tak napędziło oraz dodało nam to wiary. Wiadomo, że w lidze dobrze sobie radziliśmy, bo po rundzie zasadniczej zajmowaliśmy pierwsze miejsce w lidze. Nakręcaliśmy się pozytywnie i wierzyliśmy do końca. Ostatecznie udało nam się zdobyć ten Puchar i zapisać na kartach w historii Lechii.

SW: Kilka tygodni później Lechia Gdańsk zajęła 3. miejsce w lidze, chociaż miała szansę zdobyć tytuł mistrzowski. Czy pozostał lekki niedosyt?

AS: Był niedosyt, natomiast wiadomo, że Puchar zrekompensował przegrane mistrzostwo. W tamtym sezonie dominował Piast Gliwice, co też było sporym zaskoczeniem i z perspektywy czasu uważam, że troszeczkę zabrakło szerszej kadry. Generalnie powinniśmy uznać ten sezon za bardzo udany.

SW: Kolejne rozgrywki Lechia Gdańsk rozpoczęła od wygrania Superpucharu Polski z Piastem Gliwice, a potem doszło do dwumeczu z Brondby w kwalifikacjach do Ligi Europy. W Gdańsku Lechia wygrała 2:1, a mogło być nawet wyżej, gdyby nie poprzeczka. Natomiast rewanż w Kopenhadze zakończył się wysoką wygraną gospodarzy po dogrywce.

AS: Zgadza się. Gdyby wspomniana ta akcja zakończyła się bramką, to byśmy przeszli do kolejnej rundy, bo wiadomo, jak się zakończyło rewanżowe spotkanie. Po regulaminowym czasie gry gospodarze prowadzili 2:1, co doprowadziło do dogrywki, a następnie do naszego odpadnięcia. W piłce tak czasami jest, że decydują centymetry. W Pucharze te centymetry zadecydowały, iż zdobyliśmy to trofeum i mogliśmy zagrać w europejskich pucharach. Tak jak Pan wspomniał, w Kopenhadze zabrakło nam tych centymetrów i niestety przegraliśmy. Wracając do domowego spotkania, to uważam, że byliśmy lepszym zespołem i dominowaliśmy oraz na stadionie panowała świetna atmosfera, która nas niosła do tego zwycięstwa.

SW: Z Lechii odszedł Pan po rundzie jesiennej sezonu 2019/20 i nie przebiegało ono w przyjemnej atmosferze.

AS: Musiałem odejść. Zostało mi to zakomunikowane odgórnie. Musiałem wybrać jakąś nową ścieżkę przy piłce, do polskich klubów nie mogłem przejść, więc została zagranica. Czas pokazał, że to był doskonały wybór, bo trafiłem na klub w Stambule (Fatih Karagumruk), z którym awansowałem do tureckiej Superligi i również stamtąd zabrałem piękne wspomnienia.

SW: Warto wspomnieć, że w kadrze Lechii znajdowali się tacy piłkarze jak Dusan Kuciak, Błażej Augustyn, Michał Nalepa, Sławomir Peszko, Patryk Lipski, Flavio Paixao, Filip Mladenovic, Lukas Haraslin czy Karol Fila. Także skład był całkiem mocny.

AS: To świetni zawodnicy, a przede wszystkim wspaniałe osoby. Do dzisiaj z wieloma zawodnikami z tego zespołu mam kontakt, także to wszystko się zazębiło i w drużynie panowała bardzo dobra atmosfera. 

SW: Zmierzając już do końca rozmowy, chciałem spytać, czego Pan życzy Lechii?

AS: Życzę Lechii awansu do Ekstraklasy i nic złego nie powinno się wydarzyć w końcówce sezonu. Zostały cztery kolejki, tam jest przewaga punktowa. Mam nadzieję, że ten powrót do Ekstraklasy nastąpi jak najszybciej, załóżmy w ciągu dwóch kolejek. Bez cienia wątpliwości miejsce Lechii Gdańsk z takim stadionem, miastem i kibicami jest w Ekstraklasie.  

źródło: własne