lechia

Za nami pierwszy i ostatni z wyjazdów pucharowych w tym sezonie, gdyż, jak wiemy Limanovia Limanowa zakończyła sen Lechii o Pucharze Polski. Na meczu nie mogło oczywiście zabraknąć fanatyków BKS-u.

Na mecz dostaliśmy jedynie 50 biletów z zastrzeżeniem, iż nikt spoza listy nie dostanie się na obiekt. Jak okazało się na miejscu, działacze miejscowego klubu oraz osoby zabezpieczające spotkanie nie robiły większych problemów i wszyscy przybyli mogli wejść na obiekt.
Do odległej o blisko 700km Limanowej dotarło 75 fanatyków Lechii, wspieranych przez 70 kibiców spod znaku Białej Gwiazdy. Przygotowana dla nas „klatka” pozostała jednak tego dnia pusta. Była po prostu zbyt mała, by pomieścić naszą grupę, więc zajęliśmy „trawiasty sektor” za jedną z bramek :). Miejscowi działacze widząc, ilu nas dotarło, nie robili żadnych problemów w tej kwestii. Jedynym minusem tego miejsca był niski, mobilny płotek. Z jego powodu zrezygnowaliśmy z wywieszania flag, gdyż żadna by się nie zmieściła, a chcieliśmy uniknąć sytuacji, w wyniku której nasze ukochane barwy leżały by częściowo w błocie. Dodać należy, iż spora część z nas postanowiła nie wchodzić na obiekt i pozostać za jego ogrodzeniem, skąd doskonale widziano boiskową farsę w wykonaniu Gdańskich kopaczy.
Na ogrodzeniu sektora znalazł się jedynie dopasowany rozmiarem transparent dotyczący Ś.P. „Rybki” z Kościerzyny, który dzień przed meczem zginął w tragicznym wypadku. Spoczywaj w pokoju bracie...

Wyjazd do Limanowej był najdłuższą naszą wyprawą ostatnich lat. Blisko 700et kilometrowa wyprawa na długo zostanie zapamiętana ze względu na swój niepowtarzalny klimat. Wrażenie zrobiła kręta droga z Krakowa do Limanowej, podczas której pokonywaliśmy liczne góry oraz przepaście, skąd rozciągały się zapierające dech w piersiach widoki. Sama Limanowa okazała się malowniczym miastem, które tego dnia żyło meczem z Lechią. Na stadion podążały korowody kibiców, którzy przeżyli chwile euforii, na co pozwoliły osoby reprezentujące Lechię na boisku. Mecz obserwował z trybun nadkomplet widzów. Miejscowi fani utworzyli młyn, który głośno wspierał piłkarzy z Limanowej. Na płocie mogliśmy zobaczyć dwie flagi „Władcy Ziemi Limanowskiej” oraz Limanovia z godłem narodowym. Doping z naszego sektora płynął raczej rzadko, co było spowodowane zarówno zmęczeniem długą podróżą, jak i boiskową postawą gdańskich „kopaczy”. Ci chcieli chyba udowodnić , że pojęcie „ambicja” jest im całkowicie obce. Zamiast walczyć, przeszli obok meczu, czego nie można powiedzieć o miejscowych piłkarzach, którzy gryźli każde źdźbło trawy, dzięki czemu wywalczyli zasłużony awans. Naszym grajkom polecamy zapoznanie się ze słowami Henryka Reymana:
"Nikt nie wymaga od Was samych zwycięstw. Czasem i przegrać przychodzi. Ale każdy ma prawo żądać od Was ambitnej i nieustępliwej walki. Nie dopuśćcie do tego, aby ludzie uznali was za niegodnych podania ręki."

Po ostatnim gwizdku sędziego stadion eksplodował z radości. Jedynie w naszym sektorze panowały inne uczucia, spośród których na pierwszy plan wybijały się rozgoryczenie oraz gniew. Zostały one jeszcze bardziej spotęgowane w momencie, gdy nasi zawodnicy szybkim krokiem udali się do autokaru. Jedynie kilku z nich zaczęło podążać w stronę sektora gości, jednak po pierwszych krytycznych uwagach „strzelili focha” i zawrócili. Zero podziękowań dla osób, które postanowiły opuścić pracę, szkołę oraz swoich bliskich, by pojechać na 700set kilometrową, wtorkową eskapadę za ukochanym klubem. Piłkarze Lechii okazali niespotykaną formę szacunku dla swoich najwierniejszych fanów. Nie dziwota zatem, iż ostatnie okrzyki z ust naszych fanów brzmiały „Lechia to MY!”. Żeby było ciekawiej, to słowo „szacunek” usłyszeliśmy od... jednego z działaczy Limanovi, który po meczu tak skomentował nasz przyjazd. Podziękował nam za wizytę oraz życzył, byśmy kolejne wyjazdy kończyli w lepszych humorach. Zaskakujące to, ale i miłe. Podsumowując można stwierdzić, iż był to naprawdę dobry i klimatyczny wyjazd, który zostanie na zawsze w pamięci przybyłych kibiców. Stanowił dobre oderwanie od ekstraklasowej rzeczywistości. Mogliśmy zobaczyć, jak kibicuje się w małych miastach i jakie emocje wywołują takie mecze wśród miejscowej społeczności. Ponadto taką dawkę ambitnej i nieustępliwej walki, jaką pokazali piłkarze z Limanowej, nieczęsto się widuje. Po kilku latach kibice Lechii spoglądając na stadion oraz atmosferę mogli sobie przypomnieć wcześniejsze lata tułaczki po niższych ligach, gdy odbudowywaliśmy klub od A klasy. Jedno jest pewne, w tamtych czasach, tamci zawodnicy nie dopuścili by do sytuacji, w której kibice ukochanej Lechii mają wątpliwości, czy gracze są godnymi reprezentantami naszych biało-zielonych barw. I nie chodzi tutaj wcale o wyniki. Ambicję i honor powinien posiadać każdy, kto jest członkiem naszej biało-zielonej rodziny. Gracze Lechii powinni posiadać oprócz odpowiednich umiejętności, również charakter, który pozwoliłby przyjąć słowa krytyki. Zapamiętajcie panowie piłkarze i weźcie sobie głęboko do serc, że dla nas - fanatyków Lechia to całe życie! Podróż powrotna minęła szybko i sprawnie. Podziękowania dla Wiślaków z Krakowa!

źródło: Lwypolnocy.pl