Lechia Gdańsk przegrała w słabym stylu z Lechem Poznań 1:3. Jedynym pocieszeniem jest honorowe trafienie Karla Wendta w ostatniej akcji spotkania. Oto opinie po sobotnim meczu.

Początek dla zawodników Lechii Gdańsk zaczął się w najgorszy możliwy sposób, ponieważ w 3. minucie Lech objął prowadzenie. Dośrodkowanie Dino Hoticia na bramkę zamienił Mikael Ishak, a w tej akcji nie popisali się Miłosz Kałahur oraz Andrei Chindris.

Pomimo przewagi Lecha podopieczni Szymona Grabowskiego mogli wyrównać w 14. minucie. Po błędzie piłkarza gospodarzy piłkę przechwycił Maksym Chłań i z dystansu minimalnie przestrzelił nad poprzeczką.
Podczas transmisji w Canal+ Rafał Dębiński zamiast Żelizko powiedział... Żelazko.
W 35. minucie Lech Poznań zdobył drugą bramkę za sprawą Dino Hoticia, a cztery minuty później na 3:0 dla gospodarzy podwyższył Mikael Ishak i takim rezultatem zakończyła się pierwsza połowa. Mało brakowało, a do przerwy Lechia przegrywałaby 0:4, ale swój zespół dwukrotnie uratował Bogdan Sarnawski.
Sześć minut po przerwie Lechia miała szansę zdobyć bramkę. Camilo Mena popędził sprintem i wyszedł sam na sam z Bartoszem Mrozkiem, który był górą w starciu z Kolumbijczykiem.
Może i Lechia Gdańsk grała lepiej w drugiej odsłonie gry, ale Lech miał już to spotkanie pod kontrolą i przez dłuższy czas nie stwarzał konkretnych sytuacji bramkowych.
W końcówce meczu kolejne złe wieści dla Biało-Zielonych, bowiem urazu doznał Elias Olsson.
W trzeciej minucie doliczonego czasu gry honorową bramkę dla gdańszczan zdobywa Karl Wendt i chwilę później arbiter kończy spotkanie. Lechia przegrała 1:3.

źródło: X