Chociaż runda jesienna jeszcze się dla Lechii nie zaczęła, to jej fani mają już za sobą pierwszy wyjazd.
Lechiści udali się w 130 osób do Rygi na mecz eliminacji Ligi Mistrzów między miejscowym Skonto, a Wisłą Kraków. Nie mogło oczywiście zabraknąć naszych flag. Tego dnia na płocie pojawiły się płótna Pruszcza Gdańskiego oraz Oliwy. Krakowski zespół dopingowało 952 fanów. Oprócz wsparcia z Gdańska, obecnych było również kilkanaście osób z Wrocławia i Tarnowa. Podróż mimo, że długa przebiegała dosyć szybko. Przyznać należy, iż najwięcej czasu potrzebowaliśmy na pokonanie polskiego odcinka. Jakość dróg na Litwie bije nasze na łeb, niewiele gorsze są te na Łotwie. Tuż przed granicą polsko-litewską doszło do wydarzenia, którego nie możemy pominąć. Zostaliśmy zatrzymani przez zastępy osób w policyjnych mundurach. Każdy z nas był kamerowany oraz spisywano nasze dane. Zostaliśmy otoczeni kordonem osób przygotowanych, jak na wojnę. Takiego arsenału broni, kamizelek kuloodpornych, czy kominiarek, nie można zobaczyć nawet w niektórych amerykańskich filmach. Każdemu z nas zabrano dokumenty na dłuższy czas. Jako, iż nie mieliśmy zaufania do osób, które nas zatrzymały oraz ograniczyły nam możliwość poruszania się, próbowaliśmy się dowiedzieć, co i przede wszystkim gdzie, dzieje się z naszymi dowodami osobistymi. Niestety żaden z zapytanych „stróżów prawa” nie chciał nam udzielić odpowiedzi. W związku z tym próbowaliśmy od dowódców uzyskać ich dane służbowe. Niestety nie udzielano nam takich informacji, jako powód podając - „bo nie”, co jest jawnym złamaniem ustawy o policji, w której wprost jest napisane, że jest to jednym z obowiązków policjanta. Trzymano nas tam 2 godziny, z czego sporą część czasu bez dokumentów. Po ich odzyskaniu mogliśmy udać się w dalszą podróż. Tuż po przekroczeniu granicy łotewskiej czekała nas kolejna kontrola. Uderzył zwłaszcza kontrast między stróżami prawa z Łotwy, a „stróżami prawa” z Polski. Każdy z Łotyszy ubrany był w standardowy mundur, na którym można było znaleźć plakietkę z danymi osobowymi. Sama kontrola trwała 10 minut, po upływie których udaliśmy się w ostatnie kilometry podróży. Ryga przywitała nas słoneczną pogodą. Stolica Łotwy jest bardzo ładnym i zadbanym miastem. Oprócz wielu nowoczesnych budynków można tam znaleźć zabytkowe stare miasto, które na każdym wywarło duże wrażenie. Blisko niego znajduje się duży park, który tego dnia stał się miejscem odpoczynku dla wielu z przybyłych fanów. Po zwiedzaniu oraz części rekreacyjnej przyszła kolej na mecz. Wejście na stadion odbywało się ze średnią szybkością. Spowodowane to było szczegółową kontrolą osobistą, w której udział brały również wykrywacze metalu. Nas szczęście dla przybyłych nie była sprawdzana lista wyjazdowa, gdyż to jeszcze bardziej by wydłużyło czas wpuszczania na wiślackie sektory. Blisko tysięczna rzesza wpierająca krakowski zespół, zaprezentowała głośny doping, który z pewnością na długo pozostanie w pamięci gospodarzy. Skonto uformowało kilkudziesięcioosobowy „młynek”, który starał się z całych sił, ale nie miał najmniejszych szans na przekrzyczenie fanów z Polski. Wisła wygrała spotkanie 1-0 i w dobrych humorach można było opuszczać Łotwę. Droga powrotna mijała szybko.Około 100 kilometrów przed Gdańskiem, tuż za naszymi autokarami doszło do nieprzyjemnej sytuacji, która na szczęście zakończyła się dobrze. Jeden z kierowców nie dostosował prędkości do deszczowej pogody. Aby uniknąć stłuczki był zmuszony „uciekać” do rowu. Na całe szczęście dla kierowcy, uczynni ukazali się Lechiści, którzy wspólnymi siłami wyciągnęli auto na jezdnię. Podsumowując wyjazd, można jedynie żałować, iż Lechia zmarnowała dużą szansę na udział w europejskich pucharach. Z pewnością mogłaby wówczas liczyć na swoich kibiców, którzy by ją wsparli w najodleglejszych miejscach. Fotorelacja w późniejszym terminie.
Fotorelacja Lechia.net :