Raport meczowy: Lechia Gdańsk - Pogoń Prabuty | Kolejka 30 | 2002/03 Liga Okręg. - Gr. Gdańsk II
2002/03 Liga Okręg. - Gr. Gdańsk II2002/03 Liga Okręg. - Gr. Gdańsk II

Lechia Gdańsk vs Pogoń Prabuty
6 0

Więcej info

Data meczu: czwartek, 19 czerwiec 2003
Godz. meczu: 17:00 h
Sędzia: Szymon Kaczmarek
 
Widzów : 3.000

Skład wyjściowy

Bramkarz
Obrońca
Pomocnik
Napastnik

Pierwszy trener

Zmiany

    Oś czasu

    Min. zmiany 19 ::<img src='/images/com_joomleague/database/events//in.png' />Robert Morka <br> <img src='/images/com_joomleague/database/events//out.png' />Marek Kowalski Min. zmiany 69 ::<img src='/images/com_joomleague/database/events//in.png' />Mariusz Łukowski <br> <img src='/images/com_joomleague/database/events//out.png' />Jakub Wiszniewski Min. zmiany 69 ::<img src='/images/com_joomleague/database/events//in.png' />Marcin Waniuga <br> <img src='/images/com_joomleague/database/events//out.png' />Paweł Żuk Min. zmiany 76 ::<img src='/images/com_joomleague/database/events//in.png' />Marcin Muszka <br> <img src='/images/com_joomleague/database/events//out.png' />Mateusz Bąk GOL Min. 47 ::<img src='/images/com_joomleague/database/persons/melaniuk_janusz.jpg' height='40' width='40' /><br />Janusz Melaniuk GOL Min. 43 ::<img src='/images/com_joomleague/database/persons/widzicki_marek.jpg' height='40' width='40' /><br />Marek Widzicki GOL Min. 31 ::<img src='/images/com_joomleague/database/persons/melaniuk_janusz.jpg' height='40' width='40' /><br />Janusz Melaniuk GOL Min. 27 ::<img src='/images/com_joomleague/database/persons/wiszniewski_jakub.jpg' height='40' width='40' /><br />Jakub Wiszniewski GOL Min. 7 ::<img src='/images/com_joomleague/database/persons/stolc_bartlomiej.jpg' height='40' width='40' /><br />Bartłomiej Stolc GOL Min. 1 ::<img src='/images/com_joomleague/database/persons/stolc_bartlomiej.jpg' height='40' width='40' /><br />Bartłomiej Stolc

    Wydarzenia


     Podsumowanie

    Relacja (Lechia.gda.pl):

    Lechia Gdańsk zakończyła piątoligowy sezon kolejnym zdecydowanym zwycięstwem odniesionym tym razem nad Pogonią Prabuty. Spotkaniu towarzyszyła atmosfera święta, radości, zabawy i fetowania awansu do czwartej ligi. Pogoń nie była wcale słabym zespołem, ale trafiła na dobrze dysponowaną Lechię, która pierwszego gola zdobyła już w 51 sekundzie gry, a na przerwę schodziła prowadząc pięcioma bramkami. Dwa gole do swojego imponującego bilansu bramkowego dołożył Bartłomiej Stolc, ale nie wystarczyło to do sięgnięcia po koronę króla strzelców.

    Ponoć strasznie surowe, krytyczne, a często wręcz niesprawiedliwe są nasze relacje. Tak mówią piłkarze. Cóż, rzeczywiście nikogo nie rozpieszczamy, ale też nikogo nie staramy się krzywdzić. Nikt nie przepada za negatywnymi cenzurkami, ale obejść się bez nich zazwyczaj nie może, zwłaszcza przy obiektywnym pisaniu, które staramy się uprawiać. Frekwencja przy Traugutta, z każdym meczem coraz wyższa, przeczy wystawianej tezie, jakoby relacje zniechęcały kibiców do chodzenia na mecze Lechii. Zresztą mają one możliwie najdokładniej odzwierciedlać i recenzować rzeczywistość, a nie być mechanizmem agitacyjnym. Niemniej jednak dzisiaj, w tym szczególnym dniu i w podziękowaniu za awans - wyłącznie pozytywy! I najszczersze życzenia powtórzenia tego sukcesu za rok.

    Pozytywów było zresztą sporo. Jeszcze 35 minut przed meczem na trybunach zasiadała tylko garstka kibiców, na boisku natomiast brakowało żywej duszy. Wtedy z tunelu wyskoczył jak szalony Przemek Urbański, wbiegł z piłką na murawę, huknął do pustej bramki i nie zwalniając tempa tylko rozglądał się, gdzie by jeszcze pobiec, gdzie jest jakaś piłka, którą można byłoby wziąć w obroty. Dopiero po chwili wolnym truchtem na placu boju pojawiła się reszta lechistów. Nieprawdopodobna energia "Dolnego" największe wrażenie robi jednak podczas meczów, gdy zasuwa na skrzydle, stając się koszmarem lewego najczęściej obrońcy przeciwnej drużyny. Nie inaczej było w spotkaniu z Pogonią, która została powalona na kolana już w pierwszej minucie. Urbański zacentrował z prawej strony pod bramkę, a Bartek Stolc uderzeniem z pierwszej piłki pokonał przyjezdnego bramkarza. Była to 51 sekunda meczu i najszybciej strzelony w tym sezonie gol.

    Cały plan taktyczny gości rozsypał się zapewne niczym domek z kart, ale po chwili prabucianie zostali przygwożdżeni jeszcze bardziej. W dodatku znów za sprawą tego samego duetu, chociaż tym razem także przy współudziale bramkarza Radosława Sprzążki. Stolc głową skierował przy słupku dośrodkowanie Urbańskiego, a interwencja golkipera była na tyle nieporadna, że po jego rękach futbolówka wpadła do bramki. W 7 minucie Lechia prowadziła więc już 2:0, a jej impet nie malał.

    Szybko grającym, zdecydowanie lepszym od rywali biało-zielonym nie brakowało znakomitych sytuacji, rozpoczynających się przeważnie na prawej stronie boiska. W 14 minucie Danielowi Pellowskiemu odskoczyła piłka w sytuacji "sam na sam", w 21 minucie z całkiem odległego rzutu wolnego Paweł Żuk trafił wprost w poprzeczkę. Podobny niefart przytrafił się trzy minuty później Jakubowi Wiszniewskiemu, który spisywał się dziś aktywnie, przebojowo, często próbując strzałów z dystansu. W 27 minucie dopiął swego - pięknie uderzył z 19 metrów i prowadzenie Lechii wzrosło.

    Koncert ślicznych trafień wcale jednak nie miał się na tym zakończyć. Oto w 31 minucie znów poszło dośrodkowanie z prawej strony, a Janusz Melaniuk znakomicie ułożył się do strzału i z woleja podwyższył na 4:0. 17-letni Melaniuk doznał szansy zastąpienia wykartkowanego Marka Szutowicza i zdobywając dwie bramki, czym trochę uprzedzamy zdarzenia, bardzo dobrze ją wykorzystał. Tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę o bramkę postarał się również Marek Widzicki. Po wykonywanym przez Żuka rzucie rożnym uderzył z główki w polu bramkowym, ale Sprzążka świetnie wybronił to uderzenie nogą. Z natychmiastową dobitką pospieszył Stolc, jednak piłka trafiła pod nogi defensora Pogoni. Ten przyjął ją tak fatalnie, że przetoczyła się ona wzdłuż bramki wprost do Widzickiego, który leżąc jeszcze po pierwszym strzale w tej niecodziennej pozycji wbił futbolówkę do bramki. 5:0 do przerwy.

    W gęstym dymie, jaki rozniósł się po obiekcie w wyniku kolejnego odpalenia rac, nie wszyscy mogli dostrzec szóstą bramkę, zdobytą szybko po wznowieniu gry. Ale padła w doskonale znanym schemacie - dośrodkowanie Urbańskiego, a w polu karnym znajduje się napastnik, który zamienia je na bramkę. Tym razem w tej roli wystąpił Melaniuk. Na dobrą sprawę mecz w tym momencie mógłby się zakończyć, bowiem na boisku trwało już tylko wyczekiwanie na końcowy gwizdek. Ponieważ miło być tylko pozytywnie, więc spuszczamy na tę część zasłonę milczenia i wymienimy jedynie sytuacje Widzickiego oraz Marcina Waniugi, po których rezultat mógł zostać podwyższony.

    Nie wspominaliśmy jeszcze o prabucianach, a należałoby, jako że nie ograniczali się wyłącznie do wybijania piłek i zdarzało im się odważniej przekłuwać obronę Lechii. Prawdopodobnie przyjezdnym powiodłaby się sztuka zdobycia przynajmniej honorowej bramki, gdyby nie bardzo dobrze dysponowany Mateusz Bąk. Popisał się paroma najwyższej klasy paradami, ratując zespół przed utratą gola. Dobrze wspierana przez Tomasza Borkowskiego defensywa na szczęście nie dała mu jednak zbyt wielu okazji do wykazania się umiejętnościami. W 18 minucie pech przytrafił się debiutującemu w piątej lidze 19-letniemu Markowi Kowalskiemu, który zderzył się głową z rywalem i nie był w stanie kontynuować gry. Zastąpił go Robert Morka.

    W trakcie całego meczu na stadionie panowała fantastyczna atmosfera wielkiego święta. Kibice oflagowali cały stadion, śpiewali, krzyczeli, powiewały dziesiątki chorągwi w biało-zielonych barwach. Im bliżej końca meczu, tym było coraz donośniej i radośniej, a goście z Prabut zdumieni obserwowali ten wspaniały spektakl. Były kłopoty z dokończeniem meczu, gdyż kolejny raz (!) żądni strojów piłkarzy kibice zajęli całą bieżnię i z każdym gwizdkiem, odczytując go jako koniec spotkania, zrywali się do wbiegnięcia na murawę. Obserwując taki stan rzeczy przez kilka minut sędzia Szymon Kaczmarek postanowił przedwcześnie, ponad 100 sekund przed upływem 90 minut gry, zakończyć zawody. Na boisku momentalnie rozpoczęła się bieganina łowców piłkarskich trofeów, doskonale znana już zresztą ze Stegny i Czerska. Doping trwał jeszcze długo, zwłaszcza przy wręczaniu półnagim piłkarzom dyplomów przez prezydenta miasta, Pawła Adamowicza. Świętowanie przeniosło się następnie do miasta i trwało, w różnych miejscach, do późnych godzin nocnych.